Hit Ligi Mistrzów nie zawiódł. Trentino Volley zrewanżowało się Grupie Azoty ZAKSA za ostatni finał

PAP / Grzegorz Michałowski / Na zdjęciu: siatkarze ZAKSY Kędzierzyn-Koźle
PAP / Grzegorz Michałowski / Na zdjęciu: siatkarze ZAKSY Kędzierzyn-Koźle

W ostatnich dwóch sezonach, siatkarze Trentino Volley i Grupy Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle rywalizowały w wielkim finale. Wówczas górą był polski zespół. Tym razem Włosi zrewanżowali się rywalom, triumfując 3:1.

Polsko-włoska rywalizacja pomiędzy Trentino Volley i Grupą Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle to bez wątpienia największy hit trzeciej kolejki spotkań Ligi Mistrzów. Obie ekipy mierzyły się ze sobą w dwóch poprzednich sezonach w finale rozgrywek i za każdym razem górą był polski zespół. Żadnej ze stron na to starcie nie trzeba było więc specjalnie motywować.

Inauguracyjna odsłona pokazała, że mistrza Polski czeka trudne zadanie. Drużyna z Trydentu rozpoczęła od mocnego uderzenia (8:2). W ataku szalał Alessandro Michieletto, na którego goście nie potrafili znaleźć sposobu przez całego seta. Doskonale prezentowali się również Marko Podrascanin i Daniele Lavia. ZAKSA przebudziła się w połowie partii, w dużej mierze dzięki skuteczności skrzydłowych, z niezmordowanym Łukaszem Kaczmarkiem na czele. W kluczowych momentach brakowało jednak argumentów, aby przejąć inicjatywę. Zagrywka nie czyniła rywalom większej krzywdy, a rozegranie Riccardo Sbertoliego trudno było odczytać. Włosi utrzymywali dwu, trzypunktowy dystans, dopiero w końcówce wyraźnie odjeżdżając.

Druga partia należała do obrońcy trofeum. W dalszym ciągu liderem ataku był Łukasz Kaczmarek, skutecznie wspierał go Adrian Staszewski. Bardzo dobrze wyglądało też kreowanie gry przez Marcina Janusza, który wobec dobrej dyspozycji kolegów, mógł korzystać z szerokiego wachlarza rozwiązań w ofensywie. Zawodnicy Tuomasa Sammelvuo szybko wypracowali czteropunktową przewagę, którą z czasem konsekwentnie powiększali. Spora w tym zasługa Tomasza Kalembki i Dmytro Paszyckiego, którzy kilkakrotnie powstrzymali rywali blokiem. Włochom nie pomogło nawet przebudzenie Mateja Kazijskiego, dużo lepiej prezentującego się niż w pierwszej partii.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Świątek już znudziło się odpoczywanie

Ogrom emocji mieliśmy w trzeciej odsłonie meczu, rozstrzygniętej na przewagi. Wcześniej nic nie wskazywało na taką nerwówkę, bowiem gra obu ekip falowała. ZAKSA, po dobrym początku, oddała inicjatywę Włochom. Podopieczni Angelo Lorenzettiego wykorzystywali koncertową grę Alessandro Michieletto i błędy rywali, budując przewagę (17:13). Kędzierzynianie zachowywali spokój. Dobra gra Adriana Staszewskiego i Aleksandra Śliwki, oraz bezbłędna postawa w ofensywie Dmytro Paszyckiego, pozwoliły w końcówce doprowadzić do remisu (24:24). Niestety dwa kolejne błędy pogrążyły mistrza Polski.

Uskrzydleni gospodarze udanie rozpoczęli czwartego seta, budując przewagę po zagrywkach Riccardo Sbertoliego (4:0). Taka zaliczka okazała się wystarczająca na dłuższy czas. Kędzierzynianie nie byli w stanie dojść do głosu, mimo doskonałej gry Łukasza Kaczmarka. Pomógł dopiero Tomasz Kalembka swoim serwisem, doprowadzając do remisu (15:15).

Niestety dla ekipy Tuomasa Sammelvuo, wobec chwilowej słabszej dyspozycji Alessandro Michieletto, ciężar zdobywała punktów wziął na swoje barki Matej Kazijski. Bułgar, kompletnie bezbarwny w pierwszym secie, w kolejnych był nie do zatrzymania. To właśnie jego kapitalna dyspozycja w końcówce zaważyła na sukcesie Włochów, którzy tym samym zrewanżowali się kędzierzynianom za porażki w dwóch ostatnich finałach.

Itas Trentino - Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 3:1 (25:20, 17:25, 26:24, 25:23)

Itas Trentino: Kazijski, Michieletto, Sbertoli, Lavia, Podrascanin, Lisinac, Laurenzano (libero) oraz Dzaworonok, Nelli, Depalma, D'Heer;

Grupa Azoty ZAKSA: Kaczmarek, Janusz, Staszewski, Śliwka, Kalembka, Paszycki, Shoji (libero).

Czytaj także:
Drużyna Leona i Semeniuka nie zatrzymuje się w Lidze Mistrzów
Jastrzębski Węgiel się podniósł. Stephen Boyer bohaterem meczu w Niemczech

Komentarze (1)
avatar
szakal44
30.11.2022
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
I mamy Śliwkę.