Aaron Russell, od niemal dekady kluczowy zawodnik reprezentacji Stanów Zjednoczonych, po raz pierwszy występuje w polskiej PlusLidze. Dołączył do drużyny Aluron CMC Warty Zawiercie, z którą zajmuje obecnie drugie miejsce w tabeli, ustępując jedynie Jastrzębskiemu Węglowi.
Oprócz sportu Russell wykazuje ogromne zainteresowanie historią, która jest dla niego pasją. Amerykański siatkarz podziwia Polskę za dawne czasy, podkreślając, jak trudne doświadczenia, w tym liczne powstania i okupacje, ukształtowały charakter narodu.
- Dobrze widzieć, że teraz wasz kraj w wielu aspektach rośnie i się rozwija. Myślę, że to, co przez lata działo się z Polską, wykreowało u jej mieszkańców specyficzny typ charakteru. Nie wiem, jak go najlepiej nazwać. Odporność na cierpienie, żywotność. O to mi chodzi. Polacy nigdy się nie poddają i widać to również wtedy, gdy gra się przeciwko waszej reprezentacji siatkarzy. To pragnienie zwycięstwa, mimo różnych trudów, musi być mocno zakorzenione w historii i kulturze - powiedział 31-latek w wywiadzie dla Weszło.
Wcześniej Amerykanin grał w drużynie JT Thunders w Hiroszimie, gdzie miał okazję spojrzeć na historię z innej perspektywy. Przeczytawszy wiele książek o II wojnie światowej, po przyjeździe do Japonii jego spojrzenie na wydarzenia z 1945 roku uległo głębokiej zmianie. Widok Kopuły Bomby Atomowej w Hiroszimie, jedynego budynku, który przetrwał eksplozję, uderzył go mocno i zmienił dotychczasowe rozumienie tej części historii.
- Patrząc na to z bliska, dostrzegasz ogrom zniszczeń i cierpienia, które przyniosła wojna. To, co wydarzyło się w Hiroszimie, wykracza poza to, czego uczono mnie w Stanach Zjednoczonych - mówił Russell. Zmiana perspektywy była dla niego szokiem, ale również cenną lekcją o skali zniszczeń wojny.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Co za figura! Piękna dziennikarka poleciała na wakacje