Dominika Pawlik: Spełnił się nasz "American dream"!

Materiały prasowe / FIVB / Reprezentacja Polski siatkarzy
Materiały prasowe / FIVB / Reprezentacja Polski siatkarzy

Dlaczego wygrywaliśmy mistrzostwa świata w 2014 i 2018 roku? Podobno dlatego, że nie było ćwierćfinałów. Tym razem zasady rozgrywek zmieniono i znów przyszło nam walczyć w tej fazie, ale w końcu złamaliśmy tę barierę w ważnej imprezie.

W tym artykule dowiesz się o:

Nie jest to nasza ulubiona faza rozgrywek. Źle się kojarzy przede wszystkim ze względu na igrzyska olimpijskie. W ostatnich edycjach mistrzostw świata formuła sprzyjała, trzy fazy grupowe, a potem od razu półfinały. Przy okazji więcej meczów i emocji dla kibiców. Tym razem tylko trzy mecze grupowe, a potem cztery spotkania pucharowe. Tylko tyle i aż tyle.

Oczywiście ćwierćfinał to tylko pewna bariera. Poziom wśród ośmiu najlepszych ekip na świecie jest wyrównany, decyduje często dyspozycja dnia czy detale. Kluczowe jest być lepszym właśnie o ten jeden szczegół. Przekonali się o tym już choćby Francuzi, mistrzowie olimpijscy, przegrywając w ćwierćfinale z Włochami. Niespodzianka? Tak i nie, przecież Włosi byli wśród faworytów.

Zespół Nikoli Grbicia nie wydawał się być ani spięty, ani przestraszony. Wręcz przeciwnie. To był po prostu kolejny mecz, a przewaga psychologiczna była po stronie naszej ekipy, wszak już raz ich w tym mundialu pokonaliśmy.

ZOBACZ WIDEO: Rywale Polaków nie będą zachwyceni tymi słowami Nikoli Grbicia | #PODSIATKĄ - VLOG Z KADRY #26

Wszystko działało tak, jak trzeba, nawet kiedy coś nie wychodziło, to potrzeba było chwili, by kadra się podniosła. Drużyna inna od tej sprzed czterech czy ośmiu lat, może nie w stu procentach. Wygląda na to, że duch zespołu jest niezależny od trenera, który prowadzi naszą kadrę. Z drugiej strony zarówno Stephane Antiga, Vital Heynen i teraz Nikola Grbić, potrafią go wydobywać. Tak, nie udawało się podczas igrzysk, ale może od teraz, od czwartku, ósmego września 2022 roku, przestaną być naszą zmorą.

W Arenie Gliwice wszystko zagrało tak, jak trzeba. Martwiliśmy się o Marcina Janusza, jak poradzi sobie w ważnym reprezentacyjnym meczu - niepotrzebnie. Zastanawialiśmy, kto zagra na przyjęciu, czy blok będzie funkcjonować i jak zagrają Amerykanie. Tymczasem Biało-Czerwoni po prostu wyszli na boisko i zagrali swoje. Mieli trudne momenty, ale je pokonali w imponujący sposób. Razem.

To znakomity prognostyk przed dwoma meczami, które reprezentacja Polski zagra jeszcze w Katowicach. Nie musimy się martwić, bo wiemy już, że ta drużyna może wszystko. W ćwierćfinale spełnił się nasz amerykański sen, obudźmy się z medalem w niedzielę przed północą. Na razie jednak czas na Brazylię w półfinale.

Dominika Pawlik, WP SportoweFakty 

Czytaj także:
"Nie słyszę gwizdka". Amerykanin dorastał z niepełnosprawnością. Czy pozbawi Polskę marzeń o medalu MŚ?
Słowenia - Ukraina: cztery sety w ćwierćfinale

Komentarze (0)