Poruszające wyznanie Łukasza Kaczmarka. "Z depresji nie wychodzi się w jednym momencie"

Getty Images / Grzegorz Wajda/SOPA Images/LightRocket / Na zdjęciu: Łukasz Kaczmarek
Getty Images / Grzegorz Wajda/SOPA Images/LightRocket / Na zdjęciu: Łukasz Kaczmarek

- Nie chcę mówić, że się z tym już całkowicie uporałem, bo tak nie jest. Dalej biorę leki, dalej mam lepsze i gorsze momenty - mówi WP SportoweFakty Łukasz Kaczmarek o walce z depresją. Opowiada też o hejcie i igrzyskach w Paryżu.

Arkadiusz Dudziak, dziennikarz WP SportoweFakty: W marcu cały świat dowiedział się o twojej depresji, wcześniej na kilkanaście dni przestałeś trenować.

Łukasz Kaczmarek, atakujący reprezentacji Polski i Jastrzębskiego Węgla: Nie chcę wracać do tego, co było wtedy, bo to wciąż dla mnie trudny temat. Borykałem się z depresją. Nadal biorę leki i współpracuję ze znakomitym psychiatrą: Piotrem Wierzbińskim. To chyba najlepszy specjalista w naszym kraju. Jestem niesamowicie wdzięczny, że trafiłem w tak wyjątkowe ręce.

Jestem bardzo szczęśliwy z tego, jak szybko potrafiłem z tego się pozbierać. Najbliżsi dali mi ogromne wsparcie.

Pomoc rodziny to był kluczowy element w terapii?

Tak, wsparcie mojej rodziny i bliskich przyjaciół: siatkarskich, ale także tych pozasportowych było najważniejsze.

Co pozwoliło ci tak szybko wrócić do gry?

Przede wszystkim właśnie wsparcie i rozmowa. Najważniejsze jest uczucie docenienia, poczucie, że jest się ważnym. To aspekty, które odegrały ogromną rolę. Nie chcę mówić, że się z tym już całkowicie uporałem, bo tak nie jest. Dalej biorę leki, dalej mam lepsze i gorsze momenty. Z depresji nie wychodzi się w jednym momencie.

Sześć na siedem osób, które popełniają w Polsce samobójstwa, to mężczyźni. Przyznawanie się do problemów mentalnych jest często uważane za niemęskie. Czy i ty się z tym spotkałeś?

Wydaje mi się, że generalnie tak jest, ale nasze środowisko siatkarskie jest na tyle mądre, że wie, jak poważnym problemem jest depresja. W naszym sporcie rozumiemy, jak w trudnych czasach żyjemy i czym są tego rodzaju sprawy.

Jakbyś miał dać radę komuś, kto też mierzy się z takimi problemami, to co byś mu powiedział po swoich doświadczeniach?

Trudno o jedną radę, bo, jak się dowiedziałem w lutym, istnieje wiele rodzajów depresji. Chcę podkreślić, że nie można się tego bać i trzeba rozmawiać. W Polsce więcej osób dziennie popełnia samobójstwo z powodu depresji niż ginie w wypadkach samochodowych. To okropna statystyka. Mój psychiatra Piotr Wierzbiński nagrał znakomity podcast "7 metrów pod ziemią", gdzie właśnie o tym opowiada i wszystkim polecam tego odsłuchać.

Wiele ludzi nie zdaje sobie sprawy, w jak trudnym świecie żyjemy. Jest sporo hejtu i mam wrażenie, że ten o wiele lepiej się sprzedaje niż to, jak kogoś się doceni za dobrą grę czy jakiekolwiek osiągnięcie. Najważniejsze jest to, by się nie bać o tym mówić. Kiedy czujesz się gorzej, jesteś ospały, nie widzisz sensu życia, nie masz apetytu, nie masz ochoty spędzać czasu ze znajomymi i zamknąć się w czterech ścianach - to już jest pierwszy sygnał, że coś się złego dzieje i trzeba podjąć jakieś kroki.

W tym sezonie krytyka trochę bardziej cię dotykała?

Jeśli miałbym czytać takie komentarze, to nie byłbym już siatkarzem od paru lat. Tylko w poprzednim sezonie jej nie było, bo nie przegrałem żadnego meczu. Wcześniej nie do końca wszyscy byli usatysfakcjonowani tym, że ja w tej kadrze jestem i mówili, że powinien się znaleźć w niej ktoś inny zamiast mnie.

W tym kraju każdy ma prawo do swojej opinii, ale najgorsze jest w tym to, że wiele ludzi komentuje, a nie wie, jak wygląda sytuacja od środka w klubie czy kadrze. Nie wie, jak wyglądają treningi, jak funkcjonujemy w grupie. Wiele rzeczy składa się na to, jak drużyna jest skonstruowana.

Uważam, że po takim sezonie, gdzie byłeś noszony na rękach i zrobiono z ciebie bohatera narodowego, mogło ci być jeszcze trudniej radzić sobie z ogromem krytyki.

Skupiam się na tym, by wykonywać swoją pracę najlepiej, jak tylko mogę. Facebook, Instagram czy Twitter są dla ludzi. Tam oni mają prawo do wypowiadania własnych opinii. Czytanie komentarzy przeze mnie byłoby niewłaściwe. Ta krytyka niech sobie będzie, a będę się skupiał na tych, którzy są dla mnie najważniejsi, czyli rodzina, drużyna, sztab szkoleniowy, zawodnicy, bliscy znajomi.

Trener Nikola Grbić opowiadał o tym, że próbuje was nakłonić, byście tych komentarzy w internecie nie czytali, ale mu się to nie udaje. Ty jakoś sobie z tym poradziłeś?

Nie czytam komentarzy, choć prowadzę media społecznościowe. Nie czytam też artykułów na portalach sportowych, odkąd zacząłem pracować z lekarzem. On jasno powiedział, że najważniejsze jest, by się od tego odciąć. Każdy kibic, dziennikarz ma inny pomysł na kadrę, w inny sposób komentuje.

Mam takie wrażenie, że ten sezon był dla ciebie wyjątkowo trudny, może nawet najbardziej w karierze.

Na pewno nie był dla mnie łatwy. Borykałem się ze swoimi problemami. Sezon reprezentacyjny też nie był taki, jaki bym po sobie tego oczekiwał pod względem poziomu sportowego, gry. Skończył się dla mnie wymarzonym medalem i będę patrzył a niego przez ten pryzmat, a nie tego, co się wydarzyło.

W rozmowie z Maciejem Piaseckim z "Wprost" po znakomitym poprzednim sezonie, powiedziałeś, że chciałbyś, żeby córki były z ciebie w przyszłości dumne. Czujesz, że po srebrze igrzysk jesteś bliżej tego osiągnięcia?

Ja bym przede wszystkim chciał, by były dumne ze mnie jako z ojca, a nie z tego, jakie osiągam wyniki czy jakie zdobywam medale. Dla mnie najważniejsze jest to, by bym był dla nich wzorowym ojcem, żeby były szczęśliwe, bym je wychował na ludzi.

Oczywiście, srebro olimpijskie to wielka rzecz i ten medal zostanie ze mną do końca życia, ale nie chcę im tego mojego sukcesu narzucać i kazać, żeby były dumne ze mnie przez pryzmat osiągnięć sportowych.

Czy po finale byliście rozczarowani srebrem?

Tak. Byliśmy rozczarowani po finale, ale to normalny odruch każdego sportowca, który przegrywa mecz. Na początku pojawia się smutek, bo wszyscy dobrze wiedzieliśmy, że jesteśmy w stanie zdobyć złoty medal. Zdajemy sobie sprawę z tego, jak wielką rzecz zdobyliśmy dla polskiej siatkówki. Po 48 latach czekania siatkówka doczekała się medalu i jesteśmy z tego bardzo dumni.

Czego zabrakło w finale? Dawno reprezentacja Polski nie przegrała meczu o wysoką stawkę tak wyraźnie.

Mieliśmy swoje problemy zdrowotne, ale to nas nie usprawiedliwia, bo to był finał igrzysk. Mecz o złoto igrzysk olimpijskich wiąże się z takimi emocjami, presją, adrenaliną, że to jest kompletnie inny finał. Nie chcę powiedzieć, że przerosła nas presja czy oczekiwania, ale było widać, że Francuzi są bogatsi o doświadczenie finału z Tokio. Zaprezentowali się dużo lepiej.

Rzadko zmieniasz kluby, przez ostatnie 9 lat grałeś tylko w Cuprum Lubin i ZAKSIE. Transfer do Jastrzębskiego Węgla to dla ciebie nowe otwarcie?

Zdecydowanie. Kiedy dostałem propozycję z Jastrzębskiego Węgla, to zamknąłem temat w 2-3 dni. To była zdecydowanie najlepsza oferta. Wiedziałem, że ta drużyna jest konstruowana, by grać o najwyższe trofea. To dla mnie najważniejsze.

W ZAKSIE przez ostatnie lata była idealna atmosfera, wygraliście chociażby trzy Ligi Mistrzów, ale w zeszłym sezonie wszystko się posypało. Dlaczego?

Nie chcę rozmawiać na ten temat, bo to już rozdział zamknięty.

Jastrzębski Węgiel ma w dorobku wiele trofeów, ale nie udało się wygrać jednego - Ligi Mistrzów. Czy ty, jako trzykrotny zwycięzca, czujesz ciężar odpowiedzialności?

Nie jest tak, że Kaczmarek przychodzi, wygrał trzy Ligi Mistrzów, to w Jastrzębiu też to zrobi. Mamy świetną drużynę i to jest najważniejsze. Mamy kapitalnych zawodników, którzy potrafią świetnie grać w siatkówkę, panuje znakomita atmosfera, do tego rewelacyjny sztab szkoleniowy.

Wiem, jak to było w ZAKSIE, kiedy wygrywaliśmy Ligę Mistrzów. Najważniejszy był nie budżet, ale atmosfera i świetna grupa ludzi. Głęboko wierzę, że tutaj będzie tak samo.

***

Gdzie szukać pomocy?

Jeśli znajdujesz się w trudnej sytuacji i chcesz porozmawiać z psychologiem, dzwoń pod bezpłatny numer 116 123 lub 22 484 88 01. Listę miejsc, w których możesz szukać pomocy, znajdziesz też TUTAJ.

Czytaj więcej:
Pokonali Polaków i powiedzieli, że nie wychodzą po złoto. "Czułem dumę"