Piątka z oceny taktycznej - komentarze po spotkaniu Jadar Radom - AZS Domex Tytan Częstochowa

Pojedynek Domexu Tytan Częstochowa w Radomiu pokazał dobitnie, że nie zawsze faworyt musi wracać do domu z tarczą. - A wszystko przez masę błędów, które miały ogromne przełożenie na naszą formę. Jadar potrafił to wykorzystać, dlatego wygrał - oceniał Grzegorz Wagner, szkoleniowiec teamu spod Jasnej Góry.

Dawid Murek (kapitan Domexu Tytan Częstochowa): Na pewno przegraliśmy to spotkanie własnymi błędami. Radom zagrał dobry mecz na wyższym poziomie niż my, dlatego wygrał. Myślę, że Jadarowi potrzebne było takie przełamanie. Tyle że my chcieliśmy podtrzymać passę trzech wygranych spotkań. Z racji na nasze poprzednie zwycięstwa może i byliśmy faworytem, jednak wywołane ciśnienie na dobicie do czołówki tabeli sprawiło, że nasza gra nie wyglądała najlepiej. Po prostu daliśmy ekipie z Radomia zbyt wiele punktów za darmo.

Robert Prygiel (kapitan Jadaru Radom): Nie było to porywające widowisko. Najgorsze jest to, że w najprostszych sytuacjach wciąż nie potrafimy dobić rywala. Tak kombinujemy, że tylko stwarzamy sobie masę problemów. Ważne, że tak jak liczyliśmy, udało się nam zdobyć komplet punktów. Do tej pory nie graliśmy tak, jak od nas oczekiwano. Mam nadzieje, ze teraz zaczniemy grać, tak jak powinniśmy.

Grzegorz Wagner (trener Domexu Tytan Częstochowa): Ekipa z Radomia zasłużyła na gratulacje, bowiem zagrali bardzo dobre zawody. W czwartkowym meczu brylowali zwłaszcza środkowi. Słabsza zagrywka z naszej strony miała też przełożenie na nasza formę. Przy takiej ilości błędów jak popełniliśmy, nie mamy prawa wygrać meczu. Szkoda, że w naszej ekipie zabrakło Marka Kardosa, który leży chory w łóżku, czy Piotra Łuki, który nie trenował niemal cały tydzień. Nie usprawiedliwiamy się. Tak się złożyło, że Jadar zagrał lepiej, dlatego zwyciężył.

Jan Such (trener Jadaru Radom): Grzesiek jest taktykiem i dobrze ocenił spotkanie oraz grę naszych środkowych. Szkoda, że w bloku nie zawsze dochodziliśmy do skrzydeł. Ale podstawą było przyjęcie na palce niezbyt przyjemnej brazylijki. Otwierało to drogę do skutecznej akcji. Dzięki niemu wygraliśmy. Nie ukrywam, że bałem się tego pojedynku. Z Jastrzębskim Węglem bowiem zagraliśmy na podobnym poziomie, ale brakowało nam szczęścia. W czwartek udało mi się wygrać. Przepraszam zawodników i kibiców za żółtą kartkę. Poniosło mnie, jednak w momencie, gdy nasi liniowi pokazywali co innego niż wydarzyło się w rzeczywistości, trudno nie stracić głowy.

Komentarze (0)