Po raz pierwszy od ośmiu lat - relacja z meczu Jastrzębski Węgiel - Domex Tytan AZS Częstochowa

Zdziesiątkowana kontuzjami drużyna z Częstochowy pozostawiła dobre wrażenie po meczu w Jastrzębiu, choć to brązowi medaliści poprzedniego sezonu wygrali 3:1. Tym samym podopieczni Roberto Santilliego umocnili się w ścisłym czubie PlusLigi.

Akademicy z Częstochowy musieli radzić sobie w Jastrzębiu w mocno eksperymentalnym składzie. Na trybunach usiadł Fabian Drzyzga, a w meczowym składzie zabrakło Bartosza Janeczka i Łukasza Wiśniewskiego. Nic więc dziwnego, że trener Grzegorz Wagner miał praktycznie zerowe możliwości rotacji składem. Częstochowianie musieli jednak stanąć w szranki z wyżej notowanym rywalem, choć o premierowym secie chcieliby jak najszybciej zapomnieć.

Przewaga miejscowych ani na chwilę nie podlegała dyskusji. Szybko wypracowane prowadzenie ustawiło grę, która do samego końca toczyła się pod dyktando śląskiego zespołu. Kluczem do wygranej była zagrywka, z którą kompletnie nie radził sobie Krzysztof Wierzbowski. W ofensywie szalał najskuteczniejszy tego dnia Benjamin Hardy, co rusz wspomagany przez swoich kolegów. Inauguracyjna partia ostatecznie padła łupem JW 25:16.

- My przyjechaliśmy tutaj powalczyć i poza pierwszym setem myślę, że ją pokazaliśmy - mówił po meczu Piotr Łuka, który wraz ze swoimi kolegami nie miał zamiaru położyć się na parkiecie bez walki. Częstochowianie z większym animuszem przystąpili do rywalizacji w drugiej odsłonie, dodatkowo będąc wspieranym przez małą grupkę kibiców spod Jasnej Góry. Co prawda jeszcze w środkowej fazie seta było 12:7 dla jastrzębian, ale z czasem AZS zaczął się coraz bardziej rozkręcać. Po raz pierwszy tego dnia mieliśmy emocjonującą końcówkę. Długie wymiany i zwroty akcji wyraźnie ożywiły mecz. W decydującym momencie blokiem popisał się Paweł Abramow, który chwilę potem z radości wykonał... fikołka. Partię zakończył nieudany atak Pawła Mikołajczaka.

Leworęczny atakujący gości był jednak nie do zatrzymania w trzeciej odsłonie. - Strasznie nieobliczalny zawodnik dla nas. Potrafił skończyć 10 piłek, ale to jeszcze młody gniewny i w najważniejszych momentach nie kończył. To bardzo przyszłościowy zawodnik i myślę, że Częstochowa będzie miała z niego nie lada pociechę - kompletował po meczu Paweł Rusek. Mikołajczak zdobył w tym okresie aż siedem punktów w ataku, a jego AZS prowadził od pierwszych piłek. Wydawało się, że podopieczni trenera Wagnera pewnie sięgną po triumf w trzeciej odsłonie, bowiem prowadzili już 24:21. Tymczasem mocne zagrywki Abramowa omal nie odwróciły losów tej partii. Szybko zrobiło się po 24, ale tym razem końcówka należała do częstochowian.

W Jastrzębiu zapachniało tie breakiem. AZS powoli odradzał się po początkowej niemocy i miał chrapkę na uszczknięcie chociaż jednego punktu. Niestety wąski skład oraz przeciętna gra Marka Kardosa na rozegraniu mocno utrudniła częstochowianom grę w czwartej odsłonie. Jastrzębianie odskoczyli w odpowiednim momencie i nie pozwolili już na nerwową końcówkę. Zadziałał ponownie blok, chociaż mocno przewidywalne wystawy Kardosa na pewno ułatwiły gospodarzom grę w tym elemencie.

MVP spotkania wybrano Pawła Abramowa, który w tym meczu przeżywał ciężkie chwile. W trzecim secie lekko podkręcił kostkę, lecz zaledwie kilkuminutowy odpoczynek na ławce rezerwowych wystarczył Rosjaninowi, który powróciło gry i spisywał się bez zarzutu.

- Chcę coś przypomnieć: Jastrzębski Węgiel od ośmiu lat nie wygrał z AZS Częstochową na własnym parkiecie w sezonie zasadniczym. To dla nas olbrzymi sukces! - cieszył się Paweł Rusek, libero JW.

Jastrzębski Węgiel - Domex Tytan AZS Częstochowa 3:1 (25:16, 28:26, 25:27, 25:19)

Jastrzębski Węgiel: Grzegorz Łomacz (4), Igor Yudin (16), Patryk Czarnowski (16), Adam Nowik (7), Benjamin Hardy (21), Paweł Abramow (11), Paweł Rusek (libero) oraz Sławomir Master (1), Sebastian Pęcherz (1), Marek Novotny.

AZS Częstochowa: Marek Kardos (4), Krzysztof Wierzbowski (11), Piotr Łuka (12), Andrzej Wrona (8), Paweł Mikołajczak (19), Piotr Nowakowski (9), Paweł Zatorski (libero)

Sędziowie: Jacek Hojka, Krzysztof Szmydyński

MVP: Paweł Abramow

Źródło artykułu: