Łódzka "Atlas Arena" ponownie przygotowana na szturm, czas na inwazję gwiazd - przed Final Four Ligi Mistrzów

Droga do Final Four bynajmniej nie była usłana różami. Nie chodzi tu jednak o sprawy czysto sportowe, które wiązałyby się bezpośrednio z uzyskaniem awansu przez poszczególne teamy, lecz o tragiczną w skutkach katastrofę pod Smoleńskiem oraz problemy z osiągnięciem konsensusu w kwestii nowego terminu turnieju finałowego. Ostatecznie jednak nic już nie stoi na przeszkodzie, by Łódź po raz kolejny zamieniła się w miasto będące centrum europejskiego volley'a.

Podobno im dłużej czeka się na coś, czego się bardzo mocno pragnie, tym większa jest radość z urzeczywistnienia swoich marzeń. Jeśli owa teoria sprawdzi się w przypadku polskich sympatyków siatkówki, w łódzkiej "Atlas Arenie" możemy się spodziewać już nie tylko siatkarskiego święta, a prawdziwie szampańskiej zabawy z ucztowaniem w tle. Wskazywałoby na to danie główne, jakim w sobotę będzie półfinałowa konfrontacja Skry Bełchatów i Dynama Moskwa, zaś w niedzielę wielki finał, w którym, miejmy nadzieję, zobaczymy naszych ulubieńców.

Jakie czynniki mogą zadecydować o triumfie którejś z ekip? Mówi się, że wpływ na końcowy rezultat Final Four mieć będą niezmordowane gardła polskich kibiców, których blisko 14 tysięcy wspomoże Skrę w jej drodze do sportowego nieba, a także zmęczenie, jakie dopada ostatnio wiele zespołów, a w szczególności wielkiego faworyta rozgrywek - Trentino Volley. O ile motywacja bełchatowian wywołana nieporównywalnym do żadnego innego zjawiska na świecie dopingiem życzliwych im fanów nie podlega najmniejszej choćby dyskusji, o tyle istnieje wiele różnych poglądów na temat tego, czy forma poszczególnych zespołów zdążyła przez 3 tygodnie poszybować w górę. Więcej jest głosów, które sugerują, iż podopieczni Jacka Nawrockiego będą mieli nieco łatwiejszą drogę do końcowej wiktorii, gdyż dyspozycja Rosjan pozostawia ostatnimi czasy wiele do życzenia, zaś na obrońcach tytułu z Włoch, którzy mają w nogach niedawno rozegrane batalie o finał Serie A1 z Lube Banca Macerata, ciążyć będzie ogromne zmęczenie.

Czy więc oba te czynniki stanowić będą atut Skry i ACH Bled? Sami zawodnicy podchodzą do tego ze szczyptą sceptycyzmu. Dan Lewis przyznał w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl, iż Włosi są mimo wszystko głównymi pretendentami do złota. - Na tyle, na ile widziałem ich w akcji, wydają się być bardzo konsekwentni w tym, co robią. Zawsze liczy się dla nich tylko i wyłącznie zwycięstwo. Z pewnością ciężko ich będzie pokonać - przyznał bez ogródek.

Logika podpowiada więc, aby nie stawiać bajońskich sum na Słoweńców, lecz z drugiej strony ułańska fantazja nie wyklucza scenariusza, w którym półfinałowe starcie pomiędzy zawodnikami Radostina Stojczewa a zespołem Glenna Hoaga obfitowałoby w emocje rodem z klasycznego hitchcockowskiego dreszczowca.

Zanim jednak dojdzie do włosko-słoweńskiego spotkania, polskich entuzjastów piłki siatkowej czeka mecz, w którym sercem będą oni za tylko i wyłącznie jedną drużyną. Pierwszy półfinał pomiędzy Skrą Bełchatów i Dynamem Moskwa, bo o nim właśnie mowa, stanowi swego rodzaju przepustkę do przedsionka, który oddalony jest od siatkarskiej arkadii o jeden zaledwie krok. Możemy więc domniemywać, iż oczy wszystkich miłośników volley'a nad Wisłą, niezależnie od klubowych barw i sympatii do poszczególnych zespołów PlusLigi, zwrócone będą na Skrę. Zdaniem kanadyjskiego libero ACH Volley, to właśnie licznie zgromadzeni w "Atlas Arenie" kibice mogą przyczynić się do sukcesu mistrzów Polski. - (...) na pewno bełchatowianie, jako że będą mieli komfort gry przed własną publicznością, okażą się równie trudni do ogrania - wyznał w rozmowie na łamach naszego serwisu.

Jeśli więc zsumowalibyśmy wszystkie części składowe, których wypadkową byłby triumf Skry, wnioski owego zabiegu okazałyby się dla nas niezwykle optymistyczne. Polscy fani, własna hala, niezwykła determinacja i na dodatek wykazująca tendencję malejącą dyspozycja Rosjan - wszystko to sugeruje, że szklanka, jaką przed sobą widzimy, wydaje się do połowy pełna, a nie pusta. Lecz aby móc unieść ręce w geście triumfu, trzeba przede wszystkim w prawdziwej wojnie na nerwy i umiejętności sprostać takim gwiazdom, jak choćby Dante Amaral.

Na razie, do czasu rozegrania turnieju finałowego Champions League, wiele pozornie banalnych pytań pozostaje bez odpowiedzi. Czy polski team zdoła osiągnąć historyczny dla naszego kraju sukces? Czy Łukasz Żygadło, zastępując Raphaela w dyrygowaniu grą Trentino, pokaże swój kunszt i da Italii nadzieję na obronę tytułu? Czy Rosjanie przerwą niepomyślną passę i odbudują swą formę? I w końcu czy ACH Volley Bled wykorzysta swą szansę i zadziwi cały siatkarski świat? Mimo że nikt nie jest jeszcze w stanie zniwelować wszelkich znaków zapytania, warto pytać, by w weekend majowy uzyskać najbardziej nas satysfakcjonujące odpowiedzi.

Na chwilę obecną tylko jedno jest pewne - początek długiego weekendu w stolicy województwa łódzkiego zapowiada się na prawdziwie siatkarskie widowisko. Oby tylko wszyscy jego aktorzy zagrali na miarę swych nieprzeciętnych przecież umiejętności.

Program Final Four LM:

sobota (1 maja):

PGE Skra Bełchatów - Dynamo Moskwa, godz. 16:45

ACH Volley Bled - Trentino BetlClic, godz. 19:45

niedziela (2 maja):

mecz o 3. miejsce, godz. 11:30

finał, godz. 14:45

Zachęcamy również do śledzenia wyników spotkań w relacji "na żywo" wraz z portalem SportoweFakty.pl.

Komentarze (0)