Francuska gwiazda zadomowiła się w naszym kraju. Jego córki już mówią po polsku

Materiały prasowe / Jastrzębski Węgiel / Na zdjęciu: Benjamin Toniutti
Materiały prasowe / Jastrzębski Węgiel / Na zdjęciu: Benjamin Toniutti

Światowa gwiazda, Benjamin Toniutti, od dziewięciu lat gra w Polsce. - Czują się jak w domu - mówi WP SportoweFakty francuski rozgrywający. Zawodnik Jastrzębskiego Węgla opowiada o tym, co zrobiło na nim wrażenie.

W środę Jastrzębski Węgiel rozpocznie walkę o swój drugi w historii finał Ligi Mistrzów. Ekipa Marcelo Mendeza w półfinale zmierzy się z naszpikowanym gwiazdami Ziraat Bankasi Ankara. Początek pierwszego meczu już o 20:30.

Arkadiusz Dudziak, WP SportoweFakty: W ostatnim meczu ligowym z Treflem Gdańsk zszedłeś z boiska po pierwszym secie. Jak twoje zdrowie?

Benjamin Toniutti, rozgrywający Jastrzębskiego Węgla i reprezentacji Francji: Mam problem z łydką, ale jest coraz lepiej. W poprzednim tygodniu staraliśmy się zrobić wszystko w czasie. Mocno pracowałem z fizjoterapeutą, robiłem sporo ćwiczeń na siłowni, a trochę mniej było siatkówki.

Zacząłem trenować w piątek, czyli dzień przed starciem z Treflem. Miałem tylko godzinę treningu w całym tygodniu. Ustaliliśmy, że zagram jednego seta, bym mógł złapać rytm. Później odpoczywałem, by przygotować się jak najlepiej na mecz w Lidze Mistrzów.

To jednorazowa sprawa czy przewlekły uraz?

On się przydarzył w złym czasie. Jeśli złapałbym taką kontuzję na początku sezonu, to nie byłby to duży problem. Wyleczenie urazu zajęłoby mi 2-2,5 tygodnia. Teraz na odpoczynek nie ma czasu, bo mamy sporo ważnych spotkań. Grałem z bólem i po Pucharze Polski potrzebny był tydzień oddechu, by zachować zdrowie na koniec sezonu.

ZOBACZ WIDEO: "Boski styl". Poruszenie w sieci po nagraniu Małgorzaty Rozenek

Od kilku miesięcy gracie co trzy dni. Jak to wpływa na wasze zdrowie?

Wiedzieliśmy, że przy szesnastozespołowej lidze będziemy tyle grać. To nie pomaga. Ostatnie tygodnie były szalone, zagraliśmy pięć meczów w dziesięć dni. Graliśmy w czwartek u siebie, a już w piątek musieliśmy jechać siedem godzin do Gdańska na sobotni mecz. To nienormalne.

To już twój dziewiąty sezon w Polsce, trzeci w Jastrzębskim Węglu. Co sprawiło, że się tak dobrze zadomowiłeś?

W Polsce jest wszystko. Bardzo dobre warunki dla zawodników, czołowe kluby, topowa organizacja, najlepsi zawodnicy i trenerzy na świecie. Chcę w Polsce napisać historię. Zarówno ZAKSA, jak i Jastrzębski przedłużały ze mną kontrakty. Czuję się tu potrzebny, ważny. To sprawia, że chcę dawać z siebie wszystko każdego roku.

Był jakiś przełomowy moment, który skłonił cię do transferu do Polski?

Na mistrzostwach świata w 2014 roku graliśmy w Krakowie. Mieliśmy grupę z USA, Włochami, Iranem. Na mecze przychodziło po 10-12 tys. ludzi, a przecież nie grała wasza reprezentacja. Pomyślałem sobie: "Kurczę, to jest siatkarski kraj, chcę tu grać". Polacy kochają ten sport, organizacja jest wspaniała. Kiedy dostałem ofertę z ZAKSY, to stwierdziłem, że przyjdę. Zaczęliśmy wygrywać trofea i później już poszło z górki.

Twoja rodzina także tu się zadomowiła, córki mówią nawet po polsku.

Moja rodzina mieszka tu ze mną od samego początku. Starsza córka będzie miała dziewięć lat i prawie całe swoje życie przebywa w Polsce. Mówi całkiem dobrze po polsku, nauczyła się w przedszkolu i szkole. Młodsza także przeszła tę drogę. Czują się jak w domu. Starsza nawet trenuje siatkówkę w Żorach.

Zauważyłeś zmiany w Polsce przez te dziewięć lat?

Widzę, jak rozwinęła się liga. Kiedyś nie wszystkie hale były świetne, a teraz każda to światowy poziom, chociażby kluby z Suwałk i Radomia mają piękne, nowe obiekty. Mam wrażenie, że z każdym sezonem poziom siatkarzy jest coraz wyższy, co roku pojawia się wybitny, polski talent.

Najpierw w Polsce przez sześć lat występowałeś w ZAKSIE, zdobyłeś z nią Ligę Mistrzów, a teraz od niemal trzech bronisz barw Jastrzębskiego Węgla. Trudno się było przestawić na początku?

Paradoksalnie to bardzo podobne ekipy. Oba kluby są nastawione na wygrywanie trofeów. Po przenosinach na początku było trochę dziwnie, ale ostatecznie się udało. Jastrzębski po raz trzeci z rzędu awansował do półfinału Ligi Mistrzów. Mam nadzieję, że jak przed rokiem uda nam się znaleźć w finale. Moim marzeniem jest wygranie Ligi Mistrzów z dwoma różnymi klubami.

Rok temu byłeś bliski spełnienia tego marzenia, ale w finale przegraliście z ZAKSĄ po tie-breaku. Trudno się było pozbierać po tym meczu?

Oczywiście. Bardzo ciężko było przetrawić porażkę. W finale ligi pewnie wygraliśmy z ZAKSĄ, ale później było 10 dni przerwy, co pomogło rywalom. Przyjechali bardzo zmotywowani. Zagrali dużo lepiej. Zadecydowały dwie-trzy akcje, ale tak bywa na wysokim poziomie. Chcemy odwrócić to w tym roku.

W meczu rewanżowym w ćwierćfinale prowadziliście 2:0 i 20:12 w trzecim secie, a Piacenza was prawie dogoniła i odwróciła losy. Co się czuje w takim momencie?

Trochę straciliśmy koncentrację, a rywale ryzykowali zagrywką. Mają zawodników, którzy są w stanie odwracać takie wyniki. Tomek Fornal był bardzo ważny, bo skończył wymagającą, wysoką piłkę. To był bardzo trudny moment. Gdy masz mecz we własnych rękach i widzisz, że rywal wraca, to zaczynasz myśleć zbyt dużo. Zareagowaliśmy bardzo dobrze i koniec końców zagraliśmy wspaniały mecz.

Stoicie przed wielką szansą na wygranie całej Ligi Mistrzów. Czujecie presję, że jak nie teraz, to kiedy?

To bardziej sprawa medialna. Wszyscy mówią, że jak ZAKSA odpadła, to teraz Jastrzębski Węgiel jest faworytem, bo ograł Piacenzę. Musimy mieć duży respekt. Niektórzy fani nie uważają Ziraatu za godnego przeciwnika, bo to turecka drużyna. Jeśli to nie byłaby turecka drużyna, tylko włoska, to czuję, że ludzie myśleliby inaczej.

Popatrzmy na skład: gra tam Matthew Anderson - jeden z najlepszych zawodników w historii siatkówki czy Oreol Camejo - znakomity, bardzo doświadczony gracz. Do tego Arslan Eksi to kapitalny rozgrywający, a Wouter Ter Maat zdobył cztery mistrzostwa Turcji. Musimy przygotować się na trudny mecz, nieprzypadkowo znaleźli się w półfinale Ligi Mistrzów. W drugim półfinale zmierzą się Trentino i Lube, czyli czołowe dwa włoskie zespoły, więc wcale nie jesteśmy faworytami.

Twoje myśli krążą już trochę wokół igrzysk w Paryżu, na których będziecie bronić tytułu?

Trochę myślę, ale chcę pozostać tu i teraz. Jeśli chcę zagrać dobrze na igrzyskach, to muszę się jak najlepiej przygotować w sezonie klubowym i zrobić dla Jastrzębskiego Węgla wszystko, co możliwe. Chcę zagrać jak najlepszy sezon przed wyjazdem na reprezentację. Chciałbym zdobyć w Paryżu medal.

Gracie przed własną publiczną, bronicie tytułu. Czujecie się faworytami?

To, co zdarzyło się trzy lata temu, nie ma znaczenia. Na papierze nie jesteśmy faworytami. W zeszłym roku kilka reprezentacji, jak Polska, Włochy czy USA, grały od nas lepiej. Przed Tokio jednak też nie byliśmy faworytami. Wszystko jest możliwe podczas igrzysk, musimy przygotować się po prostu jak najlepiej. Na IO nie da się wszystkiego kontrolować, a rozważania o tym, kto jest faworytem, nie będą miały większego znaczenia. Trzeba zagrać z sercem, dać z siebie wszystko.

Jak widzisz szanse Polski na medal? Na niego czekamy już pół wieku.

Polska dla mnie to jedna z najlepszych drużyn na świecie. Wiem, że zrobicie wszystko, by zdobyć medal. Polska była faworytem już na IO w Tokio, a odpadła w ćwierćfinale. Będzie liczyła się forma w kluczowych dniach igrzysk.

Rozmawiał Arkadiusz Dudziak, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj więcej:
Aleksander Śliwka zdradził, kiedy powróci do gry w pełym wymiarze

Komentarze (0)