Niesamowita historia wielkiego talentu reprezentacji Polski

Getty Images / Davide Di Lalla/LiveMedia/NurPhoto / Na zdjęciu: Kuba Hawryluk (na 1. planie)
Getty Images / Davide Di Lalla/LiveMedia/NurPhoto / Na zdjęciu: Kuba Hawryluk (na 1. planie)

Wielki polski talent nie miał wszystkiego podanego na tacy. Pomogło mu ogromne wsparcie bliskiej osoby. - Czekał na mnie godzinami - wyjaśnia Kuba Hawryluk w WP. Mimo że ma 19 lat, już mówi się o jego powołaniu do reprezentacji Polski.

Mówią o nim, że to wielki talent. Przyszły reprezentant Polski. Komplementy pod adresem 19-letniego Kuby Hawryluka sypią się w jego debiutanckim sezonie w PlusLidze. Młody libero od razu stał się gwiazdą w jednej z najlepszych lig świata.

Z małego miasta na wielkie salony

Pochodzi z niewielkiego Staszowa, liczącego ok. 15 tysięcy mieszkańców miasta w woj. świętokrzyskim. Stamtąd miał daleko do wielkich siatkarskich ośrodków.

- Kiedy byłem mały, pojechaliśmy nad morze. Tam grupa osób grała w plażówkę, a tata zaproponował, byśmy spróbowali. Zaczęliśmy odbijać i to mi się spodobało. Gdy wróciliśmy, zapisałem się do Siatkarza Staszów. Byłem najmłodszy, trenowałem z kolegami 6-7 lat starszymi - opowiada Hawryluk.

ZOBACZ WIDEO: Wyjątkowy gest. Pojawiły się łzy wzruszenia

- Na pierwszych zawodach, a były to mistrzostwa województwa świętokrzyskiego 1 na 1 w Kielcach, udało mi się wygrać. Po tym turnieju rozdzwoniły się telefony z kieleckich klubów. Zdecydowałem się na Plasa Kielce - tłumaczy Hawryluk.

Tyle tylko, że to było 50 km od Staszowa. Na szczęście ojciec siatkarza zgodził się, żeby wozić chłopca raz w tygodniu do profesjonalnego klubu. - Sam grał kiedyś w siatkówkę, więc bardzo dużo pomagał. Ciągnął mnie w górę cały czas - zdradza młody zawodnik.

- Za każdym razem, gdy już dojechaliśmy na miejsce, czekał na mnie godzinami - opowiada.

Wkrótce Kuba ukończył podstawówkę (jeszcze wtedy 6-klasową) i do gimnazjum trafił już do Akademii Talentów Jastrzębskiego Węgla. To prawie 300 kilometrów od domu.

- Była to bardzo ciężka sprawa. Wyprowadzić się w wieku 12-13 lat, gdy rodzice wszystko za mnie robili, stanowiło mocne wyzwanie. Nie żałuję tego, bo dzięki temu jestem tu gdzie jestem. Nie było to łatwe zarówno dla mnie, jak i dla rodziców - wyjaśnia.

Było mu jednak trochę łatwiej. Do jednej z najlepszych akademii w Polsce trafił m.in. z Kajetanem Kubickim. To także wielka nadzieja reprezentacji Polski - rozgrywający.

- Pięciu nas z Kielc trafiło do akademii na Śląsku. Dlatego było nam raźniej i łatwiej. Trzymaliśmy się razem, wchodząc do nowej grupy - dodaje.

Złoty kadet

Jednak kluczowe znaczenie w rozwoju Hawryluka miała gra w SMS-ie PZPS Spała, do której trafił niedługo później. - Dzięki temu, że dostałem powołanie do kadry, udało mi się dostać do Spały. Wtedy grałem w drugiej lidze z seniorami, później w pierwszej. Teraz mi dużo łatwiej, bo wiem, z czym się je poważną siatkówkę - twierdzi zawodnik.

Hawryluk z takim doświadczeniem brylował także w rozgrywkach młodzieżowych. W mistrzostwach świata kadetów w 2021 roku reprezentacja Polski pod wodzą Michała Bąkiewicza zdobyła złoty medal. A gracz otrzymał nagrodę dla najlepszego libero turnieju.

- To była świetna współpraca - mówi o trenowaniu z Bąkiewiczem. - Po wynikach można zobaczyć, że trenowało się z nim bardzo dobrze, zdobyliśmy w końcu mistrzostwo świata. Dostawaliśmy dużo podpowiedzi, był super człowiekiem, świetnym szkoleniowcem i cieszę się, że mogłem z nim pracować - dodaje.

Trudne początki wśród najlepszych 

Po skończeniu nauki w liceum wielu utalentowanych siatkarzy stoi przed trudnym wyborem. Iść do klubu PlusLigi, w którym o miejsce w wyjściowym składzie nigdy nie jest łatwo, a może iść do drużyny z niższych lig. Hawryluk jednak mierzy wysoko. I został zawodnikiem Indykpolu AZS Olsztyn - klubu z górnej połowy tabeli ligi.

I wywalczył sobie miejsce w składzie. Przez pierwsze kilka kolejek siedział na ławce, ale odkąd wszedł na boisko, miejsca nie oddał.

- Przed przyjściem do klubu, prezes mówił, że chce bym został podstawowym libero, że jestem dużym talentem - wyjaśnia.

- Cieszę się, że trener Javier mi ufa. Początki były ciężkie, bo z moim angielskim nie było za kolorowo. W drużynie już w większości rozmawiamy po angielsku i staram się dogadywać z trenerem Weberem. Dużo ze mną pracuje indywidualnie. Zostajemy po treningach, ćwiczymy przyjęcie, obronę - dodaje.

A jak się czuł przed swoim debiutem w najwyższej klasie rozgrywkowej? - Miałem stres pozytywny. Nie paraliżował mnie, ale bardziej to było na zasadzie, że nie umiem się doczekać. Zawsze są emocje i muszą być - przyznaje.

- Zdecydowanie stres mnie bardziej motywuje. Gdy go mam, gra mi się dużo lepiej - twierdzi Jakub Hawryluk.

Drugi Zatorski?

Występy tego zawodnika są na tyle dobre, że wielu ekspertów chciałoby powołania tego gracza do kadry Polski. A konkurencja w reprezentacji na jego pozycji jest ogromna. Nasi obaj libero, Paweł Zatorski i Jakub Popiwczak, zaliczani są do czołówki światowej.

Hawryluka porównuje się do tego pierwszego. - Cieszę się, że niektórzy tak sądzą - przyznaje. - Paweł Zatorski jest jednym z najlepszych zawodników na świecie na tej pozycji. Staram się podpatrywać detale, jak się ustawia. Od małego patrzę, jak gra. Największym moim idolem jest Jenia Grebennikov. Staram się zrobić wszystko, by być podobnym do niego - dodaje.

Reprezentację Polski czeka w tym roku bardzo długi sezon kadrowy. Liga Narodów wraz z turniejem finałowym, mistrzostwa Europy i kwalifikacje olimpijskie. I tu dla Hawryluka otwiera się szansa. Zwłaszcza w Lidze Narodów mógłby szansę pokazania swoich umiejętności i trenowania z najlepszymi.

- Nie rozmawiałem jeszcze z trenerem Grbiciem. Mam nadzieję, że kiedyś taka sytuacja się nadarzy - kończy skromnie Hawryluk.

Czytaj więcej:
Niewiele zabrakło do 40 "oczek". Punkty, bloki, asy 15. kolejki Tauron Ligi

Źródło artykułu: WP SportoweFakty