Kiedy poprzednim razem drużyny Polski i Stanów Zjednoczonych zagrały ze sobą we Włoszech w półfinale ważnego turnieju, dostaliśmy widowisko, które nasza siatkówka zapamięta na dziesięciolecia. Cztery lata temu w Turynie Biało-Czerwoni pokonali Amerykanów 3:2 po dramatycznym, epickim starciu. Teraz stawka nie była aż tak wysoka, w końcu Liga Narodów to nie mistrzostwa świata, ale mecz i tak miał potencjał, żeby do czerwoności rozgrzać parkiet i trybuny w Bolonii.
Nie rozgrzał, skończył się dla nas w zaskakująco przykry sposób, a Amerykanie wysypali sporo lodu na głowy tych, którzy widzą w tym momencie w polskiej reprezentacji najlepszą drużynę na świecie.
W fazie grupowej VNL Polacy wygrali z USA 3:1, ale problemów z rywalami mieli wtedy więcej, niż wskazywałby na to wynik. Poza tym w bułgarskiej Sofii Amerykanie grali jeszcze bez swojej gwiazdy, rozgrywającego Micaha Christensona. A kiedy ten wrócił do zespołu, wniósł do niego bardzo dużo. - Z nim grają szybciej, są lepsi w bloku i w zagrywce - mówił o nim Nikola Grbić.
Jeśli ktoś chciałby oceniać na podstawie ćwierćfinałów, pewnie postawiłby na Amerykanów. Ci w świetnym stylu pokonali Brazylię (3:1), z kolei nasi siatkarze z ogromnym trudem uporali się z Iranem (3:2). Ale to, co było dwa dni wcześniej, nie miało już żadnego znaczenia.
ZOBACZ WIDEO: #PODSIATKĄ - VLOG Z KADRY #08: Spartańskie warunki przed finałami LN
W pierwszym secie przeciąganie siatkarskiej liny na swoją stronę trwało długo. Polacy zaczęli od szczęśliwego asa Bartosza Kurka (3:1), ale rywale szybko wyrównali. Zaraz po pierwszej przerwie technicznej za sprawą dwóch trudnych serwisów Kyle'a Ensinga to oni wyszli na dwupunktowe prowadzenie (14:12).
Chwilę później Biało-Czerwoni znów nie skończyli swojej akcji i zrobiło się 13:16, ale kolejny fragment spotkania należał do naszej drużyny. Wreszcie pojawiły się skuteczne kontrataki, "czystego" asa zagrał Jakub Kochanowski i znów to Polska była o krok z przodu (17:16).
Końcówka seta należała jednak do Amerykanów. Dwukrotnie stracili dwupunktowe prowadzenie, ale za trzecim razem już utrzymali je do końca (25:22). W polskiej ekipie w kluczowych momentach zabrakło przede wszystkim dokładności przyjęcia i skuteczności skrzydłowych, zwłaszcza bohatera meczu z Iranem Kamila Semeniuka.
W drugiej partii Semeniuk był już skuteczniejszy, wreszcie w ataku zaczął punktować Kurek (bez punktu w tym elemencie w pierwszym secie), ale za dużo było po naszej stronie błędów w zagrywce. One powodowały, że Biało-Czerwoni nie byli w stanie oderwać się od przeciwników. Udało im się dopiero, gdy najlepiej serwujący w polskim zespole Mateusz Bieniek na chwilę odrzucił Amerykanów od siatki, ale wciąż była to przewaga zaledwie dwupunktowa (13:11).
Potem było nawet 18:15, coraz bardziej w ataku rozkręcał się Kurek, ale wciąż różnica w poziomie zagrywki polskiej i amerykańskiej była duża. I to głównie ona sprawiła, że siatkarze z USA najpierw wyrównali, a potem wyszli na prowadzenie (21:20). W końcowym fragmencie znów to oni pokazali więcej jakości, przy piłce setowej zablokowali Semeniuka, wygrali 25:23 i wyszli na prowadzenie 2:0.
Trzecią odsłonę Polacy zaczęli z jedną zmianą w składzie - Aleksandra Śliwkę zastąpił Tomasz Fornal. Set rozpoczął się dla naszej drużyny źle. Kochanowski został zablokowany na środku, Kurek uderzył w aut na czystej siatce, pomylił się też Semeniuk i Amerykanie szybko objęli prowadzenie 5:2. Ich przewaga jeszcze urosła, gdy serwisem w Pawła Zatorskiego strzelił Torey Defalco (8:3), a kolejnego asa dołożył David Smith (10:4).
W tym momencie przedłużenie spotkania do czterech setów trzeba już było rozpatrywać w kategoriach siatkarskiego cudu. Tego jednak nie było, były za to kolejne asy i bloki amerykańskich zawodników. W nękaniu coraz bardziej zrezygnowanych Biało-Czerwonych potężnymi serwisami brylował Defalco (w całym meczu sześć punktowych zagrywek).
Spotkanie zakończyła zepsuta zagrywka Fornala i to było dobre podsumowanie meczu. Przy takiej różnicy w polu serwisowym Polacy swoich przeciwników pokonać po prostu nie mogli.
W niedzielę Amerykanie zagrają o zwycięstwo w Lidze Narodów 2022 z lepszym zespołem z meczu Włochy - Francja. Polacy z przegranym z tej pary zmierzą się w walce o trzecie miejsce.
Liga Narodów, półfinał
Polska - USA 0:3 (22:25, 23:25, 13:25)
Polska: Marcin Janusz, Bartosz Kurek, Aleksander Śliwka, Kamil Semeniuk, Mateusz Bieniek, Jakub Kochanowski, Paweł Zatorski (libero) oraz Łukasz Kaczmarek, Grzegorz Łomacz, Tomasz Fornal, Karol Butryn, Bartosz Bednorz.
USA: Micah Christenson, Kyle Ensing, Aaron Russell, Torey Defalco, David Smith, Jeff Jendryk, Erik Shoji (libero) oraz Kyle Russell.
Czytaj także:
Siatkarze spotkali się z FIVB. Padło ważne zapewnienie
Horror polskich siatkarzy. Wspominamy mecz półfinałowy mistrzostw świata 2018 z USA
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)