W ostatnich trzech sezonach Enea Czarni Radom zawodzili i raz po raz zajmowali miejsca na samym dole tabeli PlusLigi. Jednak za każdym razem udało im się uniknąć spadku. W poprzednich rozgrywkach wygrali jedynie 3 z 30 spotkań, a mimo to uzbierali sześć punktów więcej niż BBTS Bielsko-Biała.
Natomiast Bogdanka LUK przed nowym sezonem pozyskał mocnego sponsora tytularnego, którego brakowało w ostatnich latach. Mimo to po awansie do PlusLigi lublinianie raz po raz walczyli o play-offy, ale jeszcze nigdy w nich nie zagrali.
Już na samym starcie znakomicie spisywali się gospodarze (3:0), a szczególnie ich nowy nabytek na przyjęciu - Alexandre Ferreira, który wrócił do PlusLigi po kilku sezonach przerwy. LUK dbał o wypracowaną przewagę, a przed końcowym fragmentem powiększył ją do pięciu "oczek". Błąd Michała Ostrowskiego sprawił, że było 12:17 i o czas poprosił Paweł Woicki.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: wyskoczyła w samym kostiumie. "Odwołujemy jesień"
Pomogło to jego podopiecznym, którzy zdobyli trzy punkty z rzędu i zbliżyli się do rywali. Wówczas przerwę wykorzystał nowy szkoleniowiec miejscowych Massimo Botti, który przeniósł się do Lublina z Gas Sales Bluenergy Piacenzy Volley. To jednak nie zatrzymało rozpędzonych radomian, którzy doprowadzili do remisu za sprawą bloku Vuka Todorovicia na Ferreirze (18:18). Chwilę później Brodie Hofer zatrzymał Mateusza Malinowskiego i Czarni byli z przodu.
Od tego momentu oba zespoły grały punkt za punkt. Jednak nieudany przyjęcie Hofera sprawiło, że kontrę mieli lublinianie. Zakończył ją Jan Nowakowski i to gospodarze mieli pierwszą piłkę setową (24:23). Premierową odsłonę mógł zakończyć Ferreira, ale nie skończył ataku i Czarnych uratował znakomicie grający Nikola Meljanac. Gra na przewagi była jednak krótka. Drugiego setbola wypracował Malinowski, a gości tym razem nie uratował serbski atakujący. Zatrzymał go portugalski przyjmujący miejscowych, który tym samym zrehabilitował się za wcześniej zmarnowaną szansę.
Drugą partię LUK rozpoczął od prowadzenia 4:0. Gdy za sprawą bloków Hofera radomianie się zbliżyli (7:9), rywale odpowiedzieli serią punktową Nowakowskiego i Tobiasa Branda, po której zrobiło się 13:7.
Od tego momentu obserwowaliśmy grę punkt za punkt. Przerwał ją Malinowski, który zdobył drugi z rzędu punkt dla swojej drużyny, a ta dzięki temu była o krok od prowadzenia 2:0 w setach (22:14). To właśnie sprowadzony przyjmujący postawił kropkę nad "i", posyłając asa serwisowego.
Trzeciego seta w pierwszej szóstce rozpoczął Maciej Krysiak i zdobył trzy punkty z rzędu, po których LUK prowadził 5:2. Radomianie gonili, ale nawet gdy łapali kontakt, nie byli w stanie doprowadzić do remisu. Gdy przegrywali jedynie 14:15 o czas poprosił szkoleniowiec gospodarzy i ci po przerwie zdobyli trzy punkty z rzędu.
Przerwa nie zadziałała tak samo na radomian. Ci po zdobytym punkcie zaczęli popełniać błąd za błędem, przez co przegrywali aż 15:22. Taka strata okazała się nie do odrobienia, a całe spotkanie w ich wykonaniu idealnie podsumowała zepsuta zagrywka Bartosza Gomułki, która zakończyła mecz.
Bogdanka LUK Lublin - Enea Czarni Radom 3:0 (26:24, 25:17, 25:19)