Polki przeszły przez fazę grupową mistrzostw Europy bez większych problemów. Biało-Czerwone zanotowały tylko jedną porażkę, w konfrontacji z Serbkami. W pozostałych czterech pojedynkach podopieczne Stefano Lavariniego przegrały raptem dwa sety.
Mimo tego nasza droga do strefy medalowej wcale nie jest usłana różami. - Niepowodzenie z Serbkami nie tylko przyprawiło o uczucie niedosytu, ale dodatkowo sprawiło, że znaleźliśmy się w trudniejszej połówce drabinki. Teraz najbardziej prawdopodobny scenariusz jest taki, że w trzeciej fazie zmierzymy się z Turczynkami. To duży minus i bardzo złe wieści - mówi były trener i zawodnik, Ireneusz Mazur, w rozmowie z WP SportoweFakty.
- Faza grupowa pokazała, że Polki sytuują się bardzo blisko trzech najlepszych drużyn na świecie. Do tego grona na pewno należą Turczynki, Serbki i Włoszki. W każdym razie poziom naszych dziewcząt jest coraz bardziej zbliżony do tych reprezentacji, więc myślę, że możemy mówić o spełnieniu podstawowych założeń. Przegraliśmy tylko raz, co biorąc pod uwagę siłę Serbek, nie jest absolutnie powodem do wstydu. Wiele wskazuje na to, że jeśli Polki zostaną wyeliminowane, w dużej mierze przyczyni się do tego niekorzystny układ spotkań - dodaje.
"Nie mam żadnych obaw"
W 1/8 finału mistrzostw Europy nasze reprezentantki zmierzą się z Niemkami. Te zostały sklasyfikowane na trzecim miejscu w grupie C, za Turcją i Czechami. W dodatku przegrały aż trzy spotkania.
ZOBACZ WIDEO: Pod Siatką - Polki lepsze od Belgijek! Zobacz kulisy meczu ME
- Niezależnie od wszystkiego. Pewnie pokonaliśmy Belgijki. One z kolei poległy z Ukrainkami. Polki natomiast uporały się z naszymi wschodnimi sąsiadkami również bez większych problemów. W tych pojedynkach straciliśmy raptem jednego seta. Niemki zaś grały w łatwiejszej grupie. Oczywiście w niej znalazły się Turczynki, ale reszta zespołów dysponuje mniejszą siłą rażenia. Zarówno kadra Vitala Heynena, jak i Czeszki, które zajęły drugie miejsce, to nie są drużyny, które mogłyby nam zagrozić - mówi Mazur.
Ekspert kontynuuje. - Dlatego choć ja szanuję Niemki, patrząc na wszystkie czynniki, jednak się ich nie boję i nie uważam, żeby nasze dziewczęta mogły zostać wyeliminowane już w drugiej rundzie turnieju. To my jesteśmy zdecydowanym faworytem tego spotkania. Jeżeli rywal może na coś liczyć, to prędzej na naszą niedyspozycję bądź zdarzenia, które są trudne do przewidzenia - podkreśla.
Można odnieść wrażenie, że Polki są lepsze od zespołu Heynena pod każdym względem. W dodatku niewiele brakowało, a te zajęłyby czwarte miejsce w swojej grupie. Ostatecznie ta lokata przypadła jednak Szwedkom, które wprawdzie wygrały z Niemkami, lecz niespodziewanie przegrały z Greczynkami, co okazało się decydujące.
- Uwzględniam wszystkie zastrzeżenia, czyli szacunek i modestię do innych przeciwniczek. Obiektywnie po prostu trzeba stwierdzić, że Polki tworzą zespół bardziej dojrzały, dobrze skomponowany i wyselekcjonowany. Przede wszystkim prezentują imponującą siatkówkę, taką z czołówki europejskiej - podkreśla były trener.
Z hegemonem o strefę medalową
Zapytaliśmy Mazura o to, który zespół jego zdaniem jest lepszy, Serbia czy Turcja.
- Myślę, że Turczynki. To może być reprezentacja, którą będzie niezwykle trudno pokonać. Melissa Vargas gra jakby była z innej galaktyki. Nie da się tego ukryć. Ta zawodniczka robi różnicę. Siatkówka jednak ma wiele oblicz. Teoretycznie wszystko może się zdarzyć. Niespodziewanych zwrotów akcji nie brakuje. Analizując natomiast na chłodno i abstrahując od czynników emocjonalnych, Turczynki to chyba najmocniejszy zespół na tych mistrzostwach i jeśli na nie trafimy, najpewniej nie damy rady. To oczywiście tylko najbardziej prawdopodobny scenariusz - odpowiada.
Czego w takim razie zabrakło Polkom, by zanotować komplet zwycięstw w grupie? Co trzeba poprawić, żeby pokonać Turcję? - Jeżeli po drugiej stronie gra rywalka pokroju Tijany Bosković albo inna dużego kalibru, to oczywiste, że my jako rywal musimy się jej przeciwstawić. W tym celu potrzebujemy zawodniczki o podobnym trybie i stylu grania, urodzonej liderki. Takiej, której skuteczność i jakość grania będzie zbliżona do najlepszej reprezentantki przeciwniczek. Jeżeli Bosković zdobywa 27 punktów, a nasza atakująca 15, to za mało. Czym wówczas musimy nadrobić? Pozostałymi zawodniczkami - mówi Mazur
- Wtedy przynajmniej dwie skrzydłowe muszą grać na podobnym poziomie i dokładać do dorobku drużyny powiedzmy czternaście albo piętnaście punktów. Dopiero wtedy możemy mówić o kolejnych elementach. Trzeba pamiętać także o tym, że Turczynki, Włoszki czy Serbki mają w zanadrzu więcej niż jedną skuteczną atakującą. Przegraliśmy jeden mecz w fazie grupowej dlatego, że zabrakło w nim liderki, która mogłaby wziąć na siebie ciężar gry - dodaje.
Recepta jest prosta. Wszystko sprowadza się do jednego
Zdaniem naszego rozmówcy, najlepszym przykładem tego, jak nasza gra powinna wyglądać, są wydarzenia z pierwszego seta i większej części trzeciego. Wówczas Polki dzielnie przeciwstawiały się Serbkom. - Mieliśmy bardzo dobrze grającą Magdalenę Stysiak. Do tego dołączały się na zmianę Olivia Różański i Martyna Łukasik. Patrząc czysto technicznie, musimy wykorzystywać swoje największe atuty, a więc zróżnicowaną zagrywkę, niekoniecznie siłową - podkreśla.
- Jeżeli w danym dniu ona funkcjonuje właściwie, jeśli nasze reprezentantki są dobrze dysponowane, wtedy jesteśmy w stanie uruchomić drugi największy atut, blok. W dalszej kolejności wykorzystujemy wysokie skrzydłowe. Reasumując, wszystko zaczyna się od dobrej zagrywki, do niej dochodzą kolejne elementy. Możemy rywalizować z każdym, pod warunkiem, że to, o czym wspomniałem, zostanie zachowane, a nasze reprezentantki będą miały dobry dzień - podsumował Ireneusz Mazur.
Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz także:
- "To było co najwyżej średnie granie". Drzyzga jasno o mankamentach Polaków
- "Ile?". Trener Polek zaskoczony
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)