Ze Świderskim wraca nadzieja dla Lube Maceraty

Sebastian Świderski po zerwaniu w meczu towarzyskim ścięgna Achillesa nie grał od sierpnia ubiegłego roku do 20 marca, kiedy wrócił po najdłuższej przerwie w karierze. W środę wystąpi w wyjściowej szóstce meczu play-off ligi włoskiej między swoim Lube Macerata a Modeną.

33-letni przyjmujący gra w klubie, który pod jego nieobecność zajął piąte miejsce w mistrzostwach, nie wszedł do Final Four krajowego pucharu i, co najbardziej martwi włodarzy, nie zdziałał wiele w Lidze Mistrzów. - To był trudny okres. Drużynie brakowało balansu: najpierw graliśmy znakomicie, by w dwie minuty marnować całą przewagę - mówi w La Gazzetta dello Sport Świderski.

O swoim powrocie do reprezentacji opowiadał naszemu portalowi. Miesiąc po doznaniu przez niego urazu biało-czerwoni wywalczyli mistrzostwo Europy. - Jestem zadowolony i smutny w jednym momencie - opowiada Świderski. - Zadowolony, bo nasz zespół nie był faworytem, a po medalach olimpijskich i mistrzostw świata brakowało nam krążka na kontynencie. Trochę smutny jestem natomiast, bo grałem w kadrze przez 13 poprzednich sezonów, a straciłem ten, w którym coś wygraliśmy...

Miał powrócić po maksymalnie pięciu miesiącach, ale przerwa się przedłużała. - Ze sztabem Lube wykonywaliśmy ciężką pracę, by przywrócić mnie do zdrowia jak najwcześniej - przyznaje. Problemy Polaka nie były jedynymi w Maceracie. "Świder" w czasie rehabilitacji próbował cieszyć się rodziną. - Teraz nie mam na to wiele czasu, ale chcę poświęcać uwagę żonie i dzieciom - mówi. Maja ma 10 lat, a Tomek 5. - Dzięki komputerowi jestem na bieżąco z informacjami z Polski. Play station włączam raczej tylko jak przekonają mnie do tego dzieciaki, z którymi cały czas przegrywam.

Komentarze (0)