Wojciech Potocki: Nie grał pan w ostatnim ligowym pojedynku z Jadarem Radom, na Meczu Gwiazd demonstrował pan umiejętności posługiwania się mopem. Co się dzieje?
Robert Szczerbaniuk: Niestety, mam ostatnio trochę kłopotów z kolanami…
Czy na najbliższe mecze z Asseco Resovią i Coprą Piacenza już będzie pan w pełni sprawny?
- Trudno powiedzieć. Na razie trener dał mi trochę odpocząć, biorę zabiegi. Zobaczymy, może to coś da?
Porozmawiajmy o przyjemniejszych sprawach. Spodziewał się pan, że kibice wybiorą starego, dobrego "Benka" do drużyny gwiazd Południa?
- Nie. Dopiero koledzy powiedzieli mi, że ma szansę się "załapać". Nie kryję, że to dla mnie ogromne wyróżnienie, a poza tym fajna zabawa i taki oddech przed trudnymi ligowymi meczami.
To chyba jedyny mecz po którym, mimo porażki, jest pan uśmiechnięty.
- Bo dziś wynik nie był ważny. Graliśmy dla kibiców i chcieliśmy pokazać fajną, wesołą siatkówkę. Na co dzień, jest inaczej, bo idziemy po prostu do pracy (śmiech).
Pokazaliście kilka niesamowitych zagrań. Czy to wszystko było wcześniej przećwiczone?
- Skądże. Po prostu na takim meczu można sobie pozwolić na jakiś zupełnie odlotowe sztuczki. A że mamy niezłą technikę (śmiech) i panujemy nad piłką to wychodziły. Miał być show dla kibiców i mam nadzieję, że się podobało.
Nam bardzo i chyba wam też. Udział w takim meczu, dzień po spotkaniu w Radomiu był dla pana kłopotem czy raczej odpoczynkiem przed kolejnymi niezwykle trudnymi meczami ZAKSY?
- Kłopot? Nie, nie można tego tak określić. Raczej rozrywka - taka odskocznia od codziennych treningów i stresu.
Nie myśleliście czasami, żeby odpuścić Mecz Gwiazd, bo to dodatkowy wysiłek?
- Nic podobnego. Wszyscy cieszyliśmy się, że jedziemy na Torwar. Zresztą widzi pan - mam kontuzję, a i tak jestem tu żeby się chłopakami pobawić. A poza tym trenerem naszej drużyny jest Krzysztof Stelmach, więc nie można było go zostawić samego (śmiech).
Pierwszy Mecz Gwiazd miał inna formułę. Polacy zmierzyli się z drużyną zagranicznych gwiazd. Teraz było lepiej? Brał pan udział w obu wydarzeniach.
- Trudno powiedzieć. W ubiegłym roku zabawy było chyba mniej. Wszystko zależy jednak od działaczy, bo to oni organizują ten dzień z siatkówką. Zagranicznych gwiazd przybywa i naprawę byłoby z czego wybierać.
W najbliższą sobotę czeka was mecz z Resovią, tydzień później z Jastrzębiem, a dzisiaj graliście z Wojtkiem Grzybem, Rafą czy Pawłem Abramowem w jednej drużynie. Rozmawialiście o czekających was pojedynkach? A może już są dogadane wyniki?
- Cha, cha, cha. Dziś graliśmy w jednej drużynie, ale jutro o tym zapomnimy i liczył się będzie tylko rywal. To już zbyt poważna stawka, by sobie żartować. Od poniedziałku bierzemy się do roboty.
A pan? Wszyscy się martwią o te kolana. Zagra pan już w najbliższą sobotę?
- (długa chwila ciszy)
Myślę, że pan nie usiedzi na ławce, a tym bardziej w domu.
- Trudno powiedzieć. Zrobię wszystko, żeby pomóc chłopakom, ale nie wiem co powiedzą lekarze. Nie wiem tez w jakiej będę dyspozycji. Mam jednak nadzieję, że wszystko pójdzie po mojej myśli.
Co jest teraz ważniejsze dla ZAKSY, trudne mecze końcówki rundy zasadniczej w PlusLidze, czy walka o Final Four Pucharu CEV?
- Liga jest bardzo ważna, bo teraz rozstrzyga się, które miejsce zajmiemy przed play off. A puchary? Trafiliśmy na niezwykle utytułowanego rywala, ale myślę, że zaszliśmy już tak daleko, że warto powalczyć o kolejny awans.