Czarna owca z Kędzierzyna - rozmowa z Kazimierzem Pietrzykiem, prezesem ZAKSY Kędzierzyn-Koźle

- ZAKSA musi grać bardzo dobrze i efektownie. Tak by było o nas głośno w mediach, bo możne to być argument, który ostatecznie przekona nowych właścicieli Zakładów Azotowych o tym, że warto sponsorować klub - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl, prezes kędzierzyńskiego klubu, Kazimierz Pietrzyk. Rozmawialiśmy także o kibicach, walkowerach, reprezentacji, Pucharze CEV i punktach, które zespół z Kędzierzyna-Koźla powinien zdobyć do końca pierwszej rundy PlusLigi

Wojciech Potocki: Jako jedyny nie pojechał pan do Kataru z plejadą prezesów klubów PlusLigi. Nie żałuję pan tej decyzji?

Kazimierz Pietrzyk: Minęło już dwa tygodnie więc chyba nie warto do tej sprawy wracać. I tak jestem już uważany w środowisku za czarną owcę. Mam jednak swoje zdanie i tak szybko go nie zmieniam. A odpowiadając wprost na pańskie pytanie: Nie, nie żałuję.

Zostawmy więc na chwilę pański klub i porozmawiajmy jeszcze o PlusLidze. Warszawska Politechnika domagała się walkowera za mecz z Delektą, decyzja PLPS była jednak zupełnie inna. Jakie jest pana zdanie na ten temat?

- Oficjalnie nic o tej decyzji nie wiem. Jeśli jest tak jak pan mówi, to przyznam, że postanowienie jest zaskakujące. Ja jestem legalistą i uważam , że zawsze trzeba przestrzegać regulaminów. Jeśli jednak życie pokazuje, iż potrzebne są korekty, to trzeba raczej dostosować przepisy, ale ich nie naginać i odstępować od karania tych, którzy obowiązujące reguły gry. Każdy musi za swoje decyzje - nawet jeśli niektórym wydaje się, że są one mało ważne - ponosić odpowiedzialność. Jeśli tak popatrzymy na sprawę, a ja uważam, że złamano regulamin, to walkower Politechnice powinien być przyznany. Ktoś zaraz powie, że Pietrzyk tak mówi, bo jest zainteresowany odebraniem punktów drużynie z Bydgoszczy. Nic podobnego, mnie chodzi o przestrzeganie regulaminu rozgrywek. Zresztą to jest szersze zagadnienie, że przypomnę wcześniejsze nieporozumienia z Hebdą i jego przejściem do Skry Bełchatów. Nie można lekceważyć przepisów, które się samemu stworzyło.

PLPS ma się także zająć sprawą kibiców ZAKSY. Ich zachowanie w Jastrzębiu nie było, mówiąc łagodnie, eleganckie.

- A to bardzo ciekawe. W Jastrzębiu był taki tumult, że ja naprawdę niewiele mogłem usłyszeć. Jedyne co do mnie dotarło to skandowanie: "sędzia liniowy...". Później pytali mnie dziennikarze o inne okrzyki i mówiłem to samo. Może tak było mi wygodniej…(uśmiech)? Złośliwi mówili nawet, że jak kibice wykrzykują MO-STO-STAL, to słyszę doskonale. Tak, tyko, że w innej hali i w zupełnie innych warunkach. Ale mówiąc poważnie, stowarzyszenie kibiców ma niewiele wspólnego z klubem. To są bardzo młodzi ludzie, fanatycy siatkówki, którzy jeszcze do prawdziwego kibicowania muszą dojrzeć. Wie pan, młodzież ma swoje prawa. Inna rzecz, że sami dajemy pretekst do tego typu zachowań. Przecież w Jastrzębiu sędziowie przynajmniej w trzech przypadkach popełnili karygodne błędy na naszą niekorzyść.

Twierdzi pan, że klub nie ma z tymi kibicami nic wspólnego, ale na oficjalnej stronie internetowej ZAKSY jest link do ich strony, a często publikujecie również kibicowskie informacje o wyjazdach na mecze.

- Nasza strona jest w tej chwili przebudowywana i prace jeszcze trwają. Chodzi o to, by ją trochę "uspołecznić", by był kontakt z mieszkańcami i kibicami, ale to nie znaczy, że będą się tu pojawiać treści, których nie chcemy i nie aprobujemy.

Kibice, w wydanym niedawno oświadczeniu, mówią o bojkocie meczu ZAKSY z Pamapolem Wieluń.

- Tak? To przecież dziecinada i tyle.

Tegoroczne rozgrywki co chwilę są przerywane, a reprezentacyjni zawodnicy nie grają bez wytchnienia. To chyba nie jest dobre rozwiązanie?

- No tak. Grają i grają bez żadnej przerwy, ale jakoś nikt o tym głośno nie chce rozmawiać. Ja uważam, że takie przerywanie rozgrywek ligowych, czy nawet przekładanie pojedynczych spotkań nie służy nikomu. Kibice nie mogą się połapać w terminach, trenerzy mają ogromny kłopot z planowaniem treningów, a zawodnicy też inaczej podchodzą do pracy podczas takich przerw. Jednym słowem liga powinna mieć swój niezakłócony rytm. Bo teraz jest tak, że reprezentanci grają, a trenerzy kombinują co tu zrobić z resztą drużyny.

Przerwa w rozgrywkach to dobry moment, aby popatrzeć wstecz. Jest pan zadowolony z dotychczasowej gry ZAKSY?

- Dla nas już przed sezonem było jasne, że to będzie bardzo trudny sezon i nie da się ugrać tyle punktów ile zebraliśmy w rundzie zasadniczej minionych rozgrywek. Wtedy, przypomnę, z 40 punktami byliśmy na drugim miejscu. Teraz to się nie powtórzy, bo liga piekielnie się wyrównała i sześć zespołów ma ogromne, medalowe aspiracje, a do tego pozostali też nie chcą spaść i szukają punktów w każdym meczu. Już przed ligą zakładaliśmy, że tak będzie więc nic mnie nie zaskoczyło. Na razie mamy 10 punktów i szanse na kolejnych sześć, no może dziewięć. Nie uważam tego za zły wynik.

W Kędzierzynie coraz głośniej mówi się o kłopotach waszego sponsora – Zakładów Azotowych. Podobno szykują się zwolnienia, Skarb Państwa żąda wypłaty wysokiej drugiej raty dywidendy, a to może pogrążyć zakład, który i tak ma kłopoty ze sprzedażą. Do tego prywatyzacja, która trwa i trwa. Nie boi się pan, że sponsor zrezygnuje z utrzymywania klubu?

- Zagrożenie jest. Przecież ZAK nie funkcjonuje na bezludnej wyspie, a kryzys, który podobno się kończy, dotarł i tu. Mam jednak nadzieję, że damy sobie wszyscy radę. Nie ukrywam, że jest ciężko, ale bywało już gorzej. Dla mnie bardzo ważna jest sprawa prywatyzacji, bo nie wiadomo jak postąpi nowy właściciel. Jaki będzie jego stosunek do sponsorowania sportu. Nie wpadamy jednak w panikę i spokojnie robimy swoje.

KGHM Lubin już sprzedaje udziały w klubie piłkarskim. Czy wasz sponsor też ma takie plany?

- Z tego co ostatnio się mówi wynika, że sprawa nie dotyczy naszego klubu i Zakładów Azotowych. Tu chodzi o przedsiębiorstwa, które są własnością Skarbu Państwa. Właścicielem ZAK w 85 procentach jest spółka Nafta Polska, a Skarb Państwa ma większościowy udział w Nafcie, czyli jest tylko pośrednim udziałowcem naszego sponsora. Zobaczymy...

Wróćmy do siatkówki. Czekają was teraz mecze z drużynami niżej klasyfikowanymi. Liczy pan na komplet punktów w ostatnich trzech spotkaniach rundy?

- Trzeba pamiętać, że nikt nie rozdaje punktowców za darmo. Gramy z Pamapolem Wieluń, potem z AZS Częstochowa. Ten mecz prawdopodobnie będzie przełożony z soboty na niedzielę, bo w czwartek o 20.00 gramy ze Słoweńcami w Pucharze CEV. Kończymy rundę meczem z AZS Olsztyn. Sześć punktów to takie moje minimum, ale dobrze byłoby ugrać więcej.

Sam pan wspomniał o pucharowych meczach z Marchiolem Vodi Prvacina. Jak potraktujecie pucharowe potyczki?

- To jasne. Chcemy we wszystkich rozgrywkach grać jak najlepiej i pokazywać dobrą siatkówkę wszędzie gdzie tylko się da. To będzie nasz argument w rozmowach z nowym właścicielem ZAK. Jeśli będzie o klubie głośno, jeśli znajdziemy się w czołówce ligi i Pucharu CEV, to przy dobrych opiniach i szerokim relacjonowaniu naszych sukcesów w mediach, właścicielowi Zakładów Azotowych będzie trudno podjąć decyzję o rezygnacji ze sponsorowania sportu. Dlatego musimy wszędzie pokazywać bardzo dobrą i efektowną grę.

Komentarze (0)