Odeszła wtedy, kiedy nie mogła być już lepsza. Mija siedem lat od śmierci Kamili Skolimowskiej

To był 18 lutego 2009 roku, zgrupowanie w Portugalii. Kamila Skolimowska zasłabła na siłowni. Koledzy zaczęli ją cucić, wezwali karetkę. Polska mistrzyni olimpijska zmarła w wieku dwudziestu sześciu lat.

Kamil Kołsut
Kamil Kołsut
PAP / Bartłomiej Zborowski

Do ambulansu dotarła jeszcze o własnych siłach. Tam znów zemdlała. Akcja reanimacyjna trwała godzinę. Przyczyną śmierci był zator tętnicy płucnej, spowodowany nierozpoznaną zakrzepicą. Pogrzeb odbył się tydzień później. Na nagrobku napisano: "Odchodzimy wtedy, kiedy lepsi już nie możemy być".

Uczyła kochać

Podobno jej jedyną wadą było to, że nie potrafiła w pełni poświęcić się sportowi. Bo najważniejsza była rodzina. Przyjaciele. Pomoc innym. - Uczyła, jak kochać drugiego człowieka - mówi jej narzeczony, Marcin Rosengarten. - Byłem w szoku, kiedy zobaczyłem, jak jedna osoba jest w stanie obdzielić setki innych swoim uczuciem, empatią, uśmiechem. Kiedyś miałem klapki na oczach i szedłem do celu po trupach. Ona mnie zmieniła.

Skolimowska nie potrafiła odmówić innym. - Pewnego dnia wróciła do domu po trzech treningach. Była wykończona, miała wszystkiego dość. Nagle zadzwoniła przyjaciółka. Nie miała samochodu, a rozchorowało się jej dziecko. Kamila od razu wstała i pojechała pomóc - opowiada Rosengarten.

Do tańca i do różańca

- Otwarta, uśmiechnięta, zawsze pozytywnie nastawiona. Łączyło nas to, że nie lubimy konfliktów - wspomina Otylia Jędrzejczak. Do dziś ma maskotkę, którą dostała od Skolimowskiej. Sama przed mistrzostwami Europy w 2006 roku wysłała jej opaskę. To miał być talizman. Pomógł. Kamila w Goeteborgu zdobyła brąz.

Pływaczka i młociarka poznały się w Sydney. Szybko znalazły wspólny język. Później wspólnie z Ryszardem Rynkowskim na Balu Mistrzów Sportu śpiewały "Dziewczyny lubią sport". - Kamila zawsze starała się widzieć w ludziach dobro - mówi Jędrzejczyk. - Mogłam się jej wypłakać w mankiet oraz wyśmiać. I porozmawiać o wszystkim. To właśnie jest przyjaźń.

- Kamila była dziewczyną do tańca i do różańca. Wieczna optymistka. Było z nią wesoło - opowiada Piotr Małachowski. - Kiedy miała gorszy dzień, potrafiła powiedzieć człowiekowi kilka ostrych słów. Można było jednak z nią o wszystkim pogadać. A zawsze ona zatrzymywała to dla siebie.

Kiedy dyskobol zdobył olimpijskie srebro w Pekinie Skolimowska była pierwszą, która przyszła do niego z przestrogą. - Wyjaśniła mi, jak wszystko będzie teraz wyglądać; że za chwilę czas zacznie szybciej płynąć, a wokół mogą pojawić się ludzie, którzy zechcą mnie wykorzystać. Mówiła, że trzeba będzie uważać, podchodzić do pewnych spraw na chłodno - przyznaje. - Ja wiele z tych rzeczy sprawdziłem na własnej skórze. Okazało się, że Kamila miała rację.

"A myślicie, że z moją figurą zostałabym baletnicą?"

Skolimowska miała do siebie ogromny dystans. Kiedyś podczas spotkania z dzieciakami w szkole zapytano ją, dlaczego zdecydowała się rzucać młotem. - A myślicie, że z moją figurą zostałabym baletnicą? - odpowiedziała. I wybuchła śmiechem. Nigdy nie miała kompleksów. Potrafiła eksponować swoje atuty. Elegancję wyniosła z domu, dbała o detale. - Bardziej kobiecej kobiety w życiu nie spotkałem - mówi Rosengarten.

Poznali się w trakcie wywiadu. - Jak to jest, że mistrzyni olimpijska trzeci sezon z rzędu niczego nie wygrywa? - zapytał. Ją zmroziło. Zaczęła cierpliwie tłumaczyć. - A może pani źle trenuje? - wypalił kilka chwil później. Wtedy postanowiła, że będzie pierwszym dziennikarzem, z którym już nigdy nie porozmawia. Ale nie miała pamięci do nazwisk.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×