23-letnia przyjmująca ma za sobą niezwykle udaną Ligę Narodów. Od początku to na nią, obok Olivii Różański, postawił Stefano Lavarini w wyjściowej szóstce. Martyna Łukasik pokazała, że jest w stanie rywalizować na najwyższym poziomie.
Zawodniczka Grupy Azoty Chemika Police została trzecią najlepszą przyjmującą tegorocznej edycji LN. Dodatkowo otrzymała bardzo ważne wyróżnienie. Łukasik wybrano bowiem do drużyny marzeń obok siatkarek, które zagrały w finale - Turczynek i Chinek.
W rozmowie z WP SportoweFakty opisała, co czuła po ostatnim punkcie meczu o brązowy medal.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: zatańczyli przed... selekcjonerem. I ten komentarz!
Walka i wybuch radości
- Ciężko jest mi sobie przypomnieć, jakie były pierwsze myśli po ostatnim bloku w meczu. Widziałam tylko, jak piłka spada w boisko. Było mnóstwo radości, która przepełniła cały mój organizm - powiedziała.
- Tie-break graliśmy momentami punkt za punkt. Zwłaszcza końcówka była bardzo zacięta. Musiałyśmy bronić dwóch piłek meczowych, co nam się udało. Zrobiłyśmy świetną robotę na koniec spotkania. Wiedziałyśmy, że każdy punkt, każda akcja, może okazać się kluczowa. To był tak naprawdę ostatni moment, w którym mogłyśmy powalczyć o coś więcej. Przez cały ostatni set zachowywałyśmy duże skupienie i koncentrację na każdym kolejnym punkcie. Nie na tym, co było, czy co będzie - kontynuowała podopieczna włoskiego szkoleniowca.
Martyna Łukasik zdradziła, jak polska kadra zdołała się szybko odbudować po porażce z reprezentacją Chin.
- Miałyśmy jak zawsze pomeczową odprawę. Trener nam pokazał liczby i powiedział, co według niego musiałyśmy poprawić, jaką lekcję wyciągnąć z przegranej z Chinkami. Starałyśmy się to wykonać - przyznała.
- To był jeden z naszych pierwszych meczów o tak wysoką stawkę. Wyciągnęłyśmy z niego lekcję i w mecz ze Stanami Zjednoczonymi chciałyśmy wejść od pierwszej piłki. Od początku wierzyłyśmy, że jesteśmy w stanie to zrobić, jeżeli będziemy wszystkie razem iść w tę samą stronę. Dokonałyśmy tego jako jeden zespół. Jestem szczęśliwa, że mogę być częścią tej drużyny i tego, co się wydarzyło. To wspaniałe uczucie - dodała.
Jak w pozycji podstawowej przyjmującej odnajduje się Łukasik? - Podoba mi się ta rola. Po to to robimy, aby być na boisku. Niemniej uważam, że rywalizacja na tej pozycji w naszym zespole jest wysoka. Wydaje mi się, że mamy super przyjmujące. Każda z nas ma w swojej charakterystyce coś innego do zaoferowania - odpowiedziała.
Tak ukształtował się zespół
Pochodząca z Gdańska siatkarka podkreśliła, że dobre słowo po sukcesie w Lidze Narodów należy się nie tylko zawodniczkom, które wystąpiły w meczu przeciwko Stanom Zjednoczonym.
- Wszystkie z nas zasługują na ogromne uznanie za świetną pracę, którą wykonałyśmy. Nie tylko ta czternastka, która grała w Lidze Narodów, ale również dziewczyny, które nie są z nami w USA. Cały czas idziemy do przodu. Każda z nas nawzajem się napędza do progresu - podkreśliła.
Wielu kibiców zauważa, że Łukasik rozwinęła się pod względem tego, jak podchodzi do trudnych, niestandardowych akcji oraz szukania różnych kierunków uderzeń w ataku. Sama zawodniczka powiedziała, że przed nią wciąż dużo do zrobienia w każdym aspekcie.
- Wiem, że jeszcze mam wiele do nauki, poprawy. Mam jeszcze obszerny szereg rozwiązań na siatce do wypracowania. Na pewno będzie on coraz większy z każdym treningiem, każdą minutą spędzoną na boisku. Cieszę się, że mogę być wsparciem dla zespołu również w tych trudniejszych momentach - odrzekła przyjmująca, która następnie nawiązała do bardzo ważnej kwestii - zaufania.
- Dla nas bardzo ważne jest zaufanie, którym darzymy siebie nawzajem, ale też trenera w to, co potrafimy robić, jakie umiejętności posiadamy. To dodaje wiary we własne możliwości - zaznaczyła nasza zawodniczka.
Kibice i eksperci nazywają Martynę Łukasik jokerem w talii Stefano Lavariniego. Tak na nią mówi choćby Joanna Kaczor-Bednarska, która komentuje spotkania Polek na antenie Polsatu Sport. Kadrowiczka jednak nie ukrywa, iż nie wiedziała o takim pseudonimie.
- Pierwsze słyszę, że jestem tak nazywana! Nie wiem, czy to jest tak, że im cięższa sytuacja, tym lepiej mi się gra. Natomiast im trudniej, tym trzeba bardziej ryzykować. Zwłaszcza, jeśli piłka jest do tego odpowiednia. Zawsze próbuję znaleźć odpowiednie rozwiązanie. Nie za każdym razem się to udaje, ale dążę do tego, żeby z każdą piłką zrobić coś mądrego - podsumowała.
Mateusz Wasiewski, WP SportoweFakty
Czytaj także:
Szaleństwo! Eksperci zachwyceni po sukcesie Polek. "Ja płaczę. Ty płaczesz"
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)