Czy Joanna Wołosz mogła zagrać inaczej z Dominikaną? "To nie załatwiałoby sprawy"

PAP / Adam Warżawa / Na zdjęciu: Joanna Wołosz
PAP / Adam Warżawa / Na zdjęciu: Joanna Wołosz

- Od drugiej partii niepotrzebnie się tego przestraszyłyśmy. Trzeba było to przetrzymać i grać cierpliwie - uważa Joanna Wołosz, kapitan reprezentacji Polski po porażce 1:3 z Dominikaną na mistrzostwach świata siatkarek.

To pierwsza przegrana Biało-Czerwonych na tegorocznym mundialu, choć początkowo niewiele na nią wskazywało, bo pierwszego seta Polki wygrały do 18. Kolejne jednak już przegrały do 22 i dwukrotnie do 21. Z każdą partią gra zespołu trenera Stefano Lavariniego przygasała.

- Niepotrzebnie przestraszyłyśmy się fizyczności. To, że rywalki zaatakują jedną czy dwie piłki drugi metr to super, a my przecież robiłyśmy bardzo dobre rzeczy w pierwszym secie. Od drugiej partii niepotrzebnie się tego przestraszyłyśmy. Trzeba było to przetrzymać i grać cierpliwie. Wydawało mi się, że same się "gotują". Wyszło doświadczenie Dominikanek - twierdzi rozgrywająca reprezentacji Polski kobiet.

- W czwartym secie rzuciłyśmy już wszystko, co miałyśmy w rękach i nogach, a cztery punkty są odbierane w takich momentach, że aż szkoda i się odechciewa, gdy takie oczywiste rzeczy są gwizdane w drugą stronę. Ale nie ma co komentować, bo mogłyśmy zrobić coś więcej, żeby te punkty nie miały znaczenia. Taki mały aut albo najmniejsze na świecie boisko... trudno, mam nadzieję, że to szczęście do nas wróci - uważa Joanna Wołosz.

Wydaje się, że przełomowy był jednak set drugi, w którym po stronie Dominikany na boisku pojawiła się Bethania De la Cruz de Pena i potrafiła zabawić się z polskim blokiem.

ZOBACZ WIDEO: "Ćwierćfinał mistrzostw świata? Brzmi super!". Analiza szans polskich siatkarek

- Wyszło jej doświadczenie i to, że - choć wcześniej nie grała - wiedziała kiedy splasować czy obić piłkę o blok. Dała im taki spokój na boisku. Brawa dla niej, a my nie zwieszamy głowy. Wydaje mi się, że nie było katastrofy. Starałyśmy się w tym nie "gotować" w głowach i przygotowywać na kolejną akcję. Mamy jeszcze możliwość odrobienia tego w kolejnych meczach - powiedziała kapitan polskiej kadry.

Joanna Wołosz odsłoniła też nieco kulis, co do swoich zadań na boisku. W czwartej partii gra Biało-Czerwonych sprowadzała się do szukania punktów poprzez grę do Magdaleny Stysiak. Atakująca kończyła dużo piłek, ale... to było za mało.

- Rywalki mają wysoki blok, wysokie dziewczyny, więc trzeba było szukać słabych punktów. Nie sądzę, że było tak ciężko. Trudno było znaleźć odpowiedni moment na dziewczynę, która skończy piłkę. Wydaje mi się, że mogłam cały czas grać Magdą Stysiak, ale to nie załatwiałoby sprawy, bo miała parę razy piłki na pojedynczym bloku. Taka była taktyka Dominikanek - stwierdza.

Reprezentację Polski czeka w sobotę mecz z Turcją, która uchodzi za faworyta grupy B i kandydata do medalu na mundialu. Nasze panie z pewnością mają się za co rewanżować tej ekipie.

- Wszystkie chyba drużyny mają z nimi na pieńku - śmieje się Wołosz. - Będzie ciężko, bo to mega mocny zespół, to w moim odczuciu dalej faworyt grupy, który wciąż jeszcze się nie rozkręcił w tym turnieju. Musimy zagrać najbardziej skuteczną siatkówkę, jaką możemy. Kluczowa będzie zagrywka i blok. To drugie nam "siedzi". Oby tak było w sobotę - zakończyła.

Mecz Polska - Turcja w Ergo Arenie w sobotę o 20:30. Relacja na żywo w WP SportoweFakty.

Czytaj także: MŚ: Polki z pierwszą przegraną. "Nie robiłabym z tego tragedii"

Źródło artykułu: