Młodość musiała ustąpić pola doświadczeniu. Dąbrowianki przewyższały swoje przeciwniczki praktycznie w każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła. Mogło by się wydawać, że szkoleniowiec zespołu z Żukowa nie będzie miał dobrego humoru po spotkaniu. Jednak ta porażka nie była dla niego zaskoczeniem, co więcej - nawet go ucieszyła. - W Dąbrowie jest specyficzna, duża hala. My gramy na mniejszych i to powoduje, że światło nie sprzyja, żeby nam się dobrze grało. Pamiętam ubiegły sezon, zagraliśmy jeszcze gorzej, bo przegraliśmy sety do 11. W tym meczu akurat takiego nie było, chociaż przewaga była duża i później to powodowało, że zespół przeciwny się rozluźniał - wytłumaczył swoje zadowolenie Grzegorz Wróbel.
Do protokołu meczowego trener Gedanii mógł wpisać zaledwie dziewięć zawodniczek. Średnia ich wieku wyniosła 21 lat. Już z matematycznego punktu widzenia widać więc młodość żukowskiej drużyny. - Trzeba powiedzieć jedną rzecz, że Dąbrowa się wzmocniła, a my z dziesięciu zawodniczek, które grały w poprzednim sezonie mamy trzy, a do tego żadna z nich nie grała w pierwszej szóstce, nawet siódemce. To jest zupełnie inny zespół, znowu odmłodzony. I tak to będzie, na pewno musimy przez tą pierwszą rundę jakoś przebrnąć. Mamy o tyle większe doświadczenie, że w ubiegłym roku przeżywaliśmy te same problemy, zespół był wówczas okrzyknięty młodym, ale on wcale taki młody nie był, były dziewczyny typu Wellna (teraz występuje pod nazwiskiem męża, Konieczna - przyp. red.), Skowrońska, które grały już w lidze. Natomiast teraz tak naprawdę w ekstraklasie występowały tylko Marta Siwka i Ola Szymańska, która zagrała w drugiej rundzie jako środkowa - powiedział dla portalu SportoweFakty.pl Grzegorz Wróbel.
Żukowską drużynę do zdobycia seta lub punktu miały poprowadzić Justyna Sachmacińska, Małgorzata Plebanek oraz Natalia Kurnikowska, która została w hotelu z powodu wysokiej gorączki. Jednak wszystkie siatkarki zagrały na podobnym poziomie, czyli krótko mówiąc, słabo. W tym miejscu trener Wróbel znów znalazł coś pozytywnego. - Wszystkie dziewczyny zasłużyły na wyróżnienie za waleczność, za to że chciały walczyć. Bo nie gra się łatwo, gdy przegrywa się 0:2 i trzeba wyjść w trzecim secie i pokazać swoje umiejętności. Przeważnie jest tak, że ten trzeci set przegrywamy od razu, jeszcze przed wyjściem na boisko. Tym razem też było 8:1, a potem dziewczyny jeszcze się podniosły i zaczęły grać. To mi się w tym podoba, że one chcą jeszcze walczyć. Myślę, że jeśli nabiorą troszeczkę więcej doświadczenia, dalej będą tak ciężko i systematycznie pracować, to coś z tego będzie - zapowiedział chyba największy optymista wśród szkoleniowców PlusLigi Kobiet.
Następny pojedynek Gedania rozegra z Gwardią Wrocław, która na inaugurację rozgrywek sensacyjnie, ale zasłużenie, pokonała właśnie MKS, z którym Gedanistki tak łatwo przegrały. - Na pewno Gwardia pokazała jak potrafi grać, jest to dobry zespół, który ma zdecydowanego lidera, właśnie do tego lidera idą najważniejsze piłki. U nas takiej zawodniczki na dzień dzisiejszy nie ma, to jest problem tej drużyny. Musimy tego lidera wykształcić, nauczyć tego żeby był liderem. Żadna z tych dziewczyn wcześniej nie była taką zawodniczka i to jest nasz główny cel - powiedział na zakończenie rozmowy żukowski szkoleniowiec, Grzegorz Wróbel.