W tym artykule dowiesz się o:
Grzech pierwszy: zagrywka
A właściwie jej brak. Stare siatkarskie porzekadło mówi, że kto zagrywa, to wygrywa. Choć za każdym razem wywołuje ono uśmiech, to jest jak najbardziej prawdziwe.
Amerykanie są zespołem, który dysponuje mocną zagrywką. Różnicę było widać gołym okiem, a potwierdzają ją liczby. Zerkając w pomeczowe statystyki, łatwo zauważyć, że rywale zaserwowali sześć asów, a Polacy tylko dwa. Następna kolumna to błędy. Choć reprezentacja USA zagrywała 73 razy, to popełniła 14 błędów. Biało-Czerwoni na 67 serwisów zepsuli aż 17.
Prowadząc grę, Amerykanie mogli pozwolić sobie na zepsucie zagrywki. Gdy nasza drużyna chciała odrabiać straty, powinna szanować piłkę, bo w tym spotkaniu o ryzyku w polu serwisowym nie było mowy.
ZOBACZ WIDEO Polska - USA: świetny blok Kubiaka! Trzy setbole obronione
{"id":"","title":"","signature":""}
Grzech drugi: brak rozgrywającego
Można by doprecyzować: rozgrywającego klasy światowej. Amerykanie, ale i niektórzy poprzedni rywale w Rio, dobrze odczytywali Grzegorza Łomacza. Może w tym spotkaniu nie miał najlepszego przyjęcia, ale chociażby grę na sytuacyjnych kontrach ćwiczy się na treningach. A w wielu momentach piłki posyłane przez Łomacza na skrzydła były dalekie od dokładnych. Polakowi brakuje perfekcji w swoich rozegraniach, co cechuje najlepszych zawodników na tej pozycji.
Grzech trzeci: nieskuteczne lewe skrzydło
Mateusz Mika, Michał Kubiak, Rafał Buszek - te nazwiska mogą robić wrażenie, w końcu są to siatkarze o uznanej klasie. Nie można liczyć tutaj Bartosza Bednorza, który ciągle zbiera siatkarskie szlify i w Rio nie dostał zbyt wielu szans.
We współczesnej siatkówce na wysokim poziomie nie można opierać gry tylko na atakującym, co potwierdziło spotkanie z Amerykanami. Nasi przyjmujący skończyli tylko 18 z 35 piłek, co jest bardzo słabym wynikiem. Niska skuteczność lewego skrzydła oraz mało gry środkiem przez Łomacza, ułatwiało Amerykanom ustawianie szczelnego bloku.
Grzech czwarty: środkowi nie blokują
W ćwierćfinale z Amerykanami cała nasza reprezentacja zdobyła w bloku dwa punkty. A dziełem środkowych była połowa, dokładnie Karol Kłos zapunktował raz. Ten mizerny dorobek mówi sam za siebie.
Bez gry blokiem nie da się nawiązać walki z rywalem, zwłaszcza gdy trzeba odrabiać straty. Tymczasem w tym meczu Kłos, Mateusz Bieniek i Piotr Nowakowski nie stanowili żadnego zagrożenia na siatce. Tak naprawdę to Amerykanie obijali ręce naszych blokujących jak chcieli. Gdy ci już zaliczyli jakiś wyblok, to przeciwnicy byli odpowiednio ustawieniu w obronie, a na kontrze poprawiali swoje uderzenie.
Grzech piąty: brak umiejętności dobicia przeciwnika
Już nie raz, nie dwa zdarzały się wielkie powroty czy to w siatkówce, czy w innych sportach. Gdy walka toczy się o najwyższe laury i uda się wypracować kilka punktów przewagi, trzeba zachować koncentrację, grać konsekwentnie i dokładnie. Tego Polakom zabrakło. W drugim secie prowadzili pięcioma punktami, a i tak w końcówce tempo dyktowali Amerykanie. To, jak należy zachować przewagę podopieczni Johna Sperawa pokazali zespołowi Stephane'a Antigi w trzeciej partii.