Trener Słowenii to ulubieniec... polskich siatkarzy. Teraz się odgraża. "Rozliczę go"

Materiały prasowe / CEV / Na zdjęciu: Reprezentacja Polski siatkarzy i Ghoerghe Cretu
Materiały prasowe / CEV / Na zdjęciu: Reprezentacja Polski siatkarzy i Ghoerghe Cretu

To on "wynalazł" Łukasza Kaczmarka. Pracą w ZAKSIE zapisał się w historii polskiej siatkówki. I do dziś zawodnicy go uwielbiają, bo chce dawać to, czego nie miał. - Nauczono mnie, że mam być jak żołnierz - mówi. Półfinał ME Polska - Słowenia o 18:00.

[b]

Korespondencja z Rzymu - Arkadiusz Dudziak[/b]

Kiedy pyta się siatkarzy, który pracowali z Gheorghe Cretu, trudno usłyszeć jakiekolwiek złe słowo. Wszyscy zawodnicy chwalą go nie tylko za wizję siatkówki, ale za wyjątkowe więzi, które buduje z siatkarzami. Kim jest mag z Rumunii, który jako jedyny zdobył w Polsce potrójną koronę, kiedy to w sezonie 2021/22 wygrał Ligę Mistrzów, mistrzostwo Polski i Puchar Polski?

Daje siatkarzom to, czego nie miał

Cheorghe Cretu urodził się w 1968 w Konstancy. Przez wiele lat był związany z Dynamo Bukareszt. - Kiedy miałem 17 lat to codziennie na treningach przechodziłem obok pucharu dla najlepszej drużyny Europy - mówił rok temu Cretu w wywiadzie dla WP.

Ten okres uformował jednego z najlepszych trenerów na świecie. Ale też w negatywny sposób. Ulubieniec swoich podopiecznych wyznaje, że w siatkówce rzadko miał się do kogo zwrócić ze swoimi problemami.

ZOBACZ WIDEO: Pod Siatką: "On farbuje włosy". O kim mowa? Zobacz kulisy meczu z Belgią!

- Nauczono mnie, że mam być jak żołnierz czyli przyjść na trening i wykonywać swoje obowiązki bez mrugnięcia okiem. Potem słyszałem maksymalnie jedną pochwałę na miesiąc. Ale teraz czasy się zmieniły. Edukacja, świadomość, jak kreować zawodników oraz budować ich pozycję, jest obecnie zupełnie inna - opowiada przed meczem Polska - Słowenia.

Obecny selekcjoner reprezentacji Słowenii znany jest z tego, że nawet jak opuści dany klub, to nie urywa kontaktu z otoczeniem. Stara się utrzymywać więzi, często wysyła do swoich byłych podopiecznych pokrzepiające wiadomości.

- Mam kontakt nawet z rodzinami siatkarzy. Gdy pracuję z jakimś zespołem, to jestem częścią jego życia. Nie wygląda to tak, że pojawiam się w hali pięć minut przed treningiem, a pięć minut po nim biegnę do domu. Wykonuję moją pracę w sposób, w jaki ja sam chciałem być traktowany, kiedy byłem zawodnikiem - tłumaczy Cretu.

- Nawet moja rodzina czyli żona i córka w to wszystko jest wciągnięta. Moja praca jako trener nie dotyczy tylko siatkówki - dodaje.

Jak uważa prowadzenie drużyny nosi za sobą nie tylko obowiązki czysto siatkarskie. - Są młodzi zawodnicy, którzy potrzebują mojego wsparcia nie tylko jako trenera, ale jako też ojca, przyjaciela, nauczyciela. To elementy, których mi brakowało na początku kariery - ocenia Rumun.

- W klubach i kadrze spędzamy ze sobą długie miesiące, sporo podróżujemy. Moja rola nie może sprowadzać się tylko do tego, żeby mówić im, jak grać w siatkówkę - tłumaczy.

To on odkrył Kaczmarka. A teraz chce mu skopać tyłek

Bez Cretu być może nie byłoby historii wielkich sukcesów ZAKSY, a także złotego medalu Ligi Narodów. Kiedy pracował w Cuprum Lubin w latach 2014-2017 to miał w składzie  przyjmującego - Łukasza Kaczmarka. Uznał jednak, że młodemu siatkarzowi będzie lepiej zmienić pozycję. I okazało się to z miejsca strzałem w dziesiątkę, a Kaczmarek od razu był jednym z najlepszych w lidze.

- Wiele mu zawdzięczam. Jest świetnym trenerem, a także psychologiem - opowiada Łukasz Kaczmarek.

- Ma świetne podejście do zawodników. Obdarza wszystkich wielkim wsparciem. Zwraca uwagę na aspekty techniczne, a jego konikiem jest asekuracja i wbijał nam to do głowy. Bo podbijanie piłek nakręca. Na pewno Słoweńcy wiele zyskają - opowiada nam Kaczmarek.

Swojego byłego podopiecznego chwali także sam Cretu. - Wygrał trzy razy Ligę Mistrzów. Dlatego nie jest dla mnie żadnym zaskoczeniem, że teraz jest pierwszym atakującym waszej kadry. Zasłużył, by być w tym miejscu, bo ciężko na to pracował przez lata. Jego osiągnięcia mówią same za siebie - opowiada.

Teraz odgraża się Polakowi. "Skopię mu tyłek"

W czwartkowym półfinale Polska - Słowenia na ME siatkarzy nie będzie sentymentów. - Po meczu się uciskamy, ale zanim wyjdziemy na boisko, patrzę na niego, jak na rywala i będę chciał skopać mu tyłek - mówi Cretu o Kaczmarku.

To właśnie reprezentacja tego kraju czterokrotnie ostatnio eliminowała Polaków z mistrzostw Europy. Ale dla Cretu będzie to pierwszy taki mecz. Kadrę przejął na dwa tygodnie przed ubiegłorocznymi mistrzostwami świata, kiedy to Słoweńcy nie mogli się porozumieć z dotychczasowym szkoleniowcem, Markiem Lebedewem.

I współpraca na linii Cretu - Słowenia wypaliła na tyle, że doszli razem do półfinału MŚ. Jego styl pracy znalazł powodzenie i tam. A Polacy szykują się z nim na batalię bez sentymentów. A jego były podopieczny Norbert Huber delikatnie podgrzał atmosferę.

- Jego styl jest znakomity i mi się podoba. Jest wielkim człowiekiem. Cieszę się, że z nimi zagramy. Podczas sierpniowego Memoriału Wagnera sobie porozmawialiśmy. Powiedział mi, że widzimy się w Rzymie. Ja mu odparłem, że chyba po to, żeby dopingował nas z trybun. On mi odpowiedział, że przyjedzie skopać nam tyłek. W czwartek rozliczę go z tych słów - zapowiada środkowy.

Mecz Polska - Słowenia odbędzie się w czwartek, 14 września o godz. 18:00. Relacja na żywo w WP SportoweFakty.

Czytaj więcej:
Znowu zgubi nas słoweńska klątwa? "Możemy zapomnieć o łatwym meczu"

Źródło artykułu: WP SportoweFakty