MŚ, gr. D: Persowie zgasili ogień Czerwonym Smokom - relacja z meczu Belgia - Iran

Tylko jednego seta zdołali wyrwać Irańczykom belgijscy siatkarze i kwestia ich awansu do kolejnej rundy rozstrzygnie się w niedzielę.

Drugie sobotnie spotkanie w grupie D lepiej rozpoczęli Belgowie. Kilka mocnych zbić Bram Van den Dries wysforowało jego zespół na prowadzenie. Czerwone smoki zaczęły popełniać sporo błędów serwisowy, co pozwoliło Irańczykom zminimalizować straty do rywali. Mir Saeid Marouflakrani zaczął częściej uruchamiać Farhada Ghaemiego i Amira Ghafoura na skrzydłach i mecz nabierał rumieńców. Następnie do drugiej przerwy technicznej obydwie drużyny grały punk za punkt, ale jedno oczko przewagi zachowali podopieczni Dominique'a Baeyensa. Kibice zgromadzeni w Kraków Arenie oglądali sporo potężnych ciosów z jednej, jak u drugiej strony. W końcówce seta swoje możliwości w bloku zaprezentował środkowy Seyed Mousavi. Irańscy siatkarze wykorzystali już pierwszą piłkę setową, kiedy to blok Europejczyków nie zatrzymał Shahrama Mahmoudiego.
[ad=rectangle]
Kolejna partia, to mocny początek perskich skrzydłowych oraz błędy belgijskich reprezentantów, którzy nie potrafili zareagować na warunki postawione przez rywali. Frank Depestele nie potrafił rozruszać ofensywy swojej drużyny i jego partnerzy raz po raz nadziewali się na szczelny blok irańskich siatkarzy. Następnie niedokładne przyjęcie serwisów Mojtaby Mirzajanpoura sprawiło, że Belgowie nie istnieli w ataku. Dopiero zejście środkowego Seyeda spod siatki pozwoliło im na nieznaczne odrobienie strat. Na drugiej przerwie technicznej wciąż utrzymywało się jednak sześć punktów przewagi graczy Slobodana Kovaca. Po wznowieniu gry Irańczycy szybko odpowiedzieli na poczynania oponentów i ich najgroźniejszy środkowy wrócił do pierwszej linii. Gracze Baeyensa byli w rozsypce i nie pomogły im nawet liczne zmiany. Szybką i wysoką wygraną w drugim secie przypieczętował Armin Tashakori.

Jeśli Belgowie liczyli na punkty w potyczce z Iranem, to w trzeciej partii musieli zacząć grać bardziej skutecznie. Impuls do lepszej gry dał młody przyjmujący Sam Deroo, a po krótkiej Pietera Verheesa Czerwone smoki prowadziły jednym oczkiem. Podopieczni serbskiego szkoleniowca nie zamierzali odpuszczać i wynik wciąż oscylował wokół remisu. Dzięki aktywnej i uważnej grze zwycięzcy ubiegłorocznej Ligi Europy przedłużali swoje szanse na kolejnego seta. Dobrze funkcjonował też w tej części meczu blok Belgów, którzy nie chcieli w tym elemencie ustępować rywalom. Po ataku w antenkę Mirzajanpoura, Depestele i spółka mieli piłkę setową, którą wykorzystał Verhees.

Początek czwartego seta mógł zwiastować spore emocje. Belgowie nabrali pewności siebie po wygraniu poprzedniej partii, a Irańczycy wciąż mieli ochotę na pełną pulę. Dopiero po pierwszej przerwie technicznej zarysowała się wyraźna przewaga Persów, a trener Baeyens natychmiast poprosił o przerwę dla swoich zawodników. Jego podopieczni nie radzili sobie z odczytaniem rozegrań Maroufa do skrzydłowych. Gracze Kovaca zbudowali czteropunktowe prowadzenie, którego nie oddali już do końca partii. Sobotnią wygraną za trzy oczka przypieczętował atakiem ze środka siatki Armin Tashakori.

Belgia - Iran 1:3 (23:25, 15:25, 25:21, 20:25)

Belgia: Depestele, Van Den Dries, Deroo, Verhanneman, Verhees, Van De Voorde, Derkoningen (libero) oraz Coolman, Claes, Van Walle, Valkiers

Iran: Marouflakrani, Ghafour, Ghaemi, Mirzajanpour, Gholami, Seyed, Zarif (libero) oraz Mahdavi, Mahmoudi, Tashakori, Ebadipour

Komentarze (0)