Joanna Siekierka: Zwycięstwo nad Australijczykami pozwoliło wam utrzymać pozycję lidera grupy E. To już szósta wasza wygrana w tych mistrzostwach, ale spotkanie z Kangurami chyba nie należało do najłatwiejszych?
Nicolas Le Goff: Zdecydowanie nie. Z początku wydawało się, że kontrolujemy wynik i gramy spokojnie, żeby dowieźć trzy punkty do samego końca, jednak w trzecim secie Australijczycy mocno przycisnęli. Wydawało nam się już, że mamy wygrany mecz, ale tę emocjonującą partię zapisała na swoim koncie Australia. Na szczęście, w kolejnej odsłonie nie mieliśmy już żadnych problemów z pokonaniem rywala.
[ad=rectangle]
Jak do tej pory ten turniej przebiega dla was w wymarzony sposób. Zajmujecie pierwsze miejsce w bardzo trudnej grupie, mając na koncie zwycięstwa z takich tuzami siatkówki jak USA czy Włochy. Przed rozpoczęciem turnieju spodziewaliście się takiego przebiegu spotkań?
- Prawdą jest, że w każdym meczu bardzo dobrze sobie radzimy. Chcielibyśmy, aby taka passa trwała nadal. Jeśli zwyciężymy w kolejnym meczu przeciwko reprezentacji Serbii, to będziemy już mieli na koncie trzy wygrane spotkania na cztery w drugiej fazie rozgrywek i będziemy pewni awansu do ostatniej rundy grupowej. Przed przystąpieniem do tego turnieju ustaliliśmy sobie, że chcemy walczyć o medale. Wiedzieliśmy, że do fazy finałowej będzie nam bardzo trudno dojść, ale jesteśmy na dobrej drodze, żeby to osiągnąć. Dla nas jest to przepiękna niespodzianka.
Przed wami kolejny ważny mecz. Tym razem zmierzycie się z Serbami. Wiecie już, czym moglibyście ich zaskoczyć?
- Tak naprawdę to dopiero teraz zajmiemy się analizą gry reprezentacji Serbii. Naszym priorytetem jest wygrana w tym spotkaniu, aby móc na luzie podejść do starcia z Polską i nie musieć liczyć punktów. Zmieniamy halę. W Łodzi dobrze się przygotujemy do meczu z Serbią. Później w zależności od wyniku będziemy się martwić bądź nie pojedynkiem z Polakami.
Czyli starcie z Polską przy pełnej hali fanów będzie taką wisienką na torcie dla obu drużyn?
- To będzie na pewno wielki spektakl siatkarski. Jesteśmy świadomi, że będziemy grali pod ogromną presją wywieraną przez polską publiczność. Dlatego powtarzam, że w tym momencie najważniejsze jest dla nas starcie z Serbią. Jeśli nam się uda zapewnić udział w ostatniej fazie grupowej, z Polakami będzie nam się grało zdecydowanie łatwiej. Zniknie presja, a gdyby przydarzyło nam się zwycięstwo nad Polską, to nas jeszcze bardziej podbuduje.
O triumf nad Polakami jednak nie będzie aż tak łatwo. Pamiętaj, że drugim trenerem polskiej reprezentacji jest Philippe Blain, który zna wasz zespół od podszewki. Myślisz, że zdradził swoim zawodnikom wszystkie wasze sekrety?
- Jestem pewien, że odkrył wszystkie karty. To, co o nas wie, przekazał swoim zawodnikom. Mimo to, myślę że każda ekipa przygotowuje się do większości meczów w ten sam sposób. Zbiera się wszystkie możliwe materiały na temat najbliższego rywala i według tego układa się taktykę na poszczególne spotkania.
Nie miałeś zbyt wielu okazji do gry w Polsce, gdzie siatkówka cieszy się bardzo dużą popularnością. Jak ci się podoba u nas w kraju?
- Polacy żyją siatkówką. Przynajmniej takie jest moje wrażenie po meczach rozgrywanych w tym mistrzostwach. We Francji ten sport jest także popularny, ale na pewno nie aż w takim stopniu. Nawet jeśli nie gra reprezentacja Polski, to hale są wypełnione prawie do ostatniego miejsca. To jest naprawdę wyjątkowe poczuć taką atmosferę na żywo. W zeszłym roku graliśmy w mistrzostwach Europy, organizowanych w waszym kraju. Już wtedy dało się wyczuć niesamowity klimat. 15 tysięcy kibiców na trybunach potrafi zrobić taki hałas, że nie słyszy się własnych myśli. Fajnie, że wasi rodacy tak się pasjonują tą dyscypliną. Dla nas przyjezdnych jest to ciekawa przygoda.
Oglądałeś mecz otwarcia mistrzostw Polska-Serbia?
- Tak, widzieliśmy to spotkanie całą drużyną.
Chciałbyś być na miejscu Serbów?
- Nie, na pewno nie (śmiech). Nie wyobrażam sobie grać na stadionie piłkarskim przeciwko drużynie wspieranej przez ponad 60 tysięcy fanów. To musi być bardzo deprymujące. Polacy świetnie się odnaleźli w tej sytuacji. Ryk tłumu poniósł ich do zwycięstwa. Mimo wszystko nawet dla Serbów musiało być to wyjątkowe doświadczenie, którego nie zapomną do końca życia. Bez względu na wynik warto wziąć udział w tego typu wydarzeniu, bo są to na pewno niepowtarzalne momenty w życiu każdego sportowca.
[nextpage]A gdyby tak inauguracyjne spotkanie mistrzostw odbywało się na jednym z francuskich stadionów i 60 tysięcy fanów krzyczałoby "Allez les Bleus"?
- To musiałoby być piękne widowisko. Gdybyśmy jeszcze w tym spotkaniu odnieśli zwycięstwo, to myślę, że motywacji wystarczyłoby na cały turniej. W zasadzie to gospodarze nie mogą przegrać takiego pojedynku. Nie dość, że taki mecz zdarza się raz w życiu, to jesteś u siebie, przed swoją własną publicznością i nie możesz zawieść oczekiwań swoich fanów.
Jak to jest być powołanym do kadry narodowej w tak młodym wieku?
- To dla mnie zaszczyt być częścią drużyny narodowej. Reprezentuję mój kraj, który bardzo kocham. Mam okazję grać przeciwko najsilniejszym ekipom świata. To jest genialne uczucie i bardzo się cieszę z kredytu zaufania, jaki otrzymałem od naszego trenera.
Co jak do tej pory wywarło na tobie największe wrażenie podczas polskiego mundialu?
- Zwycięstwo nad Irańczykami w pierwszej fazie grupowej. Czwarty set w tamtym spotkaniu był naprawdę zacięty. Trochę jak trzeci w meczu przeciwko Australijczykom z tą różnicą, że wtedy to my okazaliśmy się lepsi. Takie końcówki sprawiają, że poziom stresu i adrenaliny stale rośnie i w momencie, kiedy udaje nam się zakończyć ostatnią akcję sukcesem, możemy odetchnąć pełną piersią. Myślę, że był to dla nas najlepszy moment w dotychczasowej przygodzie z tymi mistrzostwami.
A najgorszy?
- Analogicznie porażka z Włochami. Do tej pory przegraliśmy tylko jeden mecz, więc nie ulega wątpliwości, że nie mogliśmy tego przełknąć. Tym bardziej, że na początku inicjatywa całkowicie należała do nas.
Na pewno się nie przyznasz, ale gdzieś tam głęboko myślisz powoli o finałowym starciu. Zastanawiałeś się z kim najchętniej byś się tam zmierzył? Ma to dla was jakieś znaczenie?
- Oczywiście, myślałem już o tym, z kim najlepiej byłoby się spotkać w finale z tych drużyn, które pozostały w rywalizacji. Myślę, że jeśli naszym rywalem byłaby Polska, to grałoby się znakomicie ze względu atmosferę, o której już wspominaliśmy. Chciałbym zagrać z Polakami w finale, bo gdybyśmy wygrali, byłoby to najwspanialsze uczucie, którego nigdy byśmy nie zapomnieli, dlatego będę trzymał za was kciuki.
Jaki jest sekret francuskiej siły?
- Kolektyw. Jesteśmy najbardziej zgraną ekipą mistrzostw. Wszyscy bardzo dobrze się dogadujemy, każdy ma swoje miejsce i zadanie w składzie, nie było jeszcze między nami żadnej sprzeczki. Nawet jeśli w trakcie meczów znajdujemy się w trudnej sytuacji, to pozostajemy niezmiennie paczką dobranych kumpli, którzy pomagają sobie nawzajem. Potrafimy podnieść na duchu tych, którym w danym momencie gra się nie układa. Nasza drużyna stanowi jedną całość i myślę, że taka jest właśnie recepta na sukces w sporcie.
Przed rozpoczęciem waszego starcia z Australią usłyszeliśmy dobiegające z korytarza głośne okrzyki. W następnej chwili zobaczyliśmy wychodzących Francuzów. W taki właśnie sposób motywujecie się przed każdym meczem?
- Tak, to jest taki nasz mały rytuał. W ten sposób staramy się obudzić i jeszcze bardziej zmotywować do walki. Pokazujemy również naszym rywalom, że jesteśmy wszyscy razem i że gramy o wspólny cel. W ten sposób uwalniamy całą energię, która w nas tkwi przed wejściem na boisko. Uważam, że to właśnie dlatego wygrywamy.
W Bydgoszczy rozmawiała Joanna Siekierka
Francuzi stanowią monolit. Widać jak się doskonale bawią w swoim towarzystwie i świetnie się dogadują. Poszliby za sobą w ogień. Podkreśla to każdy z Czytaj całość