Biało-Czerwoni prawo gry w turnieju olimpijskim zapewnili sobie dzięki sobotniej wygranej z reprezentacją Holandii 3:1. Chińczycy z kolei grali już tylko o bardzo szeroko pojęty prestiż, bo szansę na awans do Paryża stracili jako jedni z pierwszych w tej grupie, a w tabeli zajmowali przedostatnie miejsce. Dlatego trener Nikola Grbić postanowił dać zagrać tym siatkarzom, którzy w Xi'an grali najmniej.
- Ważne jest, by wygrać ostatni mecz. Nie chcemy go przegrać. Mam nadzieję, że nikt nie nabawi się kontuzji, bo faktycznie wszyscy teraz wszyscy są zrelaksowani i myślą już o Paryżu. Ale musimy zagrać jeszcze jedno spotkanie i trzeba będzie w nim utrzymać koncentrację. Mam nadzieję, że zagramy dobrze - opowiadał trener naszej kadry w wywiadzie dla Polsatu Sport.
Te oczekiwania polscy siatkarze spełniali od samego początku. Grali bardzo równo, skutecznie i na wysokim poziomie. Chińczycy w żaden sposób nie robili krzywdy zagrywką, dzięki czemu przyjęcie w polskim zespole stało na naprawdę dobrym poziomie. A to przekładało się na wysoką skuteczność w ataku całej drużyny. Wyniosła ona ponad 50 procent.
ZOBACZ WIDEO Pod Siatką: "Ninjas in Paris". Tak Polacy świętowali awans na igrzyska!
Już po kilku pierwszych piłkach Polacy uciekli na 3-4 punkty, a później tej przewagi pilnowali. Grzegorz Łomacz często uruchamiał środkowych - Norberta Hubera oraz Karola Kłosa, a ci odwdzięczali się skutecznymi uderzeniami z krótkiej. Premierową odsłonę reprezentacja Polski wygrała 25:20.
W drugiej partii zaciętej walki było już dużo więcej. Chińczycy poprawili przyjęcie, zaczęli grać skuteczniej w ofensywie i pojawił się u nich blok. Jednopunktowe prowadzenie zmieniało się co chwilę, ale końcówka tym razem należała do gospodarzy. Najpierw aut "kupił" Jakub Popiwczak, a potem Wilfredo Leon, który wszedł ratować wynik, został zablokowany i set padł łupem drużyny z Państwa Środka 25:23.
Trzecia partia już nieco wyraźniej padła łupem drużyny chińskiej. Wprowadzony w drugim secie środkowy Guanhua Zhang doskonale wszedł w grę i męczył nas zagrywką. Podobnie zresztą jak przyjmujący Yuantai Yu. Tymczasem po naszej stronie bardzo dobrze spisujący się Tomasz Fornal przestał kończyć ataki, a Bartłomiej Bołądź dwa razy nadział się na blok i przestało być tak spokojnie. Chiny wygrały tę część gry 25:22 i objęły prowadzenie w meczu.
Ale Polacy potrafili na to zareagować w secie czwartym. Przede wszystkim wzmocnili zagrywkę. Na początku asami serwisowymi popisał się Grzegorz Łomacz, a w końcowych fragmentach - Bartłomiej Bołądź, który najpierw skończył atak na 17:9 dla Polski, a później wszedł na zagrywkę i... nie zszedł z niej już do końca seta. Zdobył w tym czasie trzy punkty bezpośrednio z linii 9. metra, w tym ostatni - na 25:9.
W tie-breaku oba zespoły postawiły na pełną moc. Nie oszczędzały się ani na zagrywce, ani w ataku. Rozgrywający śmiało uruchamiali środkowych czy drugą linię. Walka długo toczyła się punkt za punkt. Aż do momentu, gdy doszło do gry na przewagi i Polacy punktowym blokiem na 16:14 zakończyli seta i cały mecz.
To był ostatni mecz turnieju kwalifikacyjnego w Xi'an. Polacy, którzy zakończyli zmagania na pierwszym miejscu w grupie C do kraju wrócą w poniedziałek wieczorem.
Chiny - Polska 2:3 (20:25, 25:23, 25:22, 9:25, 14:16)
Chiny: Yaochen Yu, Jingyin Zhang, Yongzhen Li, Chuan Jiang, Yuantai Yu, Shikun Peng, Zongshuai Qu (libero) oraz Dongchen Wang, Guanhua Zhang.
Polska: Grzegorz Łomacz, Tomasz Fornal, Norbert Huber, Bartłomiej Bołądź, Kamil Semeniuk, Karol Kłos, Jakub Popiwczak (libero) oraz Wilfredo Leon, Marcin Janusz, Łukasz Kaczmarek.
Czytaj także: Show reprezentacji Niemiec! Podopieczni Winiarskiego bezkonkurencyjni
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)