Norwid wygrał ze swoimi demonami. Nie było powtórki

Materiały prasowe / Marek Osuchowski / Na zdjęciu: Steam Hemarpol Norwid Częstochowa
Materiały prasowe / Marek Osuchowski / Na zdjęciu: Steam Hemarpol Norwid Częstochowa

Steam Hemarpol Norwid Częstochowa uniknął kolejnego rozczarowania. Przed własną publicznością zespół ten wygrał 3:1 z GKS-em Katowice. Nie było to jednak łatwe spotkanie dla zwycięzców.

Norwid był zdecydowanym faworytem tego meczu. GKS to bowiem czerwona latarnia rozgrywek, ale częstochowianie wiedzieli, że nie będzie to łatwe starcie. Powód? Tydzień temu zmierzyli się z Barkomem Każanami Lwów, które wtedy też zamykały tabelę. Ukraiński zespół łatwo wygrał 3:0. Pod Jasną Górą obawiali się rozczarowującej powtórki.

Mecz rozpoczął się z drobnym opóźnieniem, a spowodowane było to oczekiwaniem na zakończenie meczu w Gdańsku. Tam po tie-breaku Trefl wygrał z Aluron CMC Wartą i po ostatniej piłce w tamtym meczu, zakończono rozgrzewkę w Częstochowie.

Gospodarze doskonale znali swoich przeciwników. Aż czterech z graczy katowickiego GKS-u w przeszłości grało w Norwidzie. Pierwszy set pokazał, że nie będzie to spacerek dla miejscowych. Gra była wyrównana, żadna z drużyn nie potrafiła wywalczyć bezpiecznej przewagi. Nie pomagały w tym błędy w polu serwisowym. GKS miał ich aż dziewięć.

ZOBACZ WIDEO: Był blisko odejścia ze Stali. "Zdawałem sobie sprawę, że to mogę być ja"

Dopiero w końcówce Norwidowi udało się odskoczyć. To dzięki skutecznej grze Patrika Indry, który popisywał się skutecznymi zagrywkami, ale i atakami. Częstochowianie wygrali 25:21 i wydawało się, że zeszła z nich presja.

Przed drugim setem na ławce GKS-u znalazł się Aymen Bouguerra, którego grę dobrze odczytywali rywale. Zastąpił go Jewhenij Kisiliuk. Ta zmiana pozwoliła katowiczanom na stosowanie innych opcji i GKS prezentował się lepiej. Uzyskał cztery "oczka" przewagi (13:9) i w trudnym położeniu postawił rywali.

Częstochowianie szybko wyciągnęli wnioski, doprowadzili do remisu 16:16 i gra zaczęła się od nowa. Kluczem do skutecznej gry gości były ataki środkiem. Tutaj bezkonkurencyjny był Bartłomiej Krulicki, który w końcówce dał swojej drużynie dwa "oczka" zaliczki (22:20). To jednak nie pozwoliło katowiczanom na wygraną.

Norwid odwrócił losy seta, ale miał też sporo szczęścia. Przy stanie 25:24 dla miejscowych piłka zatańczyła na siatce po zagrywce Isaacsona. Spadła po stronie gości, którzy przebili ją na drugą stronę. Przechodzącą piłkę skończył Indra i było 26:24. Częstochowianie po tej akcji cieszyli się tak, jakby już wygrali cały mecz.

Wygrana w takich okolicznościach dodała wiatru w żagle siatkarzom Norwida, lecz nie na długo. Częstochowianie prowadzili już 17:15 i wydawało się, że kontrolowali przebieg seta. Później na zagrywkę wszedł Krulicki, a w bloku brylował Łukasz Usowicz i zrobiło się 17:19. Tę serię udało się zakończyć dopiero Danielowi Popieli. Tym razem częstochowianom nie udało się odwrócić losów tej partii i było 2:1 w setach dla Norwida.

Na początku czwartej partii to katowiczanie prezentowali się lepiej. Po świetnych zagrywkach Gomułki wywalczyli trzy "oczka" przewagi (7:4). Częstochowianie starali się odrobić straty, ale nie pomagała w tym słabsza dyspozycja Milada Ebadipoura. Dopiero po błędach rywali udało się doprowadzić do remisu (15:15). W końcówce Norwid wrócił do dobrej gry, a po asie serwisowym Isaacsona było 20:18 dla gospodarzy, a po chwili po ataku Damiana Koguta 22:19. Tej przewagi Norwid nie dał już sobie wyszarpać i wygrał 3:1.

Steam Hemarpol Norwid Częstochowa - GKS Katowice 3:1 (25:21, 26:24, 21:25, 25:21)

Norwid: Popiela, Ebadipour, Indra, Isaacson, Adamczyk, Lipiński, Makoś (libero) oraz Schmidt, Kowalski, Borkowski, Kogut

GKS: Bouguerra, Gomułka, Krulicki, Usowicz, Berger, Tuaniga, Mariański (libero) oraz Gibek, Kisiluk, Domagała.

MVP: Patrik Indra (Steam Hemarpol Norwid Częstochowa).

Źródło artykułu: WP SportoweFakty