Szczerość Wołosz. "Nie chcę zacząć życia jako 40-latka"

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP / Adam Warżawa / Na zdjęciu: Joanna Wołosz
PAP / Adam Warżawa / Na zdjęciu: Joanna Wołosz
zdjęcie autora artykułu

Polki nie podjęły walki o awans do półfinału igrzysk i dość łatwo przegrały z USA 0:3. Po meczu mocno zaskoczyła kapitan reprezentacji Joanna Wołosz, która poinformowała, że to jej ostatni mecz w biało-czerwonych barwach.

W tym artykule dowiesz się o:

Z Paryża - Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty

Czy to prawda, że po tylu latach zamierza pani zakończyć reprezentacyjną karierę? Joanna Wołosz, rozgrywająca reprezentacji Polski: To był mój ostatni turniej w reprezentacji Polski. Decyzję podjęłam już dawno temu i na początku tego sezonu rozmawiałam o tym z trenerem reprezentacji. Cieszę się, że swoją karierę w kadrze Polski mogłam zakończyć na igrzyskach olimpijskich, będąc w ósemce najlepszych zespołów. Czy to ostateczna decyzja? Wiadomo, że w życiu różnie bywa, ale mam przeświadczenie, że to dobra decyzja i odpowiedni moment na zakończenie gry w kadrze. Przez te wszystkie lata dałam z siebie 100-150 procent. Nie jestem może najstarsza, ale widzę, że moje ciało coraz gorzej reaguje na wysiłek, trudniej mi się regenerować. Bardziej zmęczone było ciało czy może jednak głowa? Tak naprawdę nie ma to teraz znaczenia. Jestem zmęczona i dlatego podjęłam taką decyzję.

ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Igrzysk". Odsłonił kulisy meczu polskich siatkarzy. "Niemalże wchodzili na parkiet"

Trudno było podjąć taką decyzję? Bardzo trudno. Od 20. roku życia gram w seniorskiej reprezentacji Polski, jeszcze wcześniej, bo jako 15-latka, debiutowałam w kadrze kadetek (Wołosz ma 34 lata - przy.red.). Więcej niż połowę mojego życia spędziłam na kolejnych zgrupowaniach i turniejach kadry Polski. To nie było tak, że myśl o zakończeniu gry w reprezentacji urodziła się w mojej głowie na tym turnieju, czy tylko pod wpływem zmęczenia. Wiem, że to nie będzie tak, że będę kontynuować karierę klubową przez kolejnych 10 lat. Co najbardziej pani przeszkadzało? Przez wiele lat totalnie nie miałam czasu na życie prywatne. Kończył się sezon w klubie, a ja praktycznie od razu zaczynałam myśleć o grze w reprezentacji. Nie chcę już więcej tracić tych momentów. Każdy, kto dziwi się mojej decyzji, niech po prostu zrozumie, że nie chcę zacząć życia jako 40-latka. Chcę to zrobić wcześniej i cieszyć się życiem jeszcze jako młodsza zawodniczka i łączyć to z grą w siatkówkę. Pozostając w reprezentacji, nie mogłabym tego zrobić. Już ma pani pomysł jak wykorzystać przyszłoroczną przerwę letnią? Będę miała na to całkiem sporo czasu, więc pomyślę dopiero po zakończeniu tego sezonu. Na razie chcę się jeszcze nacieszyć ostatnimi dniami w najlepszej reprezentacji, jaka mogła mi się przytrafić na zakończenie kariery. Jakie wspomnienia najmocniej utkwiły pani w pamięci z ostatnich 20 lat? Na pewno czymś wielkim było dla mnie zdobycie medalu w tegorocznej Lidze Narodów. Wiedziałam, że to będzie jedna z ostatnich takich imprez w karierze, a możliwość zdobycia brązowego medalu była dla mnie ważniejsza niż niejedno złoto. Doskonale pamiętam jednak znacznie odleglejsze wspomnienia, jak choćby debiut w drużynie złotek i to, jak bardzo stresowałam się wtedy przed każdym meczem. Jak widzi pani przyszłość tej kadry bez siebie? Ważne, że trener Stefano Lavarini zostaje na kolejne lata. Choć początki jego pracy były bardzo trudne, to dzisiaj widać, że wszystko idzie w dobrą stronę. Efekty już są widoczne, a proszę mi wierzyć, że możliwości tej drużyny są jeszcze większe. Będę obserwowała z boku, jak dziewczyny pną się do góry. Wykonaliśmy ogromną pracę przez ostatnie lata, a one na pewno nie zostaną zmarnowane. Jestem wdzięczna i szczęśliwa, że mogłam być częścią tej drużyny. Z dumą przez 14 lat nosiłam tę koszulkę. Jak reprezentacja ma sobie poradzić teraz bez swojego generała? Dziękuję za miłe słowo, ale jestem przekonana, że dziewczyny sobie doskonale poradzą i wkrótce tych generałów będzie więcej. Nie udało się jednak zrealizować pani największego meczenia, czyli zakończenia kariery w reprezentacji z medalem z igrzysk olimpijskich. Dlaczego tak łatwo przegrałyście z Amerykankami? Moim zdaniem wyszedł nasz brak doświadczenia w takich meczach. W ostatnich latach zespół USA rozegrał znacznie więcej ćwierćfinałów na najważniejszych imprezach i widać było, że od początku wiedziały, co mają robić. Dla naszej drużyny był to pierwszy tak ważny mecz i mentalnie nie wszystko wyszło idealnie. Drużyna USA z kolei rewelacyjnie zaczęła, rywalki były agresywne i było widać, że bardzo chcą. Szkoda, że nie wykorzystałyśmy tego, że tak naprawdę nic nie musiałyśmy, bo przecież w teorii większa presja była na rywalkach. Coś jeszcze zdecydowało? Być może za bardzo chciałyśmy. Mam wrażenie, że w pierwszych dwóch setach miałyśmy przez to mocno powiązane nogi i nie byłyśmy w stanie nawiązać równej walki. Na swoim normalnym poziomie zaczęłyśmy grać dopiero w trzecim secie. Wtedy było już jednak za późno. Niekoniecznie. Przecież wyszłyście na prowadzenie 7:1, a do połowy seta byłyście w stanie ją kontrolować. Co stało się później? Amerykanki cały mecz grały bardzo twardo. Każdy ich atak był bardzo mocny, a każdy punkt nakręcał je do jeszcze lepszej gry. Jestem pełna podziwu za to, jaką pracę wykonały w trzecim secie, żeby odrobić straty. Szkoda, że nasz dobry początek ich nie złamał. Co zamierza pani powiedzieć swoim koleżankom w szatni? Zapewne jeszcze coś wymyślę, bo nie miałyśmy jeszcze okazji do szczerej rozmowy na ten temat. Na pewno uściskam każdą z koleżanek i zapewnię je, że takich meczów, jak ten dzisiaj, zagrają w swoich karierach jeszcze bardzo dużo. Koleżanki wiedziały, że zamierza pani zakończyć karierę? Mówiłam im to w trakcie sezonu, ale chyba żadna z nich nie brała tego na serio.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty