Polki toczą wyścig z czasem przed mistrzostwami świata. Lavarini: Naprawdę nie wiem, czy nam się to uda

WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: trener Stefano Lavarini
WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: trener Stefano Lavarini

Polki niebawem rozpoczną trzeci tydzień zmagań w Lidze Narodów. Trener Stefano Lavarini wciąż musi odpowiedzieć sobie na wiele pytań. - Nadal nie mamy rozwiązania idealnego - mówi nasz szkoleniowiec o obsadzie pozycji atakującej.

Piotr Woźniak, WP SportoweFakty: Jesteśmy po dwóch meczach sparingowych z reprezentacją Korei Południowej rozegranych w Radomiu. Polki wygrały oba te mecze po 4:0. Czy po tych spotkaniach jesteśmy mądrzejsi?

Stefano Lavarini, trener reprezentacji Polski: Poziom reprezentacji Korei Południowej nie jest zbyt wysoki, dlatego nie jest łatwo jednoznacznie to ocenić. Myślę, że należy docenić przede wszystkim sam fakt, gdy na punkty i przy własnej publiczności. Mogliśmy skupić się na elementach, których nie da się symulować na treningu. Moje odczucia na gorąco są takie, że podczas meczów VNL nie wybieraliśmy najlepszych kierunków w ataku. Mamy duży potencjał, którego jeszcze nie wykorzystujemy w stresowych sytuacjach, kiedy trzeba wyjść poza swoją strefę komfortu. Tutaj presja była mniejsza, przez co zbudowaliśmy trochę pewności siebie.

Podczas piątkowego meczu po trzech wygranych setach licznik błędów własnych Biało-Czerwonych zatrzymał się na liczbie 26. Ta statystyka może niepokoić.

Ma pan rację, to jedna z naszych największych bolączek. Średnia błędów własnych, które popełniamy, wciąż jest powyżej tego, co nazwałbym akceptowalnym poziomem. Tym bardziej, że zależy to wyłącznie od nas. Zwykle przeciwnik nie ma na to wpływu. Z drugiej strony wiem, że po pierwszym meczu z Koreankami mogło wkraść się rozluźnienie i dziewczyny nie były tak skoncentrowane. Prosiłem też moje zawodniczki o ryzyko i próby zagrań niekonwencjonalnych. Mimo wszystko powiedziałbym, że w 70 procentach te błędy były nieuzasadnione.

Gdy okazało się, że na początku sezonu w kadrze zabraknie liderek, Malwiny Smarzek i Magdaleny Stysiak, stało się jasne, że trudno będzie załatać tę lukę. Udało się znaleźć rozwiązanie tego problemu?

Nadal nie mamy rozwiązania idealnego. Kiedy przestawiasz przyjmującą na atak oczekując od niej tego samego, to te poszukiwania są z góry skazane na porażę. Natomiast można szukać pewnego balansu. Olivia (Różański - przyp. red.) zaczęła grać na tej pozycji od początku VNL i gra na niej najczęściej, także dlatego, że Martyna (Czyrniańska - przyp. red.) dołączyła do nas na kilka dni przed drugim tygodniem rozgrywek. Ponieważ nie mamy optymalnego rozwiązania, to staramy się zapewnić alternatywy. Jedną z nich jest też wprowadzanie Weroniki Szlagowskiej jako zawodniczki wzmacniającej przyjęcie i naszą siłę ofensywną z pozycji numer cztery.

ZOBACZ WIDEO: Pudzianowski pokazał swoje czerwone Porsche. Uśmiejesz się do łez

Czego brakuje naszym przyjmującym, aby w pełni odnaleźć się na nowej pozycji?

W ostatnich tygodniach cel był taki, aby wypracować lepszą skuteczność przy ataku na wysokiej piłce, bo nasze rywalki często robią to lepiej.

Widzieliśmy, że do kwadratu dołączyła ostatnio Magdalena Stysiak. Czy wiadomo już, kiedy czołowa siatkarka tej reprezentacji wróci na parkiet?

Jeżeli chodzi o Magdę, to wrócimy do tej rozmowy pod kątem przygotowań do mistrzostw świata. Na razie ustaliliśmy wspólnie, że Magda nie będzie w stanie w pełni wspomóc drużyny przed końcem Ligi Narodów.

Reprezentacja Polski znajduje się na 9. miejscu w tabeli Ligi Narodów. Ewentualny brak awansu na turniej finałowy byłby dla pana rozczarowaniem, czy może wkalkulowanym poświęceniem przed mistrzostwami świata?

To, co było wkalkulowane, to że będziemy borykać się z różnego rodzaju dylematami do samego końca VNL. Chciałbym odwrócić to myślenie. Zamiast odczuwać rozczarowanie, gdyby nie udało się znaleźć w ósemce, byłbym pozytywnie zaskoczony w przypadku awansu. To kolejna okazja, by zmierzyć się z wielkimi zespołami ze światowej czołówki. Może się tak zdarzyć, że pojedziemy tam i bardzo szybko po jednym meczu będzie trzeba wracać do domu, ale tego nie wiemy. Dziewczyny muszą zbierać tego rodzaju doświadczenie. Jeśli się to przeliczy, to potrzeba około siedmiu wygranych, aby pojechać na finały do Ankary. Nam nieudało się pokonać Belgijek, ale trzeba też poradzić sobie w spotkaniach z takimi zespołami jak Dominikana czy Bułgaria. Te kluczowe mecze przed nami, możemy też potrzebować małego cudu w pojedynkach z Włoszkami czy Chinkami.

Zapadły mi w pamięci takie końcówki meczów, jak sparing z Niemkami czy niedawny tie-break przeciwko reprezentacji Belgii, gdzie Polki wypuściły prowadzenie z rąk na ostatniej prostej. Czy uda się uniknąć tego rodzaju sytuacji podczas mistrzostw świata, gdy presja otoczenia będzie znacznie większa?

Ponownie muszę się zgodzić. Gdy na boisku robi się gorąco mamy kłopot z utrzymaniem prowadzenia i dowiezieniem go do końca. Wszystko zaczyna się od wiary we własne umiejętności, techniczne i taktyczne. Na to potrzeba czasu, meczów, które zbudują świadomość zawodniczek, że są w stanie przezwyciężyć trudne momenty i zbudują mentalność zwycięzcy. Naprawdę nie wiem czy uda nam się rozwinąć na tyle do czasu mistrzostw świata. Na pewno jest to jedno z naszych zadań.

Zobacz również:
Znamy wybranki Stefano Lavariniego! To one polecą do Sofii
"Nie róbmy cyrku". Wicemistrz świata wściekły

Źródło artykułu: