[b]
Korespondencja z Rzymu - Arkadiusz Dudziak[/b]
To były wzruszające obrazki po finale mistrzostw Europy siatkarzy. Nikola Grbić zdobył z Polską złoto po wygranej nad Włochami 3:0. I niemal od razu po ostatniej piłce pobiegł na trybuny.
Tam siedzieli jego najbliżsi. A później Serb wrócił na boisku zapłakany przed dekoracją. Grbić dotychczas raczej słynął z oszczędnego okazywania emocji na boisku. Wszystko jednak wyjaśnia w rozmowie z mediami.
- W sobotę mijała 15. rocznica śmierci mojego ojca - wyjawia serbski szkoleniowiec. - Nie sądziłem, że tak mnie to poruszy. To była cała mieszanka emocji - dodaje Serb.
ZOBACZ WIDEO: Pod Siatką: Jak wyglądają w kadrze nostalgiczne momenty? Zobacz drogę Polaków do półfinału ME
- 22 lata temu w 2001 roku jako zawodnik zdobyłem mistrzostwo Europy, więc to nie jest tylko smutny dzień. Po tym finale będę miał jeszcze więcej ciepłych wspomnień - wyjaśnia Nikola.
Czy to oznacza, że w trakcie meczu też odczuwał ogromne emocje?
- Nie jestem beksą, ale w tym dniu tak wyszło. Ale na boisku podczas meczu po prostu nie miałem na nie czasu. Bo myślę tylko o tym, co powinniśmy zrobić - wyjaśnia Grbić.
Na trybunach znalazła się jego najbliższa rodzina - żona, synowie, szwagier oraz kuzynka, która jest dla niego jak siostra. Zabrakło jednak jego brata i mistrza olimpijskiego Vladimira Grbicia. - Nie mógł przyjechać, bo ma ważną delegację do Mongolii, ale on rzadko przyjeżdża na nasze mecze - mówi.
Finał z Włochami był teoretycznie najłatwiejszym meczem Polaków w fazie pucharowej. Z Belgią, Serbią i Słowenią Biało-Czerwoni tracili po jednym secie. Jakie spotkanie w tym turnieju było dla Grbicia najbardziej wymagające?
- Finał nie był najtrudniejszym meczem. Takim był ćwierćfinał z Serbią. Uważam tak, bo graliśmy z zespołem, który nie był faworytem. Zagrali z tego powodu kompletnie bez presji, byli agresywni. W mojej opinii później już było trochę łatwiej. Zwłaszcza od względem emocjonalnym - ocenia Nikola Grbić.
Dla naszej reprezentacji to jednak nie jest jeszcze koniec sezonu. 30 września Biało-Czerwoni rozpoczną zmagania w kwalifikacjach olimpijskich.
- Musimy nadal pracować. Zwłaszcza, że te ekipy, z którymi gramy nie są bardzo wysoko w rankingu. Więc dla nich to może być jedyna szansa na bilet do Paryża. Bułgaria, Argentyna, Kanada - każdy z tych zespołów może uzyskać awans. Będziemy musieli zagrać najlepszą siatkówkę i być w pełni skoncentrowani. I znów cała czternastka musi być gotowa, bo nie da się zagrać całego takiego turnieju jednym składem - podsumowuje Grbić.
Czytaj więcej:
Wyjątkowy gość na meczu Polaków. Nie udało mu się ukryć
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)