Ekipa ZAKSY rozpoczęła prawdziwy siatkarski maraton. W przeciągu 16 dni kędzierzynianie rozegrać muszą 5 spotkań, co oznacza, że grać będą co trzy dni. Ostatni pojedynek zespół Krzysztofa Stelmacha rozegrał na Słowenii z liderem tamtejszej ligi zespołem Marchiolu Vodi. - Te podróże są bardzo męczące i nieprzyjemne. Prawie cały czas jesteśmy w drodze, co jest uciążliwe i na pewno nie pomaga w grze. Przed tym spotkaniem spędziliśmy 12 godzin w autokarze. Najważniejsze jednak, że udało nam się zagrać na dobrym poziomie i zwyciężyć - przyznał po meczu na łamach Radia Park Michał Ruciak, który niewątpliwie był jednym z wyróżniających się graczy.
Do Słowenii wraz z ZAKSĄ pojechali najwierniejsi kibice klubu. Co prawda grupka sympatyków liczyła zaledwie 24 osoby, jednak przy kibicach Marchiolu fani ZAKSY byli doskonale słyszani. - Grało się na pewno zdecydowanie lepiej wiedząc, że możemy liczyć na wsparcie. Przez to, że na Słowenii kibice nie są tacy jak w Polsce, słychać było doping naszych sympatyków. Było to bardzo miłe. Mimo że mecz zdarzyło nam się grać daleko, oni i tak z nami byli. Dzięki wielkie! - powiedział przyjmujący.
Czwartkowy pojedynek w wykonaniu kędzierzyńskiego zespołu był dobry. Podopieczni Krzysztofa Stelmacha przez większość czasu kontrolowali boiskowe wydarzenia, jedynie w drugiej odsłonie pozwolili rywalom przejąć inicjatywę. - Ciężko powiedzieć co w dzisiejszym meczu sprawiało nam największy problem. Na pewno trochę szkody narobił nam Milan Pepic, ale też nie można powiedzieć, że był naszym problemem. Zawodnik ten dość często się mylił, kilka razy go zablokowaliśmy. Później nie był już tak skuteczny - wyjaśnił Michał Ruciak.
ZAKSA była stroną dominującą w meczu z ekipą Marchiolu Vodi Prvacina. - Kłopoty mieliśmy jedynie w drugim secie i do połowy czwartego. Pozostałe fragmenty spotkania kontrolowaliśmy. Szkoda tej drugiej partii, ale cieszy za to, że potrafiliśmy się podnieść i ostatecznie zwyciężyć - tłumaczył zawodnik.
Kolejnym rywalem kędzierzynian będzie AZS Częstochowa. Pojedynek pomiędzy tymi zespołami śmiało mozna nazwać "świętą wojną siatkarską". ZAKSA będzie miała po swojej stronie atut w postaci kibiców oraz samozaparcie wynikające z obranego celu. - W następnym meczu będziemy grać walecznie i do końca. Jakiś czas temu postawiliśmy sobie na cel, żeby do końca roku nie przegrać spotkania. Wierzymy, że sami dla siebie będziemy w stanie to zrobić. Na pewno bardzo będziemy się starać, by udało nam się ten cel osiągnąć i zdobyć taką małą serię - wyjaśnił Michał Ruciak.