Rosjanie grozili Polakowi!

W wakacje sportową Polską wstrząsnęła wiadomość o groźbach i zastraszaniu piłkarza ze strony jego greckiego klubu. W wywiadzie dla portalu supervolley.pl o takiej sytuacji mówi Andrzej Grzyb.

W tym artykule dowiesz się o:

Rosyjska mafia czy rosyjski oligarcha - kto jest groźniejszy, kogo należy się bardziej bać? Zdecydowanie oligarchów. Groźby z ich strony na pewno nie są żartem.

- Groził mi jeden z rosyjskich oligarchów, który był głównym sponsorem klubu. Działo się to po nieudanym wiązanym transferze do Chabarowska Gosi Niemczyk i jednej z brazylijskich zawodniczek. Brazylijka skasowała pięćdziesiąt procent pieniędzy wynikających z kontraktu i uciekła - wyjaśnia Andrzej Grzyb. - Wyjechała też Gosia, bo transfer był wiązany i obowiązywał obie zawodniczki na raz. Brazylijkę próbowaliśmy znaleźć przez siatkarskie federacje Rosji i Brazylii, a nawet przez Komitet Olimpijski. Okazało się, że postanowiła skończyć karierę i się ulotniła. Ale oligarcha, właściciel kopalni diamentów zawziął się i chciał zwrotu pieniędzy - dodaje.

Znany siatkarski menadżer miał więc solidne podstawy, by obawiać się o bezpieczeństwo swoje oraz swoich bliskich. - Dla bezpieczeństwa musiałem nagłośnić całą sprawę w mediach. Napisałem też pismo do oligarchy, w którym zawarłem informację o powiadomieniu Prokuratury Generalnej w Rosji oraz prasy w Rosji i w Polsce. Dałem mu do zrozumienia, że jeżeli cokolwiek stanie się mojej rodzinie, to wtedy będzie wiadomo, że to jego robota - wyjaśnił portalowi supervolley.pl.

Czy siatkówka zmierza w złym kierunku? Zastraszanie menadżera może na to wskazywać. Jednak Grzyb podkreśla, że Rosjanie zawsze byli fair w sprawach transferowych. - Zajmuję się sprawami transferowymi od 1980 roku. Zresztą osoby, które kierują obecnie rosyjską siatkówką, prowadziły kiedyś agencję menadżerską Volley Service, z którą zaczynaliśmy współpracę na rynku polsko-rosyjskim - zaznaczył.

A jak wyglądają sprawy transferowe w innych krajach? - Wszędzie, poza Grecją, Izraelem czy Cyprem, nigdy nie było problemów. Są to kraje, z którymi staram się nie podtrzymywać już umów transferowych. W Izraelu była niedawno wpadka, gdyż grający tam Krzysztof Bas nie dostał za grę ani grosza. W Grecji i na Cyprze, gdzie grali bracia Szewczykowie i Marcin Jarosz, zawsze były problemy z pieniędzmi. Dlatego tam już nie posyłam zawodników, z którymi współpracuję. Jeśli chcą jechać, niech jadą, ale na własną odpowiedzialność - kończy rozmowę z portalem supervolley.pl Andrzej Grzyb.

Źródło artykułu: