I liga: Czekać, co przyniesie los - echa meczu Orzeł Międzyrzecz - GTPS Gorzów Wielkopolski

Orzeł Międzyrzecz przegrał 1:3 z GTPS-em Gorzów Wielkopolski w ostatniej kolejce I ligi mężczyzn. Szkoleniowiec Orła, Andrzej Stanulewicz winą za porażkę obarczył przede wszystkim braki kadrowe. - Moje pole manewru jest symboliczne - narzekał w rozmowie z Gazetą Lubuską.

W meczu z GTPS-em drużyna Orła musiała sobie radzić między innymi bez atakującego Krzysztofa Hajbowicza, który z powodu spraw rodzinnych wyjechał do Francji i wróci dopiero w połowie listopada. - Braków mamy więcej. Nie zapominajmy o rekonwalescencie Danielu Mrozie, który w pełni gotowy do gry będzie dopiero za miesiąc - dodał na łamach Gazety Lubuskiej trener międzyrzeckiego zespołu, Andrzej Stanulewicz. - Moje pole manewru jest symboliczne. W każdym secie mogę zrobić najwyżej dwie zmiany i wziąć dwa czasy. Potem zostaje mi czekać, co przyniesie los - dodawał.

Co zrozumiałe, zupełnie inne nastroje po meczu prezentowali gorzowianie. Najbardziej cieszył się Adrian Hunek, który jeszcze kilka miesięcy temu reprezentował barwy GTPS. - Nie ma co, zemsta smakuje słodko - żartował, wyjaśniając: Po ostatnim sezonie działacze nie przyjęli moich, wcale nie wygórowanych warunków. Widać nie pasowałem im do drużyny. Zadowolony był również trener Sławomir Gerymski. - Na ten mecz nakręcaliśmy się przez cały miniony tydzień. Byliśmy wściekli po frajerskim straceniu trzech punktów w dwóch poprzednich spotkaniach. Powiedzieliśmy sobie, że musimy odrobić tę stratę w Międzyrzeczu. Udało się, choć w ataku mieliśmy tak samo słaby procent skuteczności, jak w pojedynku z kielczanami - wyjaśniał.

Komentarze (0)