Guillaume Samica: Sorry Roberto

Po raz pierwszy od czasu rozbratu z Jastrzębskim Węglem powrócił do Polski. Uśmiechnięty od ucha do ucha i rzucający co chwila słówka po polsku Guillaume Samica, cieszył się wraz z kolegami z cennej wygranej na inaugurację Ligi Mistrzów. Jego Panathinaikos Ateny, mimo ogromnych kłopotów zdrowotnych, pokonał jastrzębian 3:1.

Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem Guillaume Samica otrzymał upominek od prezesa Jastrzębskiego Węgla Zdzisława Grodeckiego. Francuski przyjmujący był w poprzednim sezonie jednym z liderów śląskiej drużyny, która wywalczyła brązowy medal mistrzostw Polski. Podziękowania "Samikowi" złożyła także ponad 3-tysięczna publiczność w hali lodowiska Jastor, która zaczęła skandować pseudonim sympatycznego siatkarza.

Ten odwdzięczył im się bardzo dobrą grą, choć już w barwach Panathinaikosu Ateny. Francuz zdobył 17 punktów, mimo że aż 37 razy był angażowany w przyjęciu zagrywki. - Siatkówka to jest gra, raz się wygrywa, raz się przegrywa. Myślę, że zagraliśmy z sercem. Wiedzieliśmy, że trzech naszych chorych kolegów zostało w Grecji, a jeden tutaj w hotelu. Na dodatek, jeden z naszych zawodników musiał występować na środku bloku, co nigdy mu się wcześniej nie zdarzyło. Ponadto nasz atakujący był tego wieczora chyba najlepszy na świecie - podsumował.

Reprezentant Trójkolorowych podkreślił, że Koniczynki stanowiły w środowy wieczór prawdziwy kolektyw. - Zagraliśmy jako drużyna. Powiem to, co zawsze powtarzałem kiedy grałem w Jastrzębskim Węglu czy reprezentacji Francji - nie ważne kto jest na parkiecie, ważne że gramy jako zespół. Musieliśmy sobie radzić w ósemkę, popełnialiśmy błędy, ale na szczęście je przezwyciężyliśmy. Dobrze rozpracowaliśmy rywala, głównie dzięki mojej wiedzy i Pawła Zagumnego. Sorry Roberto (Santilli - przyp. red.), przepraszam (śmiech) - dodał Samik, który po meczu był w doskonałym nastroju i co chwila popisywał się swoją polszczyzną.

Warty podkreślenia jest szczególnie fakt, że Panathinaikos zgarnął pełną pulę, mimo absencji aż czterech zawodników. - Kto wie, czy gdybyśmy przyjechali w pełnym składzie, to może byśmy przegrali 0:3? Być może Agamez nie grałby lepiej niż Ntonas. Kto to wie? Gdybym ja grał tak jak Michael Jordan, to może trafiłbym do Chicago Bulls? (śmiech) - żartował w swoim stylu.

Zdaniem Samiki, kluczem do wygranej była wypełnianie założeń taktycznych, które przed meczem nakreślił szkoleniowiec Stelios Kazazis. - Taktycznie zagraliśmy naprawdę bardzo dobrze. Poza tym mogłem bazować na informacjach z poprzedniego sezonu, bo wiedziałem mniej więcej w jakich kierunkach będą oni atakować. Popełniali także dużo błędów w zagrywce, a poza tym serwowali taktycznym flotem - analizował Samica.

Po roku spędzonym w Jastrzębskim Węglu francuski przyjmujący przeniósł się na Bałkany. Czy jest zadowolony ze swojego pobytu w stołecznym klubie? - W Atenach jest całkiem inne życie. W Jastrzębiu spędziłem jeden niesamowity sezon, tu poznałem wielu przyjaciół, bardzo dobrych zawodników, trenerów. Życie toczy się jednak dalej i teraz jestem w Grecji. Obecnie są tam 22 stopnie, mogę chodzić w okularach przeciwsłonecznych i krótkiej koszulce (śmiech). Kobiety w Grecji też są ok (śmiech). Przed nami ciężkie rozgrywki w lidze. Jesteśmy pierwsi i chcemy w końcu zdetronizować Olympiakos, który pokonał nas rok temu - zakończył.

Komentarze (0)