[b][tag=55378]
Grzegorz Wojnarowski[/tag], WP SportoweFakty: Siódme miejsce Polek w mistrzostwach świata to lepszy wynik, niż się spodziewaliście?[/b]
Sebastian Świderski, prezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej: Na pewno to wynik bardzo dobry, zadowalający nas w stu procentach. Choć oczywiście apetyt rośnie w miarę jedzenia i kiedy już zespół awansował do ćwierćfinału, mieliśmy nadzieję, że zagra o medale. Mimo przegranej z Serbkami, nasza drużyna pokazała się z bardzo dobrej strony, grając przeciwko najsilniejszemu przeciwnikowi z możliwych. Zabrakło doświadczenia i chłodnej głowy. Nie udało się, ale po takim spotkaniu nasze siatkarki powinny być z siebie dumne. Uważam, że ich siódme miejsce należy postrzegać jako sukces, choć trener Stefano Lavarini po ostatnim meczu powiedział, że on widzi to inaczej - dla niego prawdziwym sukcesem będzie medal wielkiej imprezy.
Drużyna, w którą przed turniejem mało kto wierzył, przegrywa walkę o półfinał z mistrzyniami świata po dramatycznym tie-breaku. To chyba bardzo dobrze świadczy o pracy, jaką wykonał zespół i trener Lavarini?
Oczywiście, że tak. Poza sukcesem sportowym, odniosły też inny - wizerunkowy. W ostatnich tygodniach gdziekolwiek się nie pojawiłem, tam ludzie mówili o naszej żeńskiej reprezentacji i wyrażali się o niej w bardzo ciepłych słowach. Nie chcę mówić, że kibice wrócili do wspierania dziewczyn, bo część z nich zawsze przy nich była. Jednak na pewno wiara w tę kadrę i zaufanie do niej są po mistrzostwach o wiele większe, niż były przed nimi.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: hit sieci z udziałem Sereny Williams. Zobacz, co robi na emeryturze
Odniósł pan wrażenie, że drużyna Lavariniego bardziej porwała fanów niż wcześniej zespół Nikoli Grbicia?
Nie tyle odniosłem takie wrażenie, co doświadczyłem tego na własnej skórze. Szczerze przyznam, że mecze dziewczyn przeżywałem bardziej niż chłopaków. Mecz z Serbkami wzbudził we mnie największe emocje od momentu, w którym zacząłem pracować jako działacz sportowy. Nigdy wcześniej oglądając mecz tak się nie denerwowałem. Dlaczego? Ze względu na specyfikę kobiecej siatkówki. W męskiej emocje związane z poszczególnymi akcjami trwają krótko. Zwykle jest przyjęcie, wystawa, atak i koniec. U pań akcje trwają bardzo długo, jest mnóstwo ciekawych wymian, a co za tym idzie jest też dużo więcej nerwów. To są jednak bardzo pozytywne emocje.
Przed MŚ brakowało wiary w naszą kobiecą reprezentację i zaufania do niej dlatego, że wyniki zespołu do startu turnieju były słabe. Oglądając występy Biało-Czerwonych w Lidze Narodów pewnie obawialiście się nie tylko o sportowy aspekt ich występu na MŚ, ale również o organizacyjny. Słabo grające zespoły nie wypełniają trybun.
Akurat o stronę organizacyjną byłem spokojny. Natomiast jeśli chodzi o tę sportową, to faktycznie Liga Narodów nie napawała optymizmem, ale pamiętajmy, że ona była poligonem doświadczalnym dla trenera. Przez całe rozgrywki musiał sobie radzić bez pierwszej atakującej, później przez kontuzje miał problemy z przyjmującymi. Koniec końców osiągnęliśmy swój cel, czyli utrzymaliśmy się w Lidze Narodów, a wynik na mistrzostwach świata pokazuje, że praca wykonana w tamtym czasie przez trenera i drużynę była bardzo dobra.
Tym wynikiem Lavarini kupił sobie całkowity spokój do końca kwalifikacji do igrzysk w Paryżu?
U mnie od początku ma duży kredyt zaufania. Jest świetnym fachowcem od kobiecej siatkówki. Wie, jak dotrzeć do dziewczyn, jak z nimi rozmawiać. A to bardzo ważne atuty. Podoba mi się też jego konsekwencja. Doskonale wie, do czego dąży, umie sprawić, że zawodniczki doskonale rozumieją, czego od nich oczekuje, czego chce je nauczyć i do jakiej pracy zmotywować.
Przyszły rok będzie wielką bitwą o punkty do rankingu FIVB, które dla takich zespołów jak Polska, Dominikana, Holandia, Niemcy czy Tajlandia będą najprawdopodobniej decydować o być albo nie być na igrzyskach. Dla miejsca w rankingu ważny jest każdy mecz, dlatego Ligę Narodów będzie trzeba zagrać najsilniejszym składem. Dostał pan już zapewnienie od naszych liderek, że wezmą udział w tych rozgrywkach?
Myślę, że nie muszę dostawać takiego zapewnienia, żeby wiedzieć, ze wezmą. Po tym co zobaczyłem w szatni po meczu z Serbią - choć tajemnicy szatni zdradzać nie będę - jestem więcej niż pewny, że wszystkie zawodniczki, które grały w kadrze w tym roku, będą chciały przystąpić do walki o igrzyska. I spokojny, że na pierwszym zgrupowaniu kolejnego sezonu wszystkie nasze największe gwiazdy stawią się w komplecie.
Wysokie miejsce w rankingu FIVB to jedna droga na igrzyska, drugą są turnieje interkontynentalne, które odbędą się we wrześniu przyszłego roku. Zamierzacie się ubiegać o organizację jednego z takich turniejów?
Na to pytanie jeszcze za wcześnie. Póki co nie wiemy nawet, jakie warunki musimy spełnić, żeby móc taki turniej zorganizować. Zdecydujemy, kiedy poznamy te warunki. Na pewno bardzo byśmy się cieszyli, gdybyśmy byli gospodarzami jednego z turniejów kwalifikacyjnych.
W tym roku Polska była gospodarzem zarówno męskich, jak i żeńskich mistrzostw świata. Teraz, kiedy oba turnieje są już za wami (finałowa faza MŚ kobiet odbędzie się już w Holandii), spadł panu kamień z serca, że obyło się bez większych komplikacji?
Trochę tak. Organizowaliśmy dwa tak duże turnieje, a do tego turnieje Ligi Narodów, mistrzostwa świata do lat 22, eliminacje mistrzostw świata i Europy do lat 20 i 21. Goszczenie tylu imprez tylko w jednym roku było wielkim wyzwaniem. Cieszymy się, że daliśmy radę i zebraliśmy pozytywne recenzje.
Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty
Zobacz też:
Opłaciło się. Doskonała wiadomość dla Polek
Joanna Wołosz: Powinnam być smutna. A jestem wkurzona i dumna
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)