7 października 2023 roku Hamas dokonał ataku na Izrael ze Strefy Gazy. Zginęło w nim ok. 1400 mieszkańców tego kraju, zdecydowana większość z nich to cywile.
W odpowiedzi Izrael zdecydował się wkroczyć do Strefy Gazy, w której rządzi Hamas. Działania IDF (siły zbrojne kraju - przyp. red.) spotkały się jednak z ogromnymi protestami na arenie międzynarodowej. Zbombardowano m.in. tereny mieszkalne, placówki medyczne czy szkoły, a Izraelczycy tłumaczyli to m.in. faktem, że tam przebywali bojownicy Hamasu. O bombardowaniu szpitali w gazie pisaliśmy tutaj.
Według danych ministerstwa zdrowia Strefy Gazy życie straciło ok. 10 tysięcy osób. W tym ponad cztery tysiące dzieci. Organizacja Human Rights Watch w najnowszym raporcie podaje, że "izraelskie bezprawne ataki na budynki związane z medycyną, personel i transport niszczą system ochrony zdrowia i powinny być ścigane jako zbrodnie wojenne".
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Siłownia stała się jej pasją. Tak trenuje Rozenek-Majdan
W Izraelu mieszka i pracuje Sebastian Pęcherz. To trener siatkarskich mistrzyń kraju - Hapoelu Kfar Saba. W rozmowie z WP SportoweFakty przedstawia izraelską perspektywę na te wydarzenia.
Arkadiusz Dudziak, WP SportoweFakty: Jak teraz i przez ostatnie kilka tygodni wygląda sport w Izraelu?
Sebastian Pęcherz, trener Hapoelu Kfar Saba: Ostatnie tygodnie były bardzo ciężkie. Powrót do treningów nastąpił w bardzo okrojonym składzie, wszystkie zagraniczne zawodniczki opuściły kraj, do tego co kilka dni mieliśmy alarmy podczas treningów. Długo też nie wiedzieliśmy, czy któraś z siatkarek zdecyduje się na powrót, więc było bardzo wiele niewiadomych. W końcu musieliśmy przenieść z juniorek sześć zawodniczek, co też nie jest łatwe, bo nasze treningi kończą się późno, a one mają po 16-17 lat.
Straciliście szanse na występ w eliminacjach Ligi Mistrzyń, bo wasza drużyna nie mogła wyjechać z Izraela. Jak przyjęła to drużyna?
Nasza absencja w pierwszym turnieju kwalifikacyjnym była bardzo dużym ciosem w drużynę i klub. Całe przygotowania poszły na marne. Bardzo duża szansa na występy w fazie grupowej została zaprzepaszczona zanim weszliśmy na parkiet. Zbudowaliśmy drużynę z sześcioma siatkarkami z zagranicy, aby osiągnąć właśnie ten cel i patrząc na składy pozostałych przeciwników, byliśmy jednym z faworytów.
Ile trwała przerwa od treningów?
Około tygodnia. My na szczęście znajdujemy się w takim miejscu, gdzie po konsultacji z ministrem obrony i sportu pozwolono nam wrócić dość szybko.
Czy są widoki na normalne dokończenie sezonu czy też format ligi został mocno zmodyfikowany?
Liga ma się zacząć pod koniec listopada, bez spadków i awansów. Większość drużyn będzie grała juniorkami, u mnie w drużynie jest w sumie tylko jedna zawodniczka z podstawowego składu z ubiegłego sezonu. Wszystkie mecze pierwszej rundy mają być rozegrane w miastach, które są w zielonej strefie, czyli bliżej centrum kraju. Nie wiadomo, czy będzie druga runda. Wszystko jest ustalane na bieżąco.
Jak wygląda sytuacja u pana, w Kfar Sabie?
Alarmy już trochę ustały. Odcięto całą północną część Strefy Gazy i rakiety są wystrzeliwane z południa. Armia izraelska weszła już tam i walczy z Hamasem. Niestety, na północy ataki Hezbollahu z Libanu przybierają na sile. To ok. 80-90 km od nas.
A życie wróciło do normalności?
Tak, bo jesteśmy w tzw. zielonej strefie. Przedszkola, szkoły, siłownie, sklepy normalnie funkcjonują i działają. Poza alarmami życie w tej części Izraela toczy się normalnie.
Minął już początkowy szok u Izraelczyków? W końcu Hamas zabił 1400 cywili, czego nikt się nie spodziewał.
Takiej sytuacji nigdy tutaj nie było. Ludzie starają się to sobie wytłumaczyć. Mamy obraz tego, co się stało, ale wciąż setki zakładników znajdują się w rękach Hamasu i nie wiadomo, co się z nimi dzieje. Zajęło to prawie tydzień, by wyłapać wszystkich terrorystów na terytorium Izraela. Sporo czasu musiało minąć, by wojsko wyzwoliło miasteczka i kibuce [spółdzielcze gospodarstwa rolne w Izraelu - przyp. red.].
Ludzie byli paleni, zabijani, torturowani i gwałceni. Filmy ze zbrodni Hamasu robiły bardzo duże emocje. Z nagrań kamer przemysłowych, domowych, telefonów rząd stworzył 50-minutowy film, który pokazywał okrucieństwo napastników parlamentarzystom i międzynarodowym dziennikarzom. Oni wychodzili i wymiotowali, mdleli w trakcie tego pokazu.
Wszyscy w Izraelu zdają sobie sprawę z tego, że jest wojna, i koncentrują się na tym, by zlikwidować Hamas raz na zawsze.
Premierowi Benjaminowi Netanjahu spada poparcie. On i jego rząd obwiniani są o te wydarzenia?
Benjamin Netanjahu od 2022 roku wrócił na fotel premiera i stworzył rząd ze skrajnie prawicowymi partiami złożonymi z fundamentalistów religijnych. Musiał pójść na ustępstwa. Minister obrony na przykład nigdy nie był w wojsku [część religijnych Żydów w Izraelu jest zwolniona z obowiązkowej służby wojskowej, którą normalnie muszą odbyć zarówno kobiety, jak i mężczyźni - przyp. red.]
Premier ma trzy sprawy w sądzie o nadużycia finansowe, więc zajmował się walką z sądownictwem. Wielu ludzi przeciwko temu protestowało. A dziś nawet większość tych, która była zwolennikami jego partii, obarcza go odpowiedzialnością za to, co się stało.
Wywiad już dużo wcześniej, przed 7 października, miał alarmować o niebezpieczeństwie ze strony Hamasu.
Przez ponad rok pojawiały się informacje, że Hamas trenuje, że przy granicy znajduje się bardzo dużo ludzi. Wojskowi alarmowali o tym swoich przełożonych, ci przekazywali informacje do ministerstwa, ale nic z tym nie robiono, bo politycy byli zajęci swoimi sprawami. Nastroje są bardzo antyrządowe.
Netanjahu stworzył telewizję, taki lokalny odpowiednik TVP Info. Już nawet na jej antenach mówi się o tym, że powinien odejść. Ludzie mają dość tego całego rządu.
Sporo ludzi chce zemsty za to, co się stało?
To nie chodzi o zemstę, lecz unicestwienie Hamasu. W 2005 roku zakończyła się izraelska okupacja Strefy Gazy. W przeciągu dwóch lat lewicowa, bardziej pokojowa partia Fatah, utraciła swoje wpływy. Też na skutek przemocy, bo Hamas zastraszał przeciwników politycznych, a część torturował, a także zabijał i wcale się z tym nie krył.
Hamas jest bardzo brutalny także wobec Palestyńczyków, którzy się z nim nie zgadzają. Nie dbają o swoich ludzi, o infrastrukturę. Budowali tylko rakiety, tunele i bomby. Nawet przedszkola pozostają pod kontrolą tego ugrupowania. Małe dzieci uczą się o tym, że kobieta, która wysadziła się w autobusie, jest bohaterką. Normalny człowiek nie zrozumie tego, jak trzylatków można indoktrynować, by zabijali Żydów.
Jak w Izraelu odbiera się fakt, że wojna przeciwko Hamasowi powoduje wiele ofiar: ponad 10 tysięcy osób, w tym cztery tysiące dzieci? O nagraniach izraelskich żołnierzy, które pokazują bicie i poniżanie Palestyńczyków pisaliśmy TUTAJ.
Każdego życia szkoda, ale ci ludzie nie mają za dużego wyboru. Próbuje się ograniczać ofiary wśród cywili. Armia ostrzega przed atakami. Zrzuca listy, że na przykład za 24 godziny twój dom zostanie wysadzony, bo pod nim jest skład amunicji i rakiet. Sporo meczetów i szpitali ma pod sobą tunele, w których ukrywają się terroryści.
Armia izraelska przeprowadziła sporo ludzi z północy na południe, ale Hamas strzelał do tych ludzi. Najważniejsze dla tej organizacji jest to, by zginąć jako męczennik.
Według pana są szanse na pokojowe rozwiązanie konfliktu, by Palestyna i Izrael mogły spokojnie koegzystować?
Takie propozycje padały już kilka razy w ciągu historii. Zostały one odrzucone przez arabskich przywódców. Wydaje mi się, że już takich nie będzie. Jeżeli Izraelczycy potrafią uczyć się na błędach, to wątpię, żeby istniały dwa osobne państwa.
A co stanie się z muzułmanami, którzy mieszkają w Strefie Gazy?
Wydaje mi się, że czeka ich powrót do swoich domów, ale tym razem Gaza będzie kontrolowana przez Izrael.
Arkadiusz Dudziak, WP SportoweFakty
Czytaj również:
Obalił wielki mit w sprawie wojny Izraela z Hamasem. "To teorie spiskowe"
Urzędnicy wywiadu nie mają wątpliwości: "Hamas szykował cios na skalę historyczną"
Parlament Hamasu wysadzony w powietrze