Na czwartek (13 czerwca) zaplanowane zostały trzy spotkania w japońskiej Fukuoce. Oczywiście największym zainteresowaniem cieszył się mecz miejscowych siatkarek, które zmierzyły się z reprezentacją Kanady.
Japonki były zdecydowanymi faworytkami tego pojedynku. Mimo że dwa pierwsze sety były wyrównane, to wpadły na ich konto. Później jednak rywalki były w stanie się obudzić i spotkanie mocno się przedłużyło.
Kanadyjki okazały się lepsze zarówno w trzecim, jak i czwartym secie. W efekcie o końcowym wyniku zadecydował tie-break, a w nim doszło do gry na przewagi po tym, jak Japonki nie wykorzystały piłki meczowej. I to się zemściło, bo taką szansę wypracowały sobie ich przeciwniczki i były w stanie postawić kropkę nad "i", notując przy tym wielki powrót.
ZOBACZ WIDEO: Dojrzał Lewandowskiego. "Lekko skwaszona mina"
Wcześniej natomiast do niespodzianki doszło przy okazji rywalizacji Francji z Koreą Południową. Debiutujący zespół z Europy był faworytem, jednak o końcowym wyniku rozstrzygnął dopiero tie-break.
W premierowej odsłonie lepsze okazały się Koreanki, natomiast w dwóch kolejnych setach Francuzki prezentowały się zdecydowanie lepiej. Mimo to siatkarki z Azji najpierw doprowadziły do decydującej partii, a następnie zwyciężyły w niej 15:13.
W pierwszej kolejności w Japonii rywalizowały natomiast siatkarki Holandii i USA. Ten pojedynek zakończył się z kolei w trzech setach, ale zespół z Europy w każdym nie odstawał znacząco od faworytek. Tyle tylko, że w kluczowych momentach to Amerykanki były w stanie zaprezentować się lepiej.
Holandia - USA 0:3 (21:25, 20:25, 22:25)
Francja - Korea Południowa 2:3 (23:25, 25:21, 25:17, 22:25, 13:15)
Japonia - Kanada 2:3 (25:23, 25:22, 20:25, 21:25, 14:16)
Przeczytaj także:
LN: Niemki postraszyły Brazylijki