Olejniczak ma dopiero 17 lat i niedawno przeszedł z akademii Stali do pierwszej drużyny. Jest najmłodszym zawodnikiem, który zagra w tym sezonie w rozgrywkach PlusLigi. Libero mieszka z rodzicami i z dwójką rodzeństwa w Hajdukach Nyskich. Ma młodszych braci: Nikodema (5 lat) i Tomka (12 lat). Zawodnik wspomina, jak w ostatnią sobotę wyszedł z domu na mecz z Asseco Resovią i co zastał po powrocie, gdy przez wieś przeszła fala powodziowa.
- Wyjechałem rano, ale nasz mecz został odwołany. Do domu wróciłem dopiero po trzech dniach. Most w Nysie był zamknięty i nie dało się przejechać, dlatego zatrzymałem się u kolegi. Gdy już dotarłem do siebie, chciało mi się tylko płakać - opowiada nam Jakub Olejniczak.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Co za strzał! Gol "stadiony świata" w Argentynie
Pożyczone ubrania
- Miałem ze sobą tylko walizkę ze sprzętem sportowym. W mieszkaniu dziewczyny były jeszcze koszula i spodnie. Wszedłem do swojego pokoju, otworzyłem szafę i wylała się woda. Wszystkie ubrania były mokre, pokryte błotem, mułem. W domu mieliśmy wody mniej więcej do kolan. Przetrwały rzeczy zostawione na najwyższych półkach regałów czy szaf. Ja zostałem praktycznie bez ciuchów do chodzenia i bez sprzętu do trenowania - relacjonuje zawodnik Stali.
- Pomogli mi znajomi ze szkoły. Koledzy pożyczyli mi ubrania. A chłopaki z drużyny przynieśli mi trochę swojego sprzęt z zeszłego sezonu, żebym miał w czym trenować - opowiada Olejniczak.
Zawodnik mówi, że dom był praktycznie nowy. - Wprowadziliśmy się tam trzy, cztery lata temu. To był dom marzeń moich rodziców. Zbierali na niego przez całe życie. Tata codziennie majstrował w ogródku, uwielbiał dbać o rośliny. Wystarczyły trzy dni i wszystko zniknęło - komentuje.
Pusty dom
Zawodnik pomagał rodzicom w uprzątnięciu skutków powodzi. - Skrzyknęliśmy znajomych, bo trudno było zorganizować ekipę remontową w takiej sytuacji. Zerwaliśmy już panele, wynieśliśmy meble. Całe ogrzewanie podłogowe jest do wymiany. Wszystko poszło do kosza. Dom stoi teraz pusty. To straszny widok - opowiada.
- Rodzice są załamani. W pośpiechu wzięli najpotrzebniejsze i najcenniejsze rzeczy: dokumenty, mój komputer. Teraz rodzice przeprowadzili się z braćmi do babci. Ja z kolei na razie zatrzymam się w mieszkaniu wujka, żeby mieć blisko na treningi w Nysie. Walczymy, by uratować nasz dobytek. Widziałem, jak mama i tata cieszyli się, żyjąc w tym miejscu. Tak jak już wspomniałem - wymarzyli sobie ten dom i nagle stracili wszystko - przypomina Olejniczak.
- Trzeba osuszyć wnętrze i ruszyć z renowacją. Myślę, że koszt remontu wyniesie więcej niż pięćdziesiąt tysięcy. Pomagam, jak mogę, dokładam ze swojej pensji, choć nie ma tego dużo. Jestem dopiero na początku swojej sportowej drogi, ale liczy się każda para rąk - opowiada zawodnik, najmłodszy gracz siatkarskich rozgrywek.
Olejniczak mówi, że rodzice nie zgodzili się na uruchomienie zrzutki w Internecie. - Długo się wzbraniali, chcieli to sami odpracować. W końcu sprawy w swoje ręce wzięła kuzynka i założyła zbiórkę pieniędzy w Internecie - tłumaczy. ZRZUTKA - TUTAJ.
Miasto sparaliżowane
Siatkarz pomagał również w układaniu tamy z piasku w mieście, gdy fala zalewała budynki. - Gdy dowiedzieliśmy się, że wał może pęknąć, wsiedliśmy z kolegą w auto i pojechaliśmy układać wał przez kilka godzin - mówi. - Straty w mieście są duże. Na szczęście woda nie "zabrała" budynków, ale sparaliżowała okolicę. Restauracje i drogi są zamknięte. Mamy teraz duże korki. Cały czas jeżdżą na sygnale karetki i wozy strażackie. Obok naszej hali, na parkingu, znajduje się szpital polowy. Odbywa się tam zbiórka dla potrzebujących - komentuje zawodnik.
- Dobrze, że mam sport i mogę wyłączyć myślenie, odciąć się choć na te kilka godzin w hali. Mimo wszystko jestem dobrej myśli. Wierzę, że miasto się podniesie, a my z rodziną odbudujemy nasz dom - kończy nasz rozmówca.
To już się staje nudne... każdy ma jakieś problemy i traumy Czytaj całość