Mariusz Wlazły (kapitan PGE Skry Bełchatów): Przede wszystkim chciałbym pogratulować drużynie przeciwnej. Był to bardzo wyrównany mecz, który stał na wysokim poziomie. Obie drużyny stworzyły ciekawe widowisko dla kibiców, którzy tutaj przyszli. Myślę, że mecz naprawdę mógł się podobać. W niektórych momentach to my przeważaliśmy, w niektórych, na przykład w trzecim secie, to Jastrzębie odskoczyło nam na większą odległość. Zaczęliśmy jednak odrabiać straty i cieszę się, że chłopaki wytrzymali i przetrzymali to, co działo się na boisku. Nas przede wszystkim cieszy zwycięstwo. Jeśli chodzi o mnie, to mam za sobą dopiero dwa tygodnie treningów, powoli wchodzę do gry. Przez pięć miesięcy praktycznie nie funkcjonowałem w sporcie, nie miałem kontaktu z siatkówką. Teraz ciężko jest mi wrócić do tego sportu. Na razie jest ciężko, jest ból, są zakwasy, ale to niedługo minie - jest to kwestia treningu i pewnego okresu przygotowawczego do sezonu.
Grzegorz Łomacz (kapitan Jastrzębskiego Węgla): Oczywiście chciałbym pogratulować drużynie przeciwnej. Sądzę, że mecz stał na niezłym poziomie. Trzeci set chyba podciął nam skrzydła. Cały czas prowadziliśmy, mieliśmy 7-8 punktów przewagi, niestety Skra powoli nas doganiała i w końcu przegoniła. Myślę jednak, że się ich nie przestraszyliśmy. Wyszliśmy, walczyliśmy i możemy być zadowoleni z naszej gry. Z wyniku niestety nie.
Jacek Nawrocki (szkoleniowiec PGE Skry Bełchatów): Myślę, że temu spotkaniu możemy wspólnie wystawić bardzo dobrą laurkę. Spodziewaliśmy się trudnego meczu w Jastrzębiu. Tutaj wszystkie spotkania właśnie należą do trudnych. To zawsze są mecze na szczycie, wzbudzające dużo emocji wśród kibiców, zawodników i trenerów. Jeśli chodzi o sam pojedynek, to ja mówiłem, że na tej sali wygrywa się zagrywką i przyjęciem. Bardzo często sprawdza się to. Tym razem po naszej stronie była zagrywka, zarówno pod względem ilości skutecznych serwisów jak i błędów w tym elemencie. Wpływ miała także ilość wykorzystanych szans w kontratakach. Jedna i druga drużyna miały bardzo dużo darmowych piłek. W tym elemencie też mieliśmy minimalną przewagę. Poza tym mecz był bardzo wyrównany. To co stało się w trzecim secie zdarza się raz na pięćdziesiąt. Pomogło nam wtedy szczęście.
Roberto Santilli (szkoleniowiec Jastrzębskiego Węgla): Przede wszystkim chciałbym pogratulować zespołowi z Bełchatowa. Zarówno za wynik jak i grę, którą zaprezentowali. Myślę, że największa różnica polegała na tym, że oni kontynuowali grę na wysokim poziomie. Nie mogę narzekać na styl, który pokazaliśmy. Spoglądając w statystyki, widać że graliśmy na równym poziomie, a czasem nawet lepiej. Różnica była taka, że oni kontynuowali grę na wysokim poziomie, a my niestety nie. Wahania formy mogły wynikać z młodego wieku niektórych zawodników. Najbardziej mi zależy na tym, aby oni grali na wysokim pułapie w serwisie i bloku. Rozpatruję ten wynik jako część drogi, którą musimy pokonać. Nie można jednak powiedzieć, że zagraliśmy bez zęba, zadziorności czy założeń taktycznych. Musimy dorosnąć do tego, aby następnym razem pobić Skrę.