Słynne zdanie padło z ust Jerzego Mielewskiego, dziennikarza Polsatu Sport. Chodziło o losowanie Mistrzostw Europy 2019, kiedy okazało się, że Polacy zagrają z Holandią, Czechami, Estonią, Ukrainą i Czarnogórą. Tym razem trafili na Holandię, Macedonię, Czechy, Danię oraz Czarnogórę.
Różnica niewielka, poziom podobny. Podczas mistrzostw Europy rywalizują w sumie 24 zespoły, które podzielone są na cztery grupy. Tylko w grupie A, gdzie są Serbia, Włochy, Niemcy, Estonia, Szwajcaria i Belgia, można mówić o interesującej rywalizacji. W pozostałych faworyci będą mieć pięciomeczowe rozbiegówki do fazy pucharowej.
W rankingu CEV jest 38 ekip, czyli zaledwie 14 w ogóle nie startuje w mistrzostwach Starego Kontynentu. W związku z tym trudno mówić o prestiżu tej imprezy. Cztery ekipy rozegrają więc pięć meczów w grupie, a potem zaledwie cztery w fazie pucharowej i dopiero tu stawka będzie wysoka.
ZOBACZ WIDEO: Pod Siatką - Polska pokonała Ukrainę! Zobacz kulisy meczu ME
Dla Nikoli Grbicia pierwszych pięć spotkań, co sam też podkreśla, będą okazją na przetestowanie wszystkich zawodników w warunkach meczowych. I to chyba jedyny plus takiego, a nie innego formatu tej imprezy. Już w premierowym spotkaniu z Czechami szansę gry dostał Łukasz Kaczmarek, a Bartosz Kurek spędził na boisku tylko kilka minut. Bardzo dobre spotkanie zagrał Kamil Semeniuk, o którego formę można było się martwić.
Czasami trudno jest oglądać mecze takie jak Polska - Czechy i być gotowym na jeszcze większą dominację np. w spotkaniu z Danią. Polscy kibice, którzy są przyzwyczajeni do widowisk na najwyższym poziomie z rywalami z najwyższej półki, mogą się zwyczajnie nudzić. Uznajmy jednak, że to czas dla kadry, bo decyzji CEV o takim formacie mistrzostw i tak nie zrozumiemy.
Czytaj też:
Główny rywal Polski w grupie wystartował efektownie
Tego były gwiazdor PlusLigi się nie spodziewał! Wszystko nagrały kamery
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)