Oskubać pomarańczowe "Ptaki" - ZAKSA Kędzierzyn-Koźle przed półfinałem Pucharu Polski

Prezes Kazimierz Pietrzyk już zapomniał, kiedy jego drużyna wygrała z Jastrzębskim Węglem. Wierzy jednak, że w hali "Łuczniczka" górą będą Trójkolorowi. - Chciałbym w niedzielne przedpołudnie pospacerować, a potem wrócić do hali na finał. Puchar Polski to najkrótsza droga do Ligi Mistrzów, a my chcemy tam zagrać za rok - mówił asystent Krzysztofa Stelmacha, Andrzej Kubacki przed wyjazdem do Bydgoszczy na finałowy turniej Pucharu Polski.

- Nawet nie pamiętam, kiedy wygraliśmy z Jastrzębskim Węglem - mówił przed podróżą na finały Pucharu Polski do Bydgoszczy, prezes ZAKSY, Kazimierz Pietrzyk, który udzielił długiego wywiadu naszemu portalowi. Po chwili jednak przypomniał sobie, że było to dwa lata temu w fazie play off rozgrywek ligowych. - Czas więc przerwać serię porażek - dodał.

- To prawda, że mają z nami lepszy bilans spotkań w ostatnim czasie. Dwa czy trzy lata temu grali zupełnie inni zawodnicy. Dziś nikt nie patrzy na to co było, a w sobotę o wyniku decydować będzie dyspozycja dnia - twierdzi natomiast drugi trener ZAKSY, Andrzej Kubacki. Siatkarze Jastrzębskiego Węgla to kolejny przeciwnik kędzierzyńskiej drużyny w drodze po Puchar Polski. Final Four rozegrany zostanie w najbliższy weekend w hali "Łuczniczka", a mecz z "Pomarańczowymi Ptakami" zaplanowano na godz. 18.00 w sobotę. Zawodnicy trenera Krzysztofa Stelmacha mają za sobą serię 11 wygranych meczów z rzędu i uważają, że warto podtrzymać tę serię. - Ostatni tydzień był nareszcie bardzo spokojny. Mogliśmy więc trochę potrenować, a że nikt nie narzeka na poważniejsze urazy, to nad Brdę jedziemy z myślą o kontynuowaniu dobrej passy - z zadowoleniem ocenił ostanie treningi Kubacki, który tak jak cały zespół liczy na sobotnie zwycięstwo i kolejny sukces w finale.

- To najkrótsza droga do Ligi Mistrzów - twierdzi asystent Krzysztofa Stelmacha. - Warto więc nią pójść - dodaje. To jednocześnie droga do podreperowania klubowej kasy, którą ostatnio nadszarpnęły koszty udziału w Pucharze CEV. Zwycięzca turnieju finałowego wzbogaci się o 200 tysięcy złotych. Najlepszy zawodnik otrzyma czek na 10 tysięcy, a najlepsi na swoich pozycjach po 5 tysięcy. Duże szanse na te pieniądze ma nie tylko ZAKSA, ale również jej dwaj złoci medaliści z Izmiru - Jakub Jarosz i Michał Ruciak. Obaj imponują ostatnio formą i na przemian kolekcjonują statuetki MVP ligowych spotkań. Czy tym razem ich atomowe serwisy i doskonałe przyjęcie Ruciaka pomogą rozmontować, zmęczony i sfrustrowany przegranym pojedynkiem z Panathinaikosem, zespół Jastrzębia? A może to jastrzębianie będą chcieli pokazać, że wcale nie są tacy słabi i ich przegrana oraz koniec pucharowej przygody, nie są jeszcze końcem świata?

- Zmęczenie rywali to kolejny mit. Podobnie jak informacje, że hala jest szczęśliwa dla nas. Owszem wygraliśmy tu ostatnio z Delectą, ale rok temu to oni byli lepsi. Na tym poziomie trzeba grać w każdej hali na najwyższym poziomie. Dlatego nie patrzymy na kłopoty przeciwników, bo bardzo łatwo można się przeliczyć. Koncentrujemy się na naszej grze - kończy Kubacki. - Puchar Polski - w tej fazie - to zupełnie co innego niż liga. O sukcesie decyduje teraz jeden mecz i każda z drużyn chce go wygrać. Ja liczę na to, że w niedzielne przedpołudnie pospaceruję po bydgoskiej starówce, aby potem wrócić do "Łuczniczki" na finał - dodaje.

Do Bydgoszczy wybiera się również niemała grupa kędzierzyńskich kibiców. Oni także chcieliby pobyć w tym mieście dwa dni. - Żeby tak się stało, nasi muszą oskubać "Ptaki" z tych pomarańczowych piór - żartują fani i wierzą, że ich pupile zdobędą puchar.

Komentarze (0)