Beniaminek z Wielunia prowadził w Jastrzębiu 2:0, lecz po ponad dwugodzinnej walce schodził z parkietu pokonany. - Byliśmy bardzo blisko, ale taka jest właśnie siatkówka. Czasami trudno jest zabrać to, co już jest teoretycznie położone na stole. Wiadomo jednak, że nikt po drugiej stronie siatki się nie położy. Chłopaki z Jastrzębia zmobilizowali się. Mają dobry zespół i byłoby dziwne, gdyby nie starali się walczyć do końca - mówił w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Marcin Nowak.
Środkowy Siatkarza podkreślił słabą dyspozycję swojego zespołu w przyjęciu. - Myślę, że głównym powodem naszej porażki było przyjęcie zagrywki, szczególnie tej szybującej. Kiedy ktoś staje na zagrywce i zagrywa z prędkością 120 km/h, to nikt nie ma pretensji do przyjmującego. Są one, kiedy zagrywka jest tzw. flotem. Z tym mamy właśnie największy problem, przez to tracimy dużo punktów seriami, a potem trudno nam to odrobić. Nie blokowaliśmy, nie atakowaliśmy, więc trudno było nadrobić tą stratę, którą mieliśmy na przyjęciu. To było chyba kluczem do wygranej gospodarzy.
W dwóch pierwszych partiach przyjezdni zaskakiwali skuteczną grą ze skrzydeł. Zarówno duet przyjmujących (Wołosz, Kordysz), jak i atakujący (Sarnecki) raz za razem punktowali rywala. - Początkowo chłopaki nieźle sobie radzili na skrzydłach, nawet z tych trudnych piłek często kończyli. Można skończyć jedną czy dwie takie piłki, ale nie dziesięć. Po drugiej stronie siatki są ludzie, którzy myślą i ustawiają blok czy obronę - dodał Nowak.
Były reprezentant Polski przyznał, że nagminna gra skrzydłami była elementem świadomej taktyki obranej przez trenera Damiana Dacewicza. - Ostatnio graliśmy bardzo dużo, więc Jastrzębie na pewno analizowało naszą grę. Później Andrzej Stelmach już na siłę wystawiał te piłki na skrzydło, a ja także nie grałem najlepiej. Cieszyłem się wówczas, że wygrywamy. Cały mecz jednak przegraliśmy, choć cieszymy się z jednego punktu. Może być on ważny - zaznaczył najwyższy siatkarz w naszym kraju.
Zespół z Wielunia bardzo często w tym sezonie rozpoczynał z wysokiego C, lecz na niewiele to się zdawało, bowiem po pięciu kolejkach ma na swoim koncie tylko jedno zwycięstwo. - Każdy mecz rozpoczynamy bardzo dobrze. W Rzeszowie na własne życzenie przegraliśmy pierwszego seta, gdzie mieliśmy trzy piłki setowe. Nie mówię już o meczu z Delektą. Zespół ma potencjał, ale brakuje nam jeszcze ogrania i pewności siebie. Z upływem czasu powinno być lepiej. Naszym celem jest utrzymanie i myślę, że dokonamy tego. Fajnie byłoby awansować do ósemki, a jeśli się nie uda, to będziemy grać w barażach. Jestem dobrej myśli i sądzę, że damy radę - zakończył Nowak.