Dla reprezentacji Serbii rezultat tego spotkania nie miał już znaczenia w kontekście układu tabeli grupy F. Ekipa Daniele Santarellego była już pewna awansu do ćwierćfinału z pierwszego miejsca. Z kolei przed Turczynkami otworzyła się szansa nawet na drugą pozycję w związku z wygraną reprezentacji USA z Tajlandią po tie-breaku.
Równej walki z obu stron jednak bardzo brakowało. Z ogromną werwą rozpoczęła spotkanie Tijana Bosković, a także Brankica Mihajlović, która na tym mundialu częściej rozpoczynała mecze w kwadracie dla rezerwowych niż w pierwszej szóstce. Tym razem jednak doświadczona przyjmująca udowodniła, że warto było na nią postawić. Razem ze wspominaną Bosković stanowiły duet nie do zatrzymania. Pierwszą partię Serbki miały pod pełną kontrolą i zwyciężyły do 21.
Turczynki zdecydowanie grały poniżej swoich możliwości. Zupełnie niewidoczna była w ataku Ebrar Karakurt, więc w drugiej partii zastąpiła ją Meryem Boz. W pewnym momencie trener Giovanni Guidetti w ogóle zmienił niemal całą szóstkę. Boisko opuściła m.in. Zehra Gunes, a zastąpiła ją Aycin Akyol. Lecz nie w tym tkwił problem tej drużyny. Całemu zespołowi brakowało mocy w ofensywie.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: "będę tęsknić". Kto tak powiedział do Federera?
Choć w drugiej partii Serbki objęły już prowadzenie 5:0, a następnie było nawet 8:1, niewiele brakowało, a doszłoby do remisu, gdy sygnał do ataku dała wchodząca z ławki Hande Baladin. Zrobiło się 21:19 dla mistrzyń świata, ale ten mały pożar został ugaszony i wygrały do 21.
Sinusoida formy z obu stron widoczna była w secie numer trzy, gdy najpierw Turczynki uciekły na kilka punktów (9:4) po tym, jak wiatr w żagle złapały Derya Cebecioglu wraz z Salihą Sahin. Chwilę później seryjnie zaczęły się mylić i zrobiło się 14:14, a gdy drugi oddech złapała Brankica Mihajlović, Serbia oddaliła się na cztery oczka.
Było 21:17 dla Serbii, ale w tym momencie przebudził się turecki blok. Straty zostały odrobione przez Turczynki w jednym ustawieniu. Do zaciętej końcówki jednak nie doszło, bo po pierwsze Tijana Bosković nie zawodziła w kluczowych momentach, a po drugie, po drugiej stronie siatki ciągle pojawiały się jakieś błędy.
Zespół Daniele Santarellego wygrał 25:23, cały mecz 3:0 i przypieczętował pierwsze miejsce w grupie. Tymczasem Turcja może spaść przez to na czwartą pozycję, jeśli Polki w sobotni wieczór pokonają Niemki.
Serbia - Turcja 3:0 (25:20, 25:21, 25:23)
Serbia: Drca, Mihajlović, Sleksić, Bosković, Busa, Stevanović, Pusić (libero) oraz Lazović, Bjelica, Mirković.
Turcja: Ozbay, S. Sahin, Gunes, Karakurt, Cebecioglu, Erdem Dundar, Akoz (libero) oraz E. Sahin, Boz, Aydin, Ismailoglu, Baladin, Acar (libero).
Z Łodzi - Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty
Czytaj też: MŚ. Włoszki najlepsze w grupie E. Chinki ciągle bez awansu do ćwierćfinału