To miał być łatwy mecz dla reprezentacji Polski w kwalifikacjach olimpijskich. Ostatecznie jednak tak się nie stało. Tajki zostały koszmarem naszych kadrowiczek. Ostatecznie wygrały z Biało-Czerwonymi 3:2 i podopieczne Stefano Lavarinego mają utrudnioną drogę do igrzysk w Paryżu.
- Trener powiedział kilka słów - ważnych dla nas. Tak naprawdę mecz przegrałyśmy, Tajki zagrały bardzo dobre spotkanie, a my trochę nierówno. Trzeba z tego jak najszybciej wyciągnąć wnioski. Była chwila na smutek, bo nie tak sobie to wyobrażałyśmy. Teraz musimy z podniesioną głową wierzyć w to, że jesteśmy w stanie na tym turnieju zdobyć bilet do Paryża - mówi zawodniczka reprezentacji Polski Aleksandra Szczygłowska.
Dla Biało-Czerwonych przegrana z Tajkami nie oznacza jeszcze końca walki o igrzyska. Będą jednak musiały wygrać minimum dwa mecze. A pewność awansu da im tylko zwycięstwo we wszystkich spotkaniach. Gospodynie turnieju czekają jeszcze starcia z Niemkami, Amerykankami oraz Włoszkami.
ZOBACZ WIDEO: Nikola Grbić wskazał największą zaletę polskich siatkarzy. "To rzadka cecha"
- To będą mecze z dużą adrenaliną. Nic nam nie pozostało, tylko wygrywać. Będziemy musiały zostawić wszystko na boisku, żeby wywalczyć awans do Paryża - tłumaczy Szczygłowska.
W klubie gra jako libero, ale w kadrze Stefano Lavarini ma dla niej inne zadanie. W kluczowych momentach wchodzi jako przyjmująca, by ustabilizować odbiór zagrywki. - Mam jedno zadanie: pomóc w przyjęciu, podbić kilka piłek - opowiada siatkarka.
Jak się czuje na nowej pozycji? - Przyzwyczaiłam się do tego w jakimś stopniu. Staram się nie myśleć nad tym czy to moja pozycja. Chcę zachować spokój i nie tworzyć chaosu, lecz uspokajać grę. Nie jesteśmy robotami, ale staramy się robić wszystko, by szło to w dobrym kierunku - ocenia.
W naszej reprezentacji widać pierwsze oznaki zmęczenia. I trudno się temu dziwić. Polki brały udział w Lidze Narodów, w której zdobyły brąz, a także w mistrzostwach Europy. 4 miesiące trudnych zmagań wieńczą kwalifikacje olimpijskie. A warto zauważyć, że Stefano Lavirini rzadko rotuje składem.
- Sezon jest trudny, bo trwa bardzo długo. Trzeba wiedzieć, jak rozłożyć siły. U nas wygląda to tak, że grałyśmy jedną szóstką. Według mnie nie jest dobrze ustalone, że rozgrywki trwają długo i meczów jest aż tak dużo. Zaczynamy to odczuwać, nie tylko my, ale każda reprezentacja. Staramy się odpoczywać, żeby być gotowe. Czujemy zmęczenie też po sezonie klubowym - wyjaśnia zawodniczka.
W jaki sposób stara się regenerować? - Odpoczywam w łóżku, seriale, swoje dokładają wizyty u fizjoterapeutów. Robimy, co możemy, ale czasu nie ma dużo. Trzeba kombinować. Na pewno się przyda dzień przerwy po meczu z Tajkami. Mam nadzieję, że ze świeżą głową podejdziemy do starcia z Niemkami - kończy Aleksandra Szczygłowska.
W następnym spotkaniu Polki zmierzą się z Niemkami. Początek meczu już w piątek, 22 września o godz. 17:30. Relacja na żywo w WP SportoweFakty.
Czytaj więcej:
Vital Heynen spiął się z dziennikarką TVP. "Zaczynasz mną manipulować"
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)