Zagra dla Polski? W końcu uzyskała paszport

Instagram / Na zdjęciu: Dominika Sobolska-Tarasowa
Instagram / Na zdjęciu: Dominika Sobolska-Tarasowa

- To byłoby wielkie spełnienie marzeń, ale nie liczę na to - powiedziała o ewentualnej grze w kadrze w rozmowie z WP SportoweFakty Dominika Sobolska-Tarasowa, polska siatkarka urodzona w Belgii, która w końcu uzyskała paszport sportowy naszego kraju.

W tym artykule dowiesz się o:

Przez kilka lat Dominika Sobolska-Tarasowa była ważną postacią reprezentacji Belgii kobiet. Córka byłego zawodnika Chemeko-System Gwardii Wrocław Tomasza Sobolskiego urodziła się w belgijskim Menen, ale już po ukończeniu szkoły wyjechała do Polski i grała w naszych klubach.

32-latka wielokrotnie podkreślała, że czuje się Polką. W końcu po długich staraniach udało jej się uzyskać polski paszport sportowy. Niewiadomą pozostawało, czy będzie mogła występować w naszej kadrze. W rozmowie z WP SportoweFakty środkowa wyjaśniła tę kwestię, a także opowiedziała o swoim mężu, który pochodzi z Rosji.

Jakub Fordon, WP SportoweFakty: Pani ojciec to były siatkarz Tomasz Sobolski. Mama jest Belgijką?

Dominika Sobolska-Tarasowa, polska siatkarka urodzona w Belgii, która niedawno otrzymała polski paszport sportowy: Nie, też jest Polką. Mam w 100 procentach polską krew, jeżeli byłyby jakiekolwiek wątpliwości do mojej polskości.

W Belgii mieszka pani od urodzenia?

Rodzice wyjechali z Polski w latach 80, moja siostra urodziła się w Polsce, ja w Belgii. Wychowywałam się w polskim domu, po skończeniu szkoły wyjechałam do Polski.

Jako juniorka grała pani w Belgii, a później w seniorkach już w Polsce.

Poszłam do odpowiednika SMS-u w Belgii. Później było oczywiste, że w juniorskich kadrach występowałam dla Belgii. Po szkole sportowej, jako niespełna 18-latka, pojechałam do Wrocławia grać w Ekstraklasie.

ZOBACZ WIDEO: "Coraz trudniej". Pokazała, jak trenuje w ciąży

Pani już wcześniej próbowała uzyskać obywatelstwo czy były problemy z uzyskaniem paszportu?

Paszport mam od urodzenia. Jeżeli chodzi o obywatelstwo sportowe, to pierwszy raz starałam się o to w 2013 czy 2014 roku. Przez to, że Belgia zainwestowała w moją karierę sportową, bo byłam w SMS-ie, nie chciała się zgodzić, żebym zmieniła federację. A niestety konieczna jest zgoda obu federacji.

To nie jest tak, jak niektórzy mi pisali, że teraz Polki jadą na igrzyska olimpijskie, dobrze grają, więc i ja stwierdziłam, że sobie zmienię kadrę. To już od dawna było moim marzeniem i w końcu się spełniło. Może trochę późno, ale mimo wszystko jestem szczęśliwa z tego powodu.

Ostatnio zmieniły się zasady FIVB. Czy będzie pani mogła grać w kadrze po karencji?

Teoretycznie grać w kadrze Polski będę mogła od 19 września 2025 roku. Ale to nie była główna przyczyna, dla której chciałam dokonać zmiany. Zdaję sobie sprawę, jaki mam pesel, ale zobaczymy co będzie.

Czyli nie zamyka się pani na grę w reprezentacji?

To byłoby wielkie spełnienie marzeń, ale nie liczę na to.

Jaki największy sukces z reprezentacją Belgii będzie pani wspominać?

Najmilej wspominam mistrzostwa Europy w 2019 roku, które zresztą były w Polsce. Uważam, że dobrze tam grałyśmy. W 1/8 finału musiałyśmy zagrać z Rosjankami, bo tam było zamieszanie i przegrałyśmy 1:3.

Po grze w Polsce kolejnym krokiem był wyjazd do Włoch.

Jeden sezon 2015/16, później wróciłam do Polski. Po tym grałam jeszcze w Turcji, Rumunii i znów we Włoszech.

Która z tych lig była najsilniejsza?

Zdecydowanie turecka oraz włoska.

Czy włoska liga bardzo odbiega od naszej?

Topowe zespoły włoskie są na pewno lepsze od topowych polskich. Ale myślę, że polskie drużyny z miejsc 1-6 mogłyby spokojnie grać we włoskiej lidze z resztą ekip ze średniej półki.

Dużo mówi się o przemęczeniach, napiętym terminarzu. Jak pani to znosi?

Jeżeli gra się w klubie, który występuje w europejskich pucharach, potem praktycznie od razu po lidze trzeba jechać na reprezentację, to nie jest lekko. Jest to ciężkie do wytrzymania na dłuższą metę. Ja w tym sezonie mam duży luksus, bo gramy tylko jeden mecz w tygodniu.

Odczuwa pani to na swoim zdrowiu?

Wiadomo, że nie czuję się tak, jak bym miałam 20 lat. Wtedy po meczu spokojnie mogłam pójść na miasto, wrócić i czuć się normalnie. Teraz uważam, że nie warto, bo wtedy mój wolny dzień poświęcę spaniu i nie zrobię nic więcej.

Malwina Smarzek grała w Rosji, przez co później w Polsce spotkały ją nieprzyjemności. Pani mąż Wiaczesław Tarasow pochodzi z Rosji, czy również pojawiły się nieprzychylne komentarze?

Raczej nie. Nic takiego nie miało miejsca. Pamiętam ten moment, jak Malwina została przywitana w Polsce. Moim zdaniem było to nie na miejscu i było to bardzo przykre. Wyjechała z Rosji, więc nie rozumiem, dlaczego niektórzy nadal chcieli ją hejtować.

Pani mąż jest związany z Polską i ma dobre wspomnienia z naszym krajem. Grał u nas i przy tym się spotkaliście.

Mieliśmy to szczęście, że siatkówka nas połączyła. Mamy swój dom w Polsce, spędzamy tam czas między sezonami i dobrze się czujemy. Mój mąż nie był w Rosji od rozpoczęcia wojny i nie wybieramy się tam. On w Polsce czuje się jak u siebie.

I on od początku wypowiadał się, że wojna jest dla niego nie do przyjęcia.

Nie chce mówić za dużo na ten temat, bo wiem, że ludzie zawsze będą odwracać kota ogonem. Jak się coś powie - to źle, jak się nic nie powie - też źle. Tak wyszło, jest Rosjaninem. On nie wybrał sobie, gdzie się urodził, jak zresztą nikt z nas. Ja też nie miałam wpływu, że urodziłam się w Belgii.

Czy są już plany na dalszą część kariery?

Teraz mam kontuzję łydki, także przede wszystkim skupiam się na tym, żeby wrócić do zdrowia, ale jest już bliżej niż dalej. Na razie nie zastanawiam się, co będzie w przyszłości. To zależy od wielu czynników.