Do sytuacji doszło podczas ćwierćfinałowego biegu sztafet mieszanych. Michał Niewiński wypchnął Nikolę Mazur na kolejną zmianę. Ta jednak po chwili straciła równowagę i upadła. Wypadek ten miał poważne konsekwencje dla jej zdrowia.
Mazur na noszach opuściła lodowisko w Dreźnie i została przewieziona do szpitala. Diagnoza tu uszkodzony staw barkowo-obojczykowy, zerwane więzadła i pękniętych pięć wyrostków poprzecznych. Pod znakiem zapytania stoi jej start w mistrzostwach świata.
- Miałam bardzo dużą prędkość, chciałam ją wykorzystać i dobrze się "złożyć". Gdy zaczęłam tracić równowagę, myślałam jeszcze, że się wyratuję. I to okazało się zgubne, bo gdybym od razu upadła, może byłoby mniej ekstremalnie. A tak nie zdążyłam się odwrócić - powiedziała.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Nie uwierzysz. Sochan pokazał, co jadł przed meczem
Mazur w bandę uderzyła z dużym impetem. Zdołała wykonać delikatny ruch, dzięki czemu siła uderzenia poszła w bark, a nie w głowę.
- Cały czas byłam świadoma, ale po raz pierwszy w karierze po upadku nie dałam rady wstać. Przez chwilę trudno było mi oddychać - dodała reprezentantka Polski.
Mistrzostwa świata w short tracku rozegrane zostaną w marcu. Mazur nie wyklucza, że wystartuje w zawodach, ale tylko wtedy, jeśli będzie się dobrze czuć, a skutki upadku nie będą jej przeszkadzały w rywalizacji.
- Moją pierwszą myślą po wypadku było właśnie to: co zrobić, żeby pojechać na te mistrzostwa. Później zaczęłam myśleć na spokojnie. Gdyby to były igrzyska, nie miałabym wątpliwości i ryzykowałabym. Ale w połowie drogi do igrzysk boję się, że za szybka decyzja o powrocie może skomplikować moją sytuację i pokrzyżować plany - stwierdziła.
Mistrzostwa świata w short tracku rozpoczną się 15 marca w Rotterdamie.
Czytaj także:
Dramat skoczka. Usłyszał diagnozę. "To koniec"
Na mecie był czwarty. Dyskwalifikacja i medal dla Polaka!