Było już dobrych kilkadziesiąt minut po finale igrzysk olimpijskich siatkarzy. W hali i wśród obserwatorów konsternacja. Zaplanowana na zaledwie kilka minut po zakończeniu meczu Francji z Polską (3:0) ceremonia medalowa jeszcze się nie zaczęła. Powód? Zwycięzcy nie chcą wyjść po złote medale.
Zawodnicy zaprotestowali przeciwko temu, że jeden z nich nie mógł wyjść do ceremonii. To efekt idiotycznego przepisu. W tym roku na igrzyska mógł pojechać 13. zawodnik w roli jokera medycznego. Przez cały czas przebywał z drużyną i z nią trenował. Jednak jeśli nie wystąpił w żadnym spotkaniu, nie mógł wyjść na podium i nie otrzymał medalu.
Pozostali medaliści: kadry Polski i USA nie miały takiego problemu, bowiem na skutek kontuzji musiały wykorzystać swojego jokera. Uszanowali jednak protest Francuzów i solidarnie z nimi nie wyszli do dekoracji.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Piękna pogoda i basen. Tak wypoczywał polski siatkarz
W końcu MKOl się ugiął i Timothée Carle mógł wyjść na podium. Jednak i wtedy doszło do zgrzytu, a obrazki z tej sytuacji obiegły internet. Przyjmujący nie dostał bowiem medalu.
W rozmowie z WP SportoweFakty Carle opowiada o trudnych dla niego chwilach podczas igrzysk i samym zamieszaniu po finale. Zdradza, czy dostanie premię, jak reszta członków zespołu. Mówi też o przenosinach do polskiej ligi i transferze do Jastrzębskiego Węgla.
Arkadiusz Dudziak, dziennikarz WP SportoweFakty: Co czułeś w tym momencie, gdy twoi koledzy odmówili wyjścia na podium?
Timothée Carle, przyjmujący reprezentacji Francji i Jastrzębskiego Węgla: Czułem dumę i byłem tym wszystkim bardzo wzruszony. Nie byłem jednak zaskoczony, bo wiedziałem, że naszą ekipę cechuje jedność. Każdy kolega z drużyny jest jak członek rodziny.
Delikatnie zdziwiła mnie organizacja ceremonii medalowej i to, że zawodnicy musieli protestować, bym mógł wejść na podium. Jestem zadowolony jednak, że walczyli o mnie do samego końca.
Spory skandal wybuchł o to, że nawet jak wszedłeś na podium, to nie dostałeś medalu. Otrzymałeś go później?
Nadal nie mam złotego medalu. Francuska federacja teraz dorabia go dla mnie, a także członków sztabu szkoleniowego, którzy też przecież ich nie dostali. Mam nadzieję, że przyjdą niedługo.
W Polsce medaliści otrzymują nagrody finansowe od rządu i komitetu olimpijskiego. We Francji też tak to działa?
Nagrodę od rządu otrzymało tylko dwunastu zawodników. Usłyszałem, że może będą jeszcze nagrody z innych źródeł, ale musimy to jeszcze przedyskutować.
Jak wyglądały igrzyska z perspektywy trzynastego zawodnika?
Podczas meczów siedziałem na trybunach, było miejsce specjalne wydzielone dla zawodników. Na początku było mi trochę dziwnie, bo siedziałem z chłopakami w szatni 15 minut przed spotkaniem, a po nim od razu do niej szedłem. Odczuwałem większy stres na trybunach niż podczas gry. Jestem jednak zadowolony, że byłem częścią drużyny.
Tak naprawdę jedyną szansą gry dla ciebie była kontuzja kolegi, co też musiało być dziwne.
Miałem nadzieję, że nikomu nie przydarzy się żaden uraz. Trenowałem przez cały czas, wykonywałem dodatkową pracę, by być gotowym. Każdy z zawodników z naszej dwunastki był ważny, wchodził na boisko nawet na parę punktów i to mnie cieszyło.
Co czułeś, gdy trener Giani powiedział, że pojedziesz na igrzyska, ale w roli tego trzynastego?
Oczywiście, nie było to łatwe, ale byłem do tego przygotowany. Przez ostatnie kilka tygodni przed ogłoszeniem decyzji widziałem przecież, jak zespół pracuje na treningach. W wypadku jakiekolwiek kontuzji mógłbym dołączyć do drużyny i dawałem z siebie wszystko.
Złoto igrzysk zdobyliście po starciu z Polską, wygraliście w finale łatwo 3:0. Co pozwoliło wam na aż taką dominację?
Z perspektywy tego finału, kluczowy był ćwierćfinał przeciwko Niemcom, w którym przegrywaliśmy 0:2. Zareagowaliśmy znakomicie w trudnym momencie, trzymaliśmy się razem. Półfinał z Włochami wygraliśmy 3:0 i obserwowałem go tuż zza boiska. Wtedy zagraliśmy tak dobrze, że panowała atmosfera, że nikt nas nie może dotknąć i nam przeszkodzić.
W finale byliśmy spokojni. Kiedy zobaczyłem, z jaką energią i agresją weszliśmy w mecz z Polakami, pomyślałem znów: "Nikt nie jest w stanie nas teraz pokonać". I faktycznie tak się stało.
Często zdarza się tak w siatkówce, że po tak wielkim powrocie, jaki reprezentacja Polski zaliczyła z USA w półfinale, to właśnie taka drużyna wygrywa później trofeum. Tym razem tak się nie stało. Myślisz, że ten półfinał mógł nas wyczerpać psychicznie?
Być może tak było. Igrzyska olimpijskie to turniej, w którym tracisz mnóstwo energii mentalnej. Po głowie krążą ci różne scenariusze, czujesz spory stres i napięcie z powodu wagi każdego meczu. Z kolei półfinał z Włochami tylko nas uskrzydlił. Być może straciliście energię i agresję po tym meczu ze Stanami Zjednoczonymi.
Dlaczego zdecydowałeś się na przenosiny do polskiej ligi, do Jastrzębskiego Węgla?
Najpierw zadzwonił do mnie Benjamin Toniutti (kapitan Jastrzębskiego Węgla - przyp. red.) z propozycją. Dla mnie to była bardzo prosta decyzja, bo słyszałem bardzo dużo pozytywnych rzeczy o klubie, jego organizacji, poziomie sportowym. Przejście do PlusLigi to duży krok w mojej karierze, zwłaszcza do takiej ekipy jak Jastrzębski Węgiel, który wygrał sporo trofeów. To była prosta decyzja.
Jak podoba ci się w Polsce?
Jestem pozytywnie zaskoczony, bardzo szczęśliwy z tego, gdzie mieszkam. Wcześniej spędziłem cztery lata w Berlinie i to oczywiście dużo większe miasto. W Polsce mam jednak wszystko, co potrzebuję, mieszkanie też mam ładne. Jak na razie to kilka tygodni, ale mam same pozytywne wrażenia.
Czy już widzisz różnice pomiędzy polską ligą, a niemiecką?
Tempo gry jest wyższe. Zauważyłem znakomitą organizację sztabu i widać, że już wcześniej pracowali ze sobą. Treningi są na bardzo wysokim poziomie, co mnie cieszy. Dobrze pracuje mi się z trenerem Marcelo Mendezem. Ma sporo doświadczenia i to czuć. Znajduje czas na indywidualną pracę z zawodnikami. Ufam mu, że pomoże nam się rozwinąć.
Jastrzębski Węgiel przegrał ostatnie dwa finały Ligi Mistrzów. Czujesz, że to ty możesz być tym brakującym elementem układanki?
Czuję presję, jaka panuje w klubie, jeśli chodzi o zdobyciu Ligi Mistrzów. Wiem, że to wielki cel. Przyjechałem jednak do Jastrzębia po to, żeby zdobywać trofea. Marzę o grze w finale Champions League.
Czytaj więcej:
Tysiące Polaków przyszło tylko dla niego. Potężne rozczarowanie