Przed hymnami miałam gęsią skórkę - rozmowa z Aleksandrą Jagieło, brązową medalistką mistrzostw Europy siatkarek

Aleksandra Jagieło (wtedy jeszcze Przybysz) zdobyła już dwukrotnie tytuł mistrzyni Europy. Była także kapitanem reprezentacji naszego kraju. W rozmowie z portalem SportoweFakty.pl powiedziała jednak, że to wywalczony przed kilkoma dniami brąz ma dla niej szczególne znaczenie.

Piotr Ciesielski: To nie pierwszy pani medal w mistrzostwach Europy, również nie z najcenniejszego kruszcu, ale chyba jednak nie smakuje gorzej niż te poprzednie - złote?

Aleksandra Jagieło: Chyba nawet lepiej. Przed kilkoma laty byłyśmy najlepsze w Europie, teraz musiałyśmy uznać wyższość dwóch ekip, ale tym razem zdobyłyśmy go przed naszą polską publicznością, a dodatkowo byłam zawodniczką podstawowej szóstki, więc czuję, że zapracowałam na niego.

Finał chyba był w tym roku poza waszym zasięgiem?

- Trzeba uznać klasę przeciwnika. Zespół holenderski był w świetnej formie i na tę chwilę był lepszy. Cieszymy się więc z brązu, bo przed mistrzostwami chyba nikt na to nie stawiał. Jest to nagroda nie tylko dla nas, ale przede wszystkim dla organizatorów, którzy stanęli na wysokości zadania, i dla kibiców, wspierających nas przez cały turniej.

Po porażce w półfinale nie załamałyście się, dzięki czemu udało się wygrać mecz o brąz.

- Przegrałyśmy w półfinale z zespołem od nas lepszym, nie było więc czego opłakiwać, lecz trzeba było skupić się na pokonaniu Niemek. Wiedziałyśmy, że to zespół szalenie ambitny i nieobliczalny, ale potrafiłyśmy wyjść z tego pojedynku zwycięsko, wygrać 3:0 i zdobyć brązowe medale.

A pani rozegrała w meczu o 3. miejsce fantastyczne zawody, chyba jedne z lepszych w karierze.

- Powiem szczerze, że nie wiem. Jeśli tak to wyglądało z boku, to cieszę się bardzo.

Jakie były cele i oczekiwania przed tym turniejem wewnątrz drużyny?

- Myślę, że obrałyśmy dobrą drogę, bo tak naprawdę nie zastanawiałyśmy się, jaki będzie efekt końcowy na tych mistrzostwach. Podchodziłyśmy do każdego spotkania i chciałyśmy je wygrać, nie myśląc, co będzie później. No i poskutkowało.

Nieocenioną rolę w tych mistrzostwach odegrali chyba także kibice. Te niemal 14 tysięcy ostatniego dnia zrobiło wrażenie nie tylko na zagranicznych gościach, ale także na Polakach, którzy przecież są przyzwyczajeni do dużej frekwencji, chociażby z meczów Ligi Światowej.

- Powiem szczerze, że za każdym razem, gdy wychodziłam na mecz podczas tych mistrzostw przed ceremonią i hymnami miałam gęsią skórkę i w oku kręciła się łza. Widziałyśmy tyle ludzi, kibicujących i wspierających nas - nie ma co ukrywać, mamy najlepszych kibiców na świecie. Mam nadzieję, że coraz więcej siatkarskich imprez będzie odbywać się w naszym kraju. Do tego miałyśmy przecież świadomość, że kolejne kilka milionów ludzi ogląda nas przed telewizorami.

Najtrudniejszy moment w tym turnieju?

- Chyba chwila, kiedy wynikła cała sytuacja z trenerem Matlakiem i jego żoną. Każdy zdał sobie wtedy sprawę, że choć poświęcamy całe życie siatkówce, to jednak nie ona jest najważniejsza. Z drugiej strony my i trener Makowski musiałyśmy jakoś się na chwilę od tego odciąć i skupić się na parkiecie na grze, a nie było to łatwe. Ta sytuacja chyba nas jednak także zjednoczyła i dodatkowo zmobilizowała.

Po takim sukcesie wypada świętować.

- Na świętowanie był zaledwie jeden dzień. Już w środę musiałam zameldować się w Warszawie, teraz w weekend gramy z klubem turniej w Szamotułach i wracamy już do rzeczywistości. Sen o mistrzostwach Europy i medalu się kończy, wraca codzienna ciężka praca.

Podczas całego turnieju miała pani na szyi czterolistną koniczynę. To jakiś amulet?

- To jest prezent od koleżanki - Oli Szumilas. Jak przyjechałyśmy przed mistrzostwami do hotelu, weszłam po treningu do pokoju i tam czekała przesyłka właśnie z tą koniczynką. Na pewno przyniosła szczęście. Dodatkowo jeszcze, przed spotkaniem o brązowy medal, wysłała mi SMSem taką samą. Wzięło się to z tego, że gdy grałyśmy w play-offach z Piłą, dostawałam od niej takie właśnie wiadomości. Pomyślała więc, że zadziałało i teraz także dołożyła swoją cegiełkę do tego medalu.

Tajemnica sukcesu reprezentacji Polski?

- Ciężka praca, wiara we własne możliwości i nieodpuszczanie do końca.

Źródło artykułu: