W tym artykule dowiesz się o:
Po raz pierwszy sensację wzbudziły dwa lata temu, podczas mistrzostw Europy w lekkiej atletyce w Zurychu. Dziennikarze i kibice kręcili głowami z niedowierzaniem. Myśleli, że widzą... potrójnie. Ich oczom ukazały się bowiem trzy blondynki o niebieskich oczach. Niemal identyczne!
To były siostry Leila, Liina i Lily Luik, maratonki z Estonii, urodzone 14 października 1985 r. Start w Zurychu był dla nich ogromnym przeżyciem. - To naprawdę cud. Po raz pierwszy wszystkie trzy pobiegniemy w maratonie. Wcześniej zawsze jednej z nas brakowało z powodu kontuzji - powiedziała Lily Luik.
- Damy z siebie wszystko i będziemy się wzajemnie wspierać. Czas nie jest aż tak ważny - dodała. Jej słowa znalazły odzwierciedlenie w tabeli wyników.
Estonki nie walczyły o medale. Najwyższe miejsce zajęła Liina - była 29. (czas 2:41:48). Leila uplasowała się na 43. pozycji (2:45:59), zaś Lily na 47. (2:48:49). Bieg ukończyło... 48 zawodniczek.
Siostry Luik i tak jednak mogły zaliczyć imprezę do udanych. Zyskały rozgłos, udzieliły wielu wywiadów. A do tego świat usłyszał o ich projekcie - "Trio to Rio".
ZOBACZ WIDEO Rio 2016: niebezpieczna zatoka zagrożeniem dla olimpijczyków? (źródło TVP)
{"id":"","title":"","signature":""}
Dziewczyny zapragnęły bowiem przejść do historii sportu. Jako pierwsze trojaczki na igrzyskach olimpijskich!
Maraton to dyscyplina, w której każdy kraj może desygnować na igrzyska trzy zawodniczki. Wcześniej ustalane jest wewnętrzne minimum, które należy spełnić. W Polsce wynosi 2 godziny i 30 minut, ale w Estonii poprzeczkę zawieszono dużo niżej. Wystarczy przebiec 42,195 km poniżej 2 godzin i 45 minut, by przybliżyć się do występu na igrzyskach.
Siostry zwietrzyły szansę. Kilka lat temu Leila - najstarsza z trójki - uzyskała czas zdecydowanie lepszy od minimum (2:37:11), podczas maratonu w Szanghaju. Później jednak zaczęły ją trapić kontuzje.
Doszło do tego, że to jej młodsze siostry zrobiły większy krok w stronę Rio. W 2015 r. Liina uzyskała na mistrzostwach świata w Pekinie wynik 2:39:42 (dał jej 27. miejsce), a Lily - podczas maratonu w Walencji - zanotowała rezultat 2:40:30.
Obie ściskały następnie kciuki za Leilę (na zdjęciu - po lewej), która w kwietniu podeszła do decydującego sprawdzianu w Hamburgu.
17 kwietnia w Haspa Marathon Hamburg Leila Luik (na zdjęciu po lewej) walczyła o minimum dla siebie i o historyczny wyczyn dla całego rodzeństwa. - Nie czułam się zbyt dobrze. Bieg sprawiał mi trudności - narzekała później 30-letnia Estonka.
Najważniejsze jednak, że "zmieściła się" w czasie. Pokonała trasę w 2:42:11 (dało jej to 16. miejsce), wypełniając normę wyznaczoną przez władze estońskiej federacji.
- Chciałam pobiec na "życiówkę", satysfakcjonowałby mnie czas w okolicach 2:37. Pierwsze 15-20 km przebiegało zgodnie z planem, ale potem tempo biegu spadło. Było wietrznie i chłodno. Taka pogoda mi nie sprzyja - komentowała Leila.
W Rio będzie znacznie cieplej. Średnia temperatura w mieście, które zorganizuje igrzyska, wynosi w sierpniu 22 stopnie.
Formalnie siostry Luik nie mogą być jeszcze pewne wyjazdu do Rio. Do 1 czerwca trwa bowiem rywalizacja o miejsce w kadrze. Tyle że na horyzoncie nie widać żadnej biegaczki z Estonii, która mogłaby nie tylko "złamać" 2 godziny i 45 minut w maratonie, ale także poprawić rezultat Leili z Hamburga.
Dlatego też Leila, Liina i Lily mogą czuć się pewniaczkami. - Tworzymy historię. Jesteśmy szczęśliwe, że będziemy mogły wziąć udział w największym sportowym święcie i reprezentować ukochaną ojczyznę - mówi Leila.
Jeśli tylko nie przytrafi im się kontuzja, w sierpniu wystąpią w Brazylii. Już zresztą pozowały w strojach, jakie Estoński Komitet Olimpijski wybrał dla swojej ekipy na igrzyska.
Trojaczki ćwiczą pod wodzą Harry'ego Lemberga w klubie akademickim w Tartu. Trener nie ma problemów, by je rozróżnić. Kibicom wydają się niemal identyczne.
Siostry śmieją się i przyznają, że często bywają mylone. Okazuje się, że są jednak pewne detale, po których można je odróżnić. Na przykład fryzura. Aktualnie najdłuższe włosy ma najmłodsza z trojaczek Lily. "Średnia" z sióstr Liina ma z kolei najkrótsze. A najstarsza Leila - fryzurę średniej długości.
Teoretycznie najłatwiej rozpoznać Liinę. Ma tatuaż na przedramieniu (trzy łabędzie) i znamię na brodzie. Trudniej będzie dostrzec minimalną różnicę wzrostu. Leila jest wyższa od Liiny o centymetr, zaś od Lily - o dwa.
Estonki zaczęły biegać maratony w 2009 r. Wcześniej trenowały taniec, a także pływanie. Uwielbiają wodę. Przez kilka sezonów letnich w trójkę pracowały nad morzem, jako ratowniczki.
Jako pierwsza z "królewskim dystansem" zmierzyła się Liina. - Pierwszy maraton? Było ciężko. Siostry powiedziały: "my też chcemy". Tak się zaczęła nasza podróż. Wszystkie kochamy bieganie, zwłaszcza maratony - mówi Liina Luik.
Dziennikarze często pytają Estonki, czy jest między nimi rywalizacja i czy zdarza im się zazdrościć którejś z sióstr dobrego wyniku. - Zazdrość? Może trochę... - zawahała się Leila. - Ale tak naprawdę to nie. Jesteśmy jednym zespołem. Jeśli jednej idzie dobrze, każda jest zadowolona. Bardzo się wspieramy - powiedziała najstarsza z sióstr.
W Rio de Janeiro estońskie rodzeństwo nie odegra wiodącej roli. Rezultaty, jakie uzyskują, najprawdopodobniej nie pozwolą im na walkę o czołową "50". Jednak Leila, Liina i Lily z pewnością zrobią furorę w Brazylii. Trojaczki - pierwsze w historii igrzysk - nie będą mogły odpędzić się od dziennikarzy.
Nie brakuje także opinii, że Estonki nie muszą się martwić o to, co będą robić po zakończeniu kariery. - Są zapraszane do sesji zdjęciowych, otrzymują wiele takich propozycji - czytamy w estońskiej prasie.
Nie jest to dla nich nowość, trojaczki z Tartu pozowały już przed obiektywem (dowód na powyższym zdjęciu) i - zdaniem fachowców - wypadły świetnie.