Nie tak to miało wyglądać. Zachowanie siatkarzy mówi wiele

WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu Bartosz Kurek
WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu Bartosz Kurek

Bartosz Kurek unikający rozmów pod pretekstem zmęczenia, przemykający obok dziennikarzy Łukasz Kaczmarek, czy surowo oceniający swoich podopiecznych Nikola Grbić. Sytuacja kadry na pięć dni przed pierwszym meczem igrzysk jest daleka od optymalnej.

Gdańska próba generalna polskich siatkarzy przed igrzyskami w Paryżu wypadła niezbyt przekonująco. Zaskoczeni takim obrotem spraw wydawali się być nie tylko kibice, ale także… zawodnicy. Niestety optymizmu trudno szukać na boisku, ale także poza nim.

Nie tak wyobrażaliśmy sobie ostatnie mecze naszej reprezentacji przed najważniejszym sprawdzianem ostatniej dekady. Miała być demonstracja siły, pożegnanie z kibicami i podgrzanie atmosfery przed igrzyskami w Paryżu, gdzie mieliśmy być niekwestionowanymi kandydatami do złota. Zamiast tego zawodnicy musieli tłumaczyć się ze słabszej formy i tym razem nie mogli bagatelizować trudnych pytań o swoją dyspozycję. Widać, że także oni traktują tę sprawę bardzo poważnie.

W niedzielę Polacy co prawda wygrali 3:2 z reprezentacją USA, ale duży wpływ na odrodzenie naszej drużyny miały zmiany w składzie rywali i posłanie na ławkę rezerwowych gwiazd, czyli Aarona Russella i Torey’a Defalco. Dzień wcześniej Polacy przegrali 2:3 z Japończykami. - Zagraliśmy słabo. W kilku elementach moglibyśmy grać dużo lepiej - przyznał Tomasz Fornal. - Mamy jeszcze sporo do poprawy. Czy są powody do niepokoju? To nie pytanie do mnie. Na boisku robimy co możemy, a ja mam nadzieję, że z dnia na dzień nasza gra będzie wyglądała lepiej - dodawał Marcin Janusz.

ZOBACZ WIDEO: dziejesiewsporcie: Niecodzienne obrazki z boiska. Bramkarz aż wziął się za łopatę

Nikola Grbić z kolei w sumie przez ponad 10 minut wyliczał błędy swoich podopiecznych. Dotyczyły one głównie słabego przyjęcia i zachowania w bloku, które sprawiało, że piłka po kontakcie z rękoma naszych zawodników bardzo często trafiała na aut.

Wśród naszych reprezentantów nie zostało już zbyt wiele z pewności siebie, jaką prezentowali jeszcze kilka tygodni temu. Znamienne jest to, że kapitan reprezentacji Bartosz Kurek w sobotę i niedzielę konsekwentnie odmawiał wywiadów, tłumacząc się… zbyt dużym zmęczeniem. Jeszcze szybciej przez strefę przeznaczoną do rozmów z dziennikarzami przemykał Łukasz Kaczmarek, który w Gdańsku nie zagrał choćby seta. Drugi atakujący nie znalazł się w koncepcji Grbicia na ten turniej, bo jak przyznaje sam szkoleniowiec, nie było odpowiedniego momentu, by dać mu szansę. W sprawie odpowiedzi na najbardziej palące pytania, do selekcjonera odsyłał także Wilfredo Leon, który w każdym z dwóch meczów zagrał tylko w pierwszych setach i solidnie wypadł jedynie w zagrywce.

W weekend nie było więc charakterystycznych dla tej kadry dowcipów i gierek z dziennikarzami. Choć każdy z kadrowiczów zapewniał, że jest spokojny o dyspozycję drużyny w Paryżu, to jednak dało się wyczuć, że oni sami oczekiwali po sobie czegoś więcej, a być może nawet nie są pewni tego, co może się wydarzyć już niedługo.

- Żadna z drużyn jadąca na igrzyska nie może o sobie mówić jako o faworycie. Polska ma pewne atuty – jak choćby wyrównana kadra, ale to nie znaczy, że macie większe szanse na medal. Możecie przegrać tak samo szybko, jak każda inna drużyna – przyznał wprost szkoleniowiec kadry USA, John Speraw, a jego słowa najlepiej oddają obecną sytuację.

Gra naszej reprezentacji jest daleka od ideału, a do pierwszego meczu na igrzyskach (przeciwko Egiptowi) pozostało już tylko pięć dni. W kolejnych dniach Polacy zmierzą się kolejno z Brazylią i Włochami, a aby myśleć o zwycięstwach muszą grać dużo lepiej niż w Gdańsku. Sytuacja przed igrzyskami miała tym razem wyglądać inaczej...

Z Gdańska - Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj więcej:
Nieprawdopodobny zwrot akcji w meczu Polaków
Martwiące obrazki przed igrzyskami

Źródło artykułu: WP SportoweFakty