Kapitan Brazylii powiedział, co uważa o Polakach

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images / Buda Mendes / Staff / Na zdjęciu: Bruno Rezende
Getty Images / Buda Mendes / Staff / Na zdjęciu: Bruno Rezende
zdjęcie autora artykułu

- W kluczowym momencie zaserwowali dwa asy, co zasługuje na szacunek - mówi WP SportoweFakty kapitan reprezentacji Brazylii Bruno Rezende po ćwierćfinale Ligi Narodów Polska - Brazylia (3:1). Opowiada też o sytuacji z przeciekającym dachem.

W tym artykule dowiesz się o:

Ćwierćfinał Ligi Narodów Polska - Brazylia nie rozpoczął się najlepiej dla Biało-Czerwonych. W końcówce premierowej partii Canarinhos zdominowali nasza reprezentację. W drugiej odsłonie to ekipa Nikoli Grbicia zaczęła lepiej, ale wydawało się, że zawodnicy z Ameryki Południowej znów przejmują kontrolę nad meczem. Prowadzili już dwoma punktami.

Polacy pokazali jednak klasę. Nasi reprezentanci w kluczowych momentach popisali się dwoma asami, wygrali seta i praktycznie odwrócili losy meczu. W trzeciej i czwartej partii mieli kontrolę nad spotkaniem i ostatecznie wygrali 3:1.

- Popełniliśmy zbyt dużo błędów w zagrywce. Nie wykorzystaliśmy jednego kontrataku, który mógł zadecydować o wyniku całego spotkania. Mieliśmy swoje okazje w drugim secie i właśnie to są chwile, które zmieniają mecz. Bieniek i Fornal w kluczowym momencie zaserwowali dwa asy, co zasługuje na szacunek. Później przeciwnicy grali już tak dobrze w polu serwisowym, że zapracowali na zwycięstwo - ocenił kapitan reprezentacji Brazylii Bruno Rezende.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Aryna Sabalenka wróciła do treningów. Czas na trawę

Dodaje, że obecna edycja VNL była dla Canarinhos wyjątkowo trudna. Wszystko przez podróże po świecie. Grali w Brazylii, Japonii oraz na Filipinach, a później przylecieli na finały Ligi Narodów do Łodzi.

- Drużyna dała z siebie wszystko. Ta Liga Narodów była szalona. Byliśmy miesiąc poza domem. Musieliśmy grać wszystkie spotkania na sto procent, a Polacy byli zakwalifikowani, bo są gospodarzami. Być może straciliśmy zbyt dużo energii - tłumaczy rozgrywający zespołu z Ameryki Południowej.

Mecz często był zatrzymywany ze względu na awarię dachu po przechodzącej tego dnia nad Łodzią burzy. Woda spadała na boisko, co stwarzało zagrożenie dla zawodników, którzy mogli się poślizgnąć na mokrej nawierzchni. Co kilka wymian do akcji musieli wkraczać chłopcy dbający o kosmetykę boiska, którzy wycierali wodę z parkietu. Na ile przeszkadzało to w normalnej grze?

- Nie jakoś bardzo, było okej. W Brazylii dzieją się podobne rzeczy, choć nie spodziewałem się, że coś takiego zdarzy się w takiej hali. To pozostawało poza nasza kontrolą, więc nie przejmowaliśmy się zbyt mocno - tłumaczy Rezende.

Biało-Czerwoni i Canarinhos już za kilka tygodni zmierzą się ze sobą w fazie grupowej igrzysk w Paryżu. Czy to będzie kompletnie inne spotkanie?

- Na igrzyskach w Paryżu zagramy w podobnych składach. Mecze przeciwko Polsce zawsze są zacięte. Musimy myśleć o sobie, jak się poprawić przed igrzyskami w Paryżu. Musimy trochę rozpocząć, by przyjechać w dobrej formie na igrzyska - kończy Bruno Rezende.

Z Łodzi Arkadiusz Dudziak, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj więcej: Zaczęło się jak z koszmaru. Później Polacy zagrali koncert w meczu z Brazylią

Źródło artykułu: WP SportoweFakty