W tym artykule dowiesz się o:
Wcześniej jednak grano o trzecie miejsce. Inauguracyjny set w sobotę był dość wyrównany. Na początku minimalną przewagę miała PSG Stal Nysa, ale w połowie partii prowadzenie objęli goście z Berlina. Dobrymi atakami popisywał się Michał Gierżot, czym doprowadził do remisu 15:15. Jake Hanes w dość istotnym momencie zepsuł zagrywkę, bowiem po chwili gracze z Nysy zdobyli kolejny punkt z akcji, a następnie Zouheir El Graoui zanotował asa serwisowego i było 22:19. Niemieccy siatkarze jeszcze próbowali się odgryzać, ale musieli uznać wyższość rywala z Polski, który wygrał 25:23 po tym, jak przeciwnicy zaserwowali w aut.
Berlin Recycling Volleys dobrze rozgrywali pierwsze akcje drugiego seta. Rzadziej ataki udawały się ekipie PSG, przez co traciła ona trzy punkty. Trzeba też zauważyć, że nysianie grali nieco innym składem niż w piątek. Sporo do powiedzenia miał Michał Gierżot, przez którego najczęściej przechodziły ataki drużyny Daniela Plińskiego. Trener ten poprosił o przerwę przy stanie 9:13, ponieważ coraz więcej problemów mieli jego podopieczni.
Na niewiele się to jednak zdało, gdyż wkrótce jego zespół przegrywał już 10:18, więc ponownie zaprosił graczy na rozmowę. Po niej zagrywkami rozbijał Polaków Nehemiah Mote i było już 10:20. Dopiero po błędzie berlińczyków Stali udało się zdobyć punkt. Trzeba było jednak oddać piłkę po nieudanym ataku. Chwilę potem na zagrywce pojawił się Jake Hanes, który dokończył dzieła, wieńcząc seta asem serwisowym.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Piękna pogoda i basen. Tak wypoczywał polski siatkarz
W trzeciej partii wróciliśmy do gry punkt za punkt ze wskazaniem na berliński zespół. Przy stanie 4:4 przełamali ten trend gracze PSG Stali, by po chwili wyjść na prowadzenie 6:4, a kilka minut później powiększyć je do 10:6. Seria została przerwana po nieudanym serwisie Kelliana Motty Paesa i wówczas spotkanie ponownie się wyrównało. Dopiero w końcówce Nysa odskoczyła na dwa "oczka", prowadząc 20:18, co wywołało reakcję Joela Banksa, który poprosił o przerwę. Dobry atak i wykorzystanie sytuacyjnej piłki doprowadziło nas do kolejnego już remisu. Obie drużyny konsekwentnie grały na styk i dopiero rywalizacja na przewagi rozstrzygnęła losy tego seta. Dobry atak przeprowadzili nysianie, a potem berlińczycy uderzyli w aut. Tym samym to PSG Stal prowadziła w spotkaniu 2:1.
Początek czwartej odsłony tego pojedynku układał się remisowo, chociaż Recycling Volleys doprowadzili do swojego prowadzenia 8:5 i taką przewagę na poziomie 2-4 punktów utrzymywali przez pewien czas, raz po raz męcząc rywali trudnymi do odbioru atakami. Polacy doprowadzili jednak do wyrównania, a El Graoui dołożył asa serwisowego, dając prowadzenie Stali 18:17.
To było jednak chwilowe i ponownie drużyny wymieniały ciosy między sobą. PSG Stal Nysa miała piłkę meczową przy stanie 24:23, lecz jej nie wykorzystała i znów rozstrzygały przewagi. Dawid Dulski przeprowadził skuteczny atak na 25:24, ale Zouheri El Graoui zaserwował w siatkę. Po czterech piłkach meczowych dla PGE Stali Nysa trzy szanse na wyrównanie stanu spotkania mieli gracze z Niemiec. Żadna z nich nie została jednak wykorzystana. Emocje sięgały zenitu, widać było już nerwy po obu stronach i ponownie to polska drużyna prowadziła 31:30. Piekielnie mocny serwis Motty Paesa został jednak odebrany i Niemcy zdobyli punkt. Po zaserwowaniu w aut nysianie mieli szóstą piłkę meczową i tym razem zakończyli pojedynek udanym, potrójnym blokiem! Najlepszym zawodnikiem spotkania został Zouheir El Graoui.
Batalia o trzecie miejsce trwała ponad dwie godziny, więc trzeba było zmodyfikować pierwotny plan. Nie punktualnie o godzinie 16:00, a o 16:42 rozpoczęło się więc starcie o Puchar Prezydenta Miasta Gorzowa Wielkopolskiego.
Jako pierwszy zapunktował Marcin Kania. W kolejnej akcji dobrze uratował sytuację młody libero z Gorzowa Maksymilian Granieczny, ale drugi raz nie udało się tego powtórzyć i goście zdobyli punkt spod siatki. Po tym chwilowym niepowodzeniu miejscowi zaczęli pokazywać, jak dobrze czują się we własnej sali. Dobrze ataki kończył Adam Lorenc. Stilon po skutecznym bloku prowadził 10:6, a chwilę później punktami z akcji i asem serwisowym do wyniku 13:7 doprowadził Robert Taht. Kolejne minuty tylko potwierdziły niezłą dyspozycję gospodarzy, którzy bezlitośnie wykorzystywali swoje okazje do ataków i tego świetnie zagranego seta wygrali 25:12.
Można mówić o kiepskim wyczuciu tzw. "kątów" w wykonaniu PGE GiEK Skry Bełchatów w Arenie Gorzów. Kilka ataków wylądowało bowiem na aucie. Tymczasem gorzowianie od początku drugiej partii budowali przewagę i po kilku akcjach prowadzili 5:2. Goście nie zamierzali tego jednak tak zostawiać i doprowadzili do wyrównania 10:10. Z dobrym skutkiem przeprowadzili parę krótkich ataków, a także wykorzystywali błędy przeciwnika.
Po podwójnym bloku to Skra zdobyła przewagę trzech punktów. Natychmiast zareagował trener Andrzej Kowal, zapraszając swoich siatkarzy na rozmowę. Robert Täht skrótem przez siatkę zmniejszył stratę na 13:15. Seweryn Lipiński jednak zaserwował w siatkę. Więcej szczęścia miał Ziga Stern, bowiem piłka przetoczyła się po taśmie na połowę Stilonu. Bełchatowianie złapali wiatr w żagle, gdyż różnica doszła do pięciu punktów i pewnie zmierzali do doprowadzenia do remisu w meczu. Co prawda, zmarnowali dwie piłki setowe, ale ostatecznie zawodnik z Gorzowa uderzył w siatkę przy serwisie.
Początek trzeciej partii był wyrównany, ale potem obijane były bloki ekipy z Bełchatowa i znów dawał o sobie znać dobrze czujący się tego dnia Adam Lorenc. Cuprum Stilon zbudował sobie pięciopunktową przewagę. Wydawało się, że przy takim rywalu jak PGE GiEK Skra nie uda się jej utrzymać na długo, ale miejscowi mieli większy spokój przy rozgrywaniu i tylko chwilowo ta różnica topniała. Ze znakomitej strony pokazywali się Marcin Kania i Adam Lorenc. Ten drugi zanotował asa serwisowego na 24:17, a kolejny serwis goście ledwie wybronili i musieli oddać piłkę gospodarzom, którzy skorzystali z tej okazji i zmienili wynik pojedynku na 2:1.
Również w czwartej odsłonie tego starcia obie ekipy toczyły wyrównany ból. Przy stanie 8:8 na prowadzenie wyszli bełchatowianie, a po długiej wymianie zaatakowali skutecznie, powiększając przewagę do dwóch punktów. Taki stan rzeczy nie tylko się utrzymywał. Mądre rozgrywanie i dobry przegląd pola doprowadziły miejscowych do prowadzenia 18:14. Na niewiele zdawały się starania Amina Esmaeilnezhada. Wydawało się, że czasami brakuje komunikacji przy tworzeniu skutecznego ataku.
Cuprum Stilon Gorzów miał jednak więcej argumentów. Podobnie jak w piątek, także i w sobotę dobrze w odbiorze pracował Granieczny. W końcówce na zagrywce znalazł się Lorenc. Jeden punkt zdobył bezpośrednio z serwisu, by chwilę potem uderzyć w siatkę. Nie mniej jednak było 23:20, a przy stanie 24:20 serwował Kamil Kwasowski i zrobił to na tyle mocno, że zawodnicy PGE GiEK Skry Bełchatów nie odebrali tego dobrze i nie przebili już piłki przez siatkę. Puchar został więc w Gorzowie, a MVP finału został Robert Taht.
Z całą pewnością wyniki mogą być nieco zaskakujące, ale trzeba pamiętać, że był to turniej towarzyski. Drużyny sprawdzały różne zestawienia, grając odmiennymi składami w oba dni i jeszcze budują formę na PlusLigę, która startuje już za tydzień. Gorzowianie zainaugurują sezon u siebie starciem z Treflem Gdańsk. PSG Stal Nysa zagra w Rzeszowie, a bełchatowianie w Olsztynie.
Wyniki 2. dnia Międzynarodowego Turnieju o Puchar Prezydenta Miasta Gorzowa Wielkopolskiego:
Mecz o 3. miejsce: PSG Stal Nysa - Berlin Recycling Volleys 3:1 (25:23, 11:25, 26:24, 33:31) Mecz o 1. miejsce: Cuprum Stilon Gorzów - PGE GiEK Skra Bełchatów 3:1 (25:12, 20:25, 25:17, 25:20)
Klasyfikacja Międzynarodowego Turnieju o Puchar Prezydenta Miasta Gorzowa Wielkopolskiego: 1. Cuprum Stilon Gorzów 2. PGE GiEK Skra Bełchatów 3. PSG Stal Nysa 4. Berlin Recycling Volleys
Czytaj także: Pierwszy skalp Cuprum Stilonu. W Gorzowie walczą o puchar Gorąco wokół siatkarskiej potęgi. Jest zawiadomienie do prokuratury